Rocznica Prymasa Tysiąclecia

2019-02-08 14:22:22(ost. akt: 2019-02-10 16:41:19)

Autor zdjęcia: -

Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka (...), gdyby nie było Twojej wiary — mówił Jan Paweł II, zwracając się do Stefana Wyszyńskiego. W lutym obchodzimy siedemdziesiątą rocznicę ingresu prymasa Wyszyńskiego do prokatedry warszawskiej.
Droga Stefana Wyszyńskiego jako prymasa nie rozpoczęła się bez przeszkód. — O tym, jak przyjęły go ówczesne władze, świadczy fakt, że kiedy jechał na ingres, to działy się dziwne rzeczy. Na jezdni były rozsypane gwoździe, trzeba było trzy razy zmieniać dętki — mówił Polskiemu Radiu ks. prałat Bronisław Piasecki, osobisty sekretarz Prymasa. To dobry przykład tego, na jakie trudności napotykał Wyszyński w czasie swojej drogi prowadzącej do miana „Prymasa Tysiąclecia”.
Na miano człowieka-symbolu, zapracował sobie Prymas jednak już dużo wcześniej, od początku dając wyraz tego, co ujął w swej deklaracji w latach 50.: „Kocham ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”.

Kiedy po wojnie, w czasie której pełnił funkcję kapelana AK, przyjął sakrę biskupią, a potem także godność prymasa, nie ustawał w staraniach umacniania chrześcijańskiej tożsamości narodu. Był inicjatorem politycznego ułożenia stosunków z władzami państwa. W 1950 roku podpisano porozumienie regulujące stosunki państwo — Kościół. Duchowni mieli szanować władzę, a rząd z kolei miał gwarantować m.in. nauczanie religii w szkołach oraz istnienie KUL. Za zbyt daleko idący, zdaniem niektórych, kompromis, prymas został poddany krytyce. Jej zasadność mógł pewnie odczuć ledwie trzy lata później, kiedy to rząd udowodnił, że nie ma zamiaru wywiązywać się z postanowień i zdecydował się na koleją ingerencję w życie Kościoła. Przypomnijmy, że premier miał ustanawiać biskupów, a wojewoda proboszczów. W odpowiedzi biskupi polscy wystosowali list. Znalazły się w nim słynne słowa: „non possumus” (nie możemy).
Publiczne ujawnienie przez Prymasa treści listu, doprowadziło do aresztowania Stefana Wyszyńskiego. We wrześniu 1953 roku trafił do Rywałdu, a następnie do Stoczka Klasztornego. O pobycie w nieużytkowanym klasztorze pod Lidzbarkiem Warmińskim pisał: — Ściany wewnętrzne mokre, kamienne posadzki strasznie zimne. Woda ściekała ze ścian. Zimą ściany zamieniały się przez to w lodowate tafle. Od dnia przyjazdu do Stoczka do końca pobytu ani w dzień, ani w nocy nie rozgrzałem stóp.

Później Stefan Wyszyński przebywał jeszcze w Prudniku i Komańczy. Warunki, w jakich był przetrzymywany, odbiły się na jego zdrowiu.
Mimo trudności nie ustawał w swoich zmagań z komunistyczną władzą, a ostateczny cios zadał jej, być może, swoim zaangażowaniem w wybór Karola Wojtyły na papieża.

Kiedy zmarł 28 maja 1981 roku, Jan Nowak-Jeziorański mówił:
— Polska żegna bohatera nie w koronie, nie w generalskim mundurze, lecz w kapłańskiej sutannie. Żegnamy tego, który odniósł największe zwycięstwo w XX wieku, chociaż jego jedyną bronią był krzyż, jedyną siłą wiara, jedynym wojskiem bezbronny, lecz wierny Polski lud.
W czasie uroczystości z okazji 70. rocznicy ingresu Prymasa, kardynał Nycz zachęcał wiernych: — Módlmy się o rychłą beatyfikację kardynała Wyszyńskiego. Nie traćmy czasu na zgadywanie jej terminu. Nikt go dziś nie zna. Pan daje nam jakiś czas, myślę, że niedługi, byśmy się do niej dobrze przygotowali. Żebyśmy tym pokoleniom, które przyszły po nas, przybliżyli jego życie, dzieło i osobę.

Daria Bruszewska-Przytuła