Mama i tata inaczej wychowują

2019-02-24 18:05:42(ost. akt: 2019-02-24 17:36:03)

Autor zdjęcia: Pixabay

Różnice w podejściu do wychowania dzieci są często tematem żartów. Wiadomo: mama niemal zawałem reaguje na to, jak tata bawi się z dzieckiem, a ojciec z politowaniem kiwa głową nad jej nadopiekuńczością i uważa, że frytki są z ziemniaków, a więc są równie zdrowe jak brukselka. Tyle stereotypy.
O tym, że mama i tata inaczej podchodzą do wychowania dzieci, przekonują nas różne dowcipne wpisy w internecie. Przykład? Syn pyta mamę, czy może iść na imprezę. Ta, zanim udzieli odpowiedzi, zadaje wiele pytań: gdzie ta impreza, z kim, czy będzie ktoś dorosły, o której się zacznie, kiedy skończy, jak syn wróci. O to samo syn pyta ojca. Po sekundzie słyszy: „ok”.

Albo inna scenka rodzajowa, znana niekoniecznie tylko z internetowych memów. Dziecko upada. Mama biegnie do niego na łeb, na szyję. Tuli, całuje, oczyszcza ranę. Jak zachowuje się tata? Rzuca: „Chodź do mnie, to cię podniosę”.

Choć obie przytoczone sytuacje są oparte na stereotypowym wyobrażeniu o tym, jak kobiety i mężczyzny podchodzą do wypełniania rodzicielskich obowiązków, kryje się w nich i ziarno prawdy.

Jak podkreśla psycholog Aleksandra Krasowska, może to być korzyść dla dziecka. Rodzice, zdaniem psycholog, mogą w różny sposób nawiązywać kontakt z dzieckiem. „Kobiety często robią to poprzez rozmowę i reagowanie na uczucia, a mężczyźni, szczególnie z synem, wolą coś wspólnie robić np. majsterkować, czy łowić ryby. I nawet jeżeli niewiele przy tym rozmawiają, takie sytuacje umacniają więź pomiędzy nimi” — czytamy w artykule Krasowskiej.

Różnice w podejściu do wychowania dzieci wynikają oczywiście z wychowania, jakie odebrali sami rodzice oraz, mówiąc szerzej, całego procesu socjalizacji. Nie bez znaczenia jest też to, co nazywa się wpływem kręgu kulturowego. Przykład? W jednym z wywiadów Dorota Zawadzka, psycholog, która dla wielu osób na zawsze pozostanie „Supernianią” z telewizji, posłużyła się metaforą wymyśloną ponoć przez jej męża. Uważał on, że w Polsce mężczyźni „śpią od ściany”. I chodzi tu nie tylko o to, że mniej czasu i energii wkładają w opiekę nad niemowlęciem, ale i o mniejsze zaangażowanie w dalsze wychowanie dziecka.
Warto jednak pamiętać, że ktoś albo ich przy tej „ścianie” ulokował albo pozwolił na zajęcie tej pozycji. Zdaniem różnych psychologów, a także samych rodziców, za brak równowagi w wypełnianiu misji rodzicielskiej, odpowiedzialne są często kobiety, które wręcz odsuwają mężczyzn od dzieci, tłumacząc ojcom i samym sobie, że tylko one są w stanie odpowiednio zaopiekować się potomkiem.

Tak jest w przypadku Roberta, taty 6-miesięcznej Zosi. — Czasami jest mi przykro, gdy żona przybiega zdyszana z zakupów, bo boi się, że przez godzinę nie dam sobie rady z córką. A dam! Nie chcę jej tego mówić, ale po porodzie włączył się jej jakiś syndrom kwoki. Nie daje sobie w niczym pomóc, a później wypomina mi, że za mało się angażuję.

Mężczyzna nie jest odosobniony w swoich uczuciach. — Z jednej strony mamy wygodnych ojców, którzy sami się wycofują i zostawiają wszystko mamie, bo tak im łatwiej, a z drugiej strony mamy zaborcze mamy, które nawet chętnego do pomocy ojca odstawiają na boczny tor, bo „one wiedzą lepiej” — mówił w wywiadzie dla „Gazety Olsztyńskiej” Kamil Nowak, publikujący swoje przemyślenia na stronie „Blogojciec.pl”. — Istotne jest, żeby z jednej strony ojcowie nie dali sobie wejść na głowę takim „zaborczym mamom”, ale i żeby tych „wygodnych ojców” kopnąć w tyłek i zagonić do roboty, bo inaczej ciężko będzie mówić o partnerstwie i wspólnym wychowywaniu dzieci. Wspólne jest wtedy, gdy robimy to razem — podkreślił bloger.

Trend zaczyna się powoli odmieniać i coraz więcej ojców wydaje się rozumieć, że nie są oni „gorszym” czy mniej zdolnym gatunkiem rodzica. Banalna w gruncie rzeczy konstatacja o tym, że ojciec różni się od matki tym, że nie może nakarmić dziecka piersią, staje się powoli czymś oczywistym.

Ale czy różnic między mamą i tatą rzeczywiście nie ma więcej?
Pewnie jest, ale po pierwsze nie ma w nich nic złego, a po drugie o zdecydowanej większości „odmienności” dowiemy się z cytowanych już internetowych memów opartych na stereotypach, a nie z opracowań naukowych. Co ciekawe jednak, kiedy Glenn Stanton, pracujący w Instytucie Małżeństwa i Rodziny w Ottawie, pokusił się o stosowne badania, część ze stereotypów znalazła potwierdzenie. I tak ojcowie chętniej uczą rywalizacji, kładąc przy tym nacisk na sprawiedliwość, uczciwość i poczucie obowiązku. Matki wyposażają z kolei dzieci w umiejętności, które składają się na inteligencję emocjonalną i akcentują sympatię, troskę i pomoc. Ojcowie częściej też zachęcają do podejmowania wyzwań, a mamy uczą, jakich granic nie przekraczać, by pozostać bezpiecznym. Co ważne jednak, badacz wyraźnie podkreśla, że dziecko potrzebuje różnych wzorców, by lepiej przygotować się do dorosłości i życia w związku.

Choć mogłoby się wydawać, że rodzice są z innych planet, świętą zasadą w wielu rodzinach jest wspólny front mamy i taty. Rodzice starają się zawsze mówić jednym głosem i pozostawać konsekwentnymi. Choć brzmi to świetnie, niesie ze sobą pewne pułapki. Oczywiście, w pewnych sytuacjach mama i tata powinni być zgodni w swoich decyzjach, ale odrobina różnic nie zaszkodzi dziecku. Może się wręcz okazać, że kiedy będzie ono świadkiem tego, jak rodzice między sobą negocjują, nabędzie nowej umiejętności i zrozumie, że każdy ma prawo do własnego zdania, a kompromisy są wpisane w relacje społeczne. Jedną z kluczowych zasad powinno być więc także chronienie autorytetu drugiego rodzica.

Trudniej bywa, kiedy różnice w podejściu do wychowania nie są odzwierciedleniem charakteru rodziców czy wymagań, jakie stawiają przed potomkiem, ale kwestii o wiele ważniejszych.

Ostatnio w mediach i portalach społecznościowych dyskutowano o decyzji sądu, któremu przyszło rozstrzygnąć, czy dziecko powinno chodzić na religię. Sprawa dotyczyła 9-latki, która mieszka z ojcem, a mamę widuje kilka razy w roku. Tata nie wierzy w Boga i nie chce, by córka chodziła na religię. Choć dziewczynka zadeklarowała, że nie wierzy „w religię i tego niby Boga”, jej mama walczy o to, by córka uczestniczyła w szkolnej katechezie. Na czas prowadzonego postępowania, sędzia przychyliła się do wniosku matki. W uzasadnieniu swojej decyzji napisała, że „Deklaracja Julii stanowi powielenie opinii ojca. Nie stanowi jej autonomicznej woli. I nie jest wyrazem jej przekonań”. 9-latka będzie więc, przynajmniej przez jakiś czas, chodziła na religię.

O ile kwestia uczestniczenia w religii to problem raczej drugorzędny, o tyle poważniejsze w skutkach mogą być różnice między rodzicami dotyczące np. zdrowia dziecka. W kodeksie rodzinnym i opiekuńczym czytamy, że „o istotnych sprawach dziecka rodzice rozstrzygają wspólnie”, więc w sytuacji braku porozumienia między nimi konieczne jest rozstrzygnięcie sądu opiekuńczego.

Z łatwością można sobie wyobrazić sytuację, w której przedmiotem sporu między rodzicami byłyby np. szczepienia ochronne. Póki co, w Polsce nie było chyba przypadku sprawy sądowej dotyczącej tego problemu, ale w Stanach Zjednoczonych – owszem. Sąd wówczas zdecydował, że dziecko, mimo wyraźnego sprzeciwu matki, należy zaszczepić.

Oczywiście, zwykle jest tak, że do poważnego konfliktu dochodzi wtedy, kiedy mama i tata nie wychowują dziecka wspólnie, w jednym domu. Bywa też, że choć to nieodpowiedzialne i niebezpieczne w skutkach, byli partnerzy próbują sobie robić na złość. - Mój były facet straszy mnie, że jeśli zabiorę córkę za granicę, poda mnie do sądu — opowiada Joanna. I dodaje: — Chciałam pojechać z Olą do siostry, która mieszka w Norwegii, ale nie wyraził zgody. Robi mi na złość, bo jest zazdrosny, a ja czuję się bezsilna. Ten wyjazd nie jest dla mnie aż tak ważny, żeby chcieć się ciągać po sądach. Nasza sprawa rozwodowa była dla mnie traumatycznym przeżyciem. Nie chcę powtórki.

Ania, która także jest po rozwodzie, ma zasady, które obowiązują w jej domu. Jej syn, Kuba, rzadko może oglądać telewizję. Kiedy jednak spędza weekend ze swoim ojcem, przed ekranem spędza zdecydowanie więcej czasu niż powinien. Pierwsze powroty do codzienności pod opieką mamy nie były łatwe. — Najpierw Kuba się trochę buntował, ale teraz jest lepiej. Chyba przyzwyczaił się do tej różnicy — zauważa Ania. I, szukając pozytywnych stron takiej sytuacji, dodaje: — Moim zdaniem gorzej jest, kiedy ojciec włącza telewizor, a matka wyłącza i się wzajemnie pouczają przy dziecku, co jest lepsze.

dbp

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Mamusia i synusia #2687610 | 213.73.*.* 25 lut 2019 08:33

    Mamusie robią krecia robotę. Rozpieszczają i rozpuszczają swoje dzieci szczególnie swoich syneczkow. A później przyszłe żony narzekają na facetów ale to jest wina nadopiekuńczych mamusiek. Kobietypowinny rodzic i oddawać dzieci facetom na wychowanie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. I co z tego, że rodzice #2687502 | 89.228.*.* 24 lut 2019 21:38

    mają wspólny front, gdy pójdą w odwiedziny do dziadków, a babcia ma swoje odmienne zdanie? I zaczyna się kłótnia, dlaczego dziecku nie chcemy dać lodów, skoro ma już dwa lata i powinno wiedzieć, co dobre? Albo wciska rocznemu dziecku czekoladkę do buzi, bo to tylko jedna czekoladka... Czasami wspólny front rodziców to za mało...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. jk #2687427 | 81.190.*.* 24 lut 2019 18:16

    nie istotne jak ważne aby razem

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz