Już wiemy, kiedy zastrajkuje oświata. Egzaminy pod znakiem zapytania?

2019-03-04 14:41:42(ost. akt: 2019-03-04 15:04:53)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Pixabay

W poniedziałek (4 marca) ZNP zdecydował o terminie strajku nauczycieli. Odbędzie się 8 kwietnia. Pojawiają się zarzuty o braniu uczniów na zakładników. Rząd proponuje dodatki, ale nauczyciele mówią wprost: nie chcemy dodatków, tylko normalnej płacy.
Warunkiem rozpoczęcia strajku jest wynik referendum strajkowego, które odbędzie się w marcu. Skalę problemu obrazują dane — do protestu chce przystąpić ponad 80 procent szkół. I, choć jest to drastyczna forma protestu, Polacy zdają się go rozumieć. Zgodnie z wynikami sondażu, które opublikował „Super Express”, prawie połowa (47 proc.) badanych odpowiedziała, że popiera strajk.

Zapowiadany protest to pośrednio reakcja na konwencję PiS, gdy Jarosław Kaczyński zapowiedział 500+ na każde dziecko, trzynastkę dla emerytów, czyli dodatkowe 1100 złotych, zniesienie PIT-u do 26. roku życia, obniżenie kosztów pracy i rozwój komunikacji publicznej PKS. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Prezes ZNP, Sławomir Broniarz stwierdził, że PiS „rozdaje pieniądze z pominięciem edukacji” oraz, że nauczyciele „od miesięcy słyszeli, że w budżecie nie ma pieniędzy na podniesienie ich pensji”.

Na dodatek, Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta RP, w sobotę, w „Śniadaniu w Trójce” stwierdził, że nauczyciele mogą zwiększyć swoje dochody, bo przecież „nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie”. I mimo że dodał: „zawód nauczyciela ma tę szczególną misję, że ma charakter wychowawczy. Jeśli nauczyciele będą podejmowali akcje protestacyjne muszą robić to w ten sposób, żeby uczniowie i rodzice zrozumieli (…), dlaczego tak drastyczną formę ten protest przyjmuje”, to niesmak pozostał.

Kolegi z partii bronił Adam Bielan, wicemarszałek Senatu. Stwierdził, że Szczerskiemu chodziło o to, że program 500+ jest powszechny i korzystają z niego różne profesje. Ale to nauczycieli nie przekonuje.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej Sławomir Broniarz stwierdził, że 40 dni na negocjacje jest wystarczającym czasem na znalezienie wspólnego rozwiązania.

Ogłoszono też uruchomienie kampanii informacyjnej skierowanej do rodziców. Broniarz dodał, że spór o płace nauczycieli to jedynie czubek góry lodowej problemów polskiej oświaty.

— To jest praca z dziećmi, ale mamy prawo strajkować. Od trzech lat mówimy o złej reformie, czy naszych wynagrodzeniach a nikt nas nie słucha. Teraz wyciąga się takie argumenty, jak branie zakładników na kilka godzin przed decyzją — mówi Tomasz Branicki, prezes warmińsko-mazurskiego oddziału ZNP. — Wszyscy oprócz nas i osób niepełnosprawnych zostaliśmy bez rządowych obiecanek. Stwierdzenie o celibacie jest przykre. Wszelkie dodatki, o których mówi rząd to mrzonka. To, co pani minister nam zabrała, teraz próbuje oddać. Tysiąc złotych dla stażystów? Trzeba było nie wydłużać okresu stażu. Dodatki na zagospodarowanie? Można je było zostawić tym młodym ludziom, a nie teraz wymyślać coś nowego.

Tomasz Branicki tłumaczy też czego właściwie chcą nauczyciele.
— Jak najmniej dodatków i właściwe wynagrodzenie za właściwą pracę. Razem z dyrektorami poradzimy sobie z oszacowaniem naszej pracy. Nie trzeba nam nic dodawać. Wystarczy odpowiednie wynagrodzenie zasadnicze. A obietnice to robienie wody z mózgu osobom, które nie mają pojęcia o pracy w szkole — podkreśla.

MEN zaproponował bowiem zmiany w karcie nauczyciela. Więcej nauczycieli miałoby szansę na dodatek za wyróżniającą pracę, najmłodsi mogliby liczyć na świadczenie socjalne a zawieranie umów na czas określony byłoby ograniczone (łączny okres zatrudnienia na podstawie tych umów między tymi samymi stronami nie będzie mógł przekraczać 36 miesięcy). Świadczenie na start zostałoby skierowane do stażystów. To 1000 zł będzie wypłacane dwukrotnie w okresie stażu na stopień nauczyciela kontraktowego.

MEN chce też przywrócenia obowiązku corocznego uchwalania przez organy prowadzące szkoły regulaminów wynagradzania nauczycieli oraz ich uzgadniania z nauczycielskimi związkami zawodowymi.


Małgorzata Kopiczko, senator PiS:
— Nie wyobrażam sobie, żeby nauczyciele strajkowali w dniu przeprowadzania jakichkolwiek egzaminów, których data jest znana dużo wcześniej. Każda forma protestu może się odbywać, ale nie wtedy, gdy są egzaminy. Każdy inny dzień jest dobry. Rozumiem, że nauczyciele domagają się podwyżek i żeby byli zauważeni. Dzieci i młodzież nie mogą być zakładnikami. Kwestię wynagrodzenia i nauczania trzeba rozdzielić. Od 2012 roku nie było podwyżki, a od 1 kwietnia 2018 do 1 września 2019 będzie to ok. 503 zł. W ciągu roku więc wynagrodzenie wzrasta. Nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje. Pani minister zapowiedziała też dodatki. To realne kwoty. Jako wieloletni nauczyciel nie rozumiem daty protestu, bo problemy są przecież zauważalne. Premier rozumie, że podwyżki są niezbędne i przesunął je ze stycznia 2020 roku na wrzesień 2019 roku. Nie neguję potrzeby protestu, ale nie zgadzam się z datą.

Andrzej Maciejewski, poseł Kukiz 15:
— To jest polityczne. Nauczyciele wzięli za zakładników dzieci, ale partia rządząca wzięła za zakładników wszystkich podatników. Mówią, że jak nie będą rządzić to nie będzie 500+, dodatków, trzynastki itd. Wszystkie strony prowadzą jakąś grę. Jeśli prezes i premier ogłaszają, że stać nas na 500+ na każde dziecko, czy trzynastkę dla emerytów, to odzywa się budżetówka. Tu nie ma się co dziwić. Grup zawodowych jest cała masa. Pytanie czy PiS się nie przelicytował. Gdy jeżdżę po Polsce i pytam o te nowe pomysły to nie słyszę wielkiego zadowolenia. Prezes obiecał coś, co ma się pojawić w tym roku. Gdy słyszę o miliardach zamiast milionów to wiem, że jest coś nie tak. Fizycznie nie mamy takich pieniędzy. Są dwa wyjścia: albo podnosimy inflację, albo robimy skok na OFE. Nie wiem skąd te pieniądze się wezmą i to trzeba uczciwie Polakom powiedzieć. Samorządowcy chcą urealnienia progów zarobków. Dodatek to forma uznaniowa. I w przypadku nauczycieli i każdej grupy zawodowej. Trudno mieć do nich pretensję o walkę o własne interesy. Nie sądzę, żeby ustąpili. Z jednej strony będzie się mówiło, że dzieci wzięto za zakładników, a z drugiej, że politycy prowadzą grę wyborczą.


Paweł Jaszczanin

Komentarze (19) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Fid #2691966 | 81.190.*.* 4 mar 2019 15:04

    Niech strajkują. Cały kraj powinien strajkować. Wszyscy uczciwie pracujący, którzy są okradają na rzecz smierdzacych leni z patologii

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Adam #2692001 | 81.15.*.* 4 mar 2019 15:39

    A może niech nauczyciele najpierw zapracują na to co dostają. Poziom nauczania to katastrofa. Jedyne co potrafią , to zadawać prace domowe. A praca domowa to nic innego jak wykonywanie pracy za nauczycieli. To nauczyciel powinien tak wytłumaczyć, aby dziecko po lekcjach mogło poświęcać czas na zabawę, rozwijanie pasji, a nie na nadrabianie zaległości , bo niekompetentny nauczyciel nie wykonał swojej pracy jak należy.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. logik #2692006 | 88.156.*.* 4 mar 2019 15:53

    Przecież podwyżki będą.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. wstyd #2692008 | 89.231.*.* 4 mar 2019 15:56

    ...a dobro ucznia gdzieś tam na szarym końcu...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. ja #2692012 | 83.5.*.* 4 mar 2019 16:01

    od stycznia mam wrazenie, ze w dwoch szkolach jest ciagly strajk. co chwla jakis nauczyciel zastepuje innego.

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (19)