Firma, którą zatrudniła do obsługi własnego ślubu nie wywiązała się z umowy, więc... Założyła swoją! [ROZMOWA]

2018-12-31 13:31:30(ost. akt: 2019-01-04 20:36:20)
Tworzę filmy, głównie ślubne i w sumie nie wyobrażam sobie, aby moja droga biegła teraz w innym kierunku

Tworzę filmy, głównie ślubne i w sumie nie wyobrażam sobie, aby moja droga biegła teraz w innym kierunku

Autor zdjęcia: arch. prywatne Ewa Rzeźnik

Tworzy filmy, głównie ślubne. Nie wyobraża sobie, aby jej droga biegła teraz w innym kierunku. A wszystko za sprawą przypadku – szczęśliwego i nieszczęśliwego zarazem. Z Ewą Rzeźnik, właścicielką firmy Lummi Film, rozmawia Milena Siemiątkowska
Ewa Rzeźnik, jak mówi, prowadzi spokojne życie u boku wspaniałego męża. We własnym M4 z małym ogrodem na obrzeżach miasta. Teraz może powiedzieć, że jest wdzięczna losowi za to, co ją spotkało. Ale kilka lat temu, kiedy wynajęta przez nią firma na jej własny ślub nie wywiązała się z umowy, czuła się naprawdę oszukana.

— Czym się pani obecnie zajmuje?
— Staram się tworzyć niezapomniane wspomnienia na filmach ślubnych. Pracuję sama jako operatorka oraz montażystka.

— Co panią skłoniło do tego, żeby założyć swój biznes?
— Sądzę, że to wszystko wina mojego męża, ale także nieszczęśliwego zdarzenia, które miało miejsce kilka lat temu. Zaczęło się od naszego ślubu w 2014 roku. Wynajęliśmy firmę, która miała upamiętnić nasz wielki dzień w formie filmu, ale okazało się, że nie trafiliśmy na fachowców w tej dziedzinie. Niestety nie otrzymaliśmy od nich filmu. Na szczęście po prawie roku udało nam się wywalczyć surowy materiał z wesela.

— Trudno było dochodzić swoich praw?
— Otrzymali sporo telefonów i gróźb sądowych... Ale ostatecznie można było cieszyć się filmikami, na których słyszymy, jak panowie z tej firmy uczą się operować sprzętem...

— Wyobrażam sobie, jaki koszmar musiała pani przeżywać.
— Tak, to była bardzo nieprzyjemna sytuacja. Tak bardzo czekaliśmy na ten dzień i na relację z niego, a wyszło jak wyszło. Musieliśmy walczyć o swoje.

— Czy zapłaciliście tej firmie?
— Tak. Z góry zapłaciliśmy całą kwotę za film. Oczywiście pieniędzy nie odzyskaliśmy.

— I co było dalej?
— Posiadając już surowy materiał z wesela, zmontowałam sama swój film ślubny za pomocą darmowego programu ściągniętego z internetu.

— Jak długo powstawał film i jak zareagowali najbliżsi?
— Montaż trwał chyba około miesiąca. Było sporo materiału do przejrzenia i nie od razu wiedziałam, jaką końcową formę ma przyjąć. Ale rodzina i najbliżsi byli zachwyceni tym, co zrobiłam. To był właśnie ten moment, w którym pierwszy raz pomyślałam, że tym mogłabym się w życiu zajmować.

— Można więc powiedzieć, że dzięki temu nieszczęśliwemu przypadkowi odnalazła pani zawód swoich marzeń?
— Myślę, że tak. Od kilku lat poszukiwałam swojego wymarzonego zawodu. Moim głównym inspiratorem był mąż, który lubi swoją pracę i zawsze mnie namawiał, żebym odnalazła to, co daje mi w życiu szczęście. Poza tym w czasach szkolnych była ze mnie mała artystka. Dużo rysowałam, rzeźbiłam w drewnie, szyłam na maszynie. Do momentu tego zdarzenia pracowałam w szeroko rozumianej administracji. I nagle pojawiła się szansa, myśl, pomysł, aby wrócić do „mojego świata”.

— Miała pani jakieś obawy?
— Oczywiście. Co może sobie pomyśleć kobieta po trzydziestce? Że jest już za późno na zmiany, że przekwalifikowanie się nie będzie takie łatwe, że to tyle kosztuje i w ogóle są młodsi, którzy od lat tym się zajmują. A ja?
I tu właśnie do akcji wkroczył mój mąż, mówiąc: „Damy radę, pomogę ci, czuję, że będziesz w tym dobra, próbując nic nie tracisz, a w sumie możesz tylko zyskać”. I tak się stało! Kupiliśmy jeden aparat do nagrywania i dwa obiektywy. Robiłam filmiki ze spacerów, nagrywałam swój ogródek, zrobiłam filmik bliskiej koleżance ze ślubu i z chrzcin.
Mając takie maleńkie portfolio, zostałam zatrudniona przez firmę na drugiego operatora ślubnego. Do dzisiaj pamiętam, jak skakałam pod sufit ze szczęścia, że wszystko się udaje i może być tylko lepiej.

— Musi pani naprawdę być dobra w tym, co robi. Dzisiaj firm, które zajmują się filmami ślubnymi, jest naprawdę bardzo dużo. Długo czekała pani na tę propozycję drugiego operatora?
— Nie. Po dniu próbnym otrzymałam wiele pozytywnych i dobrych słów od pracodawcy. Nie sądziłam, że mogę tak szybko odnaleźć się w nowej roli.

— Co w obecnej pracy sprawia pani największą radość?
— Chyba wszystko. Jedyna rzecz, która mi dokucza, to późne, wręcz nocne powroty do domu. Uwielbiam łapać emocje, śmiech, łzy, próbować nowych rzeczy i szukać nowych kadrów, nowego spojrzenia. Uwielbiam słowa zadowolonych klientów, które dają potężną moc do pracy. Za montaż najlepiej zabrałabym się zaraz po przyjeździe do domu, ale wtedy nie mam już sił nawet na złapanie za klamkę i otwarcie drzwi.

— I jeszcze trzeba poświęcić trochę czasu mężowi... Czy macie go wystarczająco dla siebie?
— Mamy dla siebie całą niedzielę, która oczywiście zaczyna się dla mnie około południa. Staramy się tego dnia nie dotykać już komputera i poświęcić ten czas rodzinie i znajomym. Po sezonie, kiedy trwają już tylko montaże, w końcu mamy cały weekend dla siebie. Doceniamy ten czas i cieszymy się, że pracujemy na miejscu, że sytuacja nigdy nas nie zmusiła do zagranicznych wyjazdów.

— A czy ma pani jakiś wolny czas tylko dla siebie?
— Od kiedy zaczęłam pracować w obecnym zawodzie, czasu prywatnego pozostaje mi stosunkowo niewiele. Tak się dzieje wtedy, kiedy kocha się swoją pracę. Ale mój mąż jest bardzo wyrozumiały i mocno mnie wspiera w każdych momentach. Jest też największym krytykiem moich prac, co oczywiście bardzo w nim cenię.

— Nigdy nie denerwuje się pani na tę krytykę?
— Czasami się denerwuję. Zwłaszcza kiedy poświęciłam pewnej części filmu sporo czasu i byłam pewna swojej wizji. Nigdy jednak ta odmienność zdania nie doprowadziła do kłótni. Jego surowa ocena powoduje, że spoglądam na film z innej perspektywy. Pozwala mi to jedynie na stworzenie jeszcze lepszej wersji.

— Jakie jest pani największe marzenie?
— Marzę przede wszystkim o przyziemnych rzeczach, takich jak zdrowie dla mojej rodziny, ale nie brakuje wśród tych marzeń również spełnienia osobistego i zawodowego. Chcę tworzyć coraz lepsze filmy, zaskakiwać i szokować nawet samą siebie. Mówić do siebie: „Kurczę, Ewka, to jest naprawdę dobre!” I tak po każdym oddanym filmie w mojej głowie krążą myśli: „Jak dobrze, że szukałaś. Jak dobrze, że znalazłaś”.

— A czy nie myślała pani na przykład o stworzeniu jakiegoś filmu dokumentalnego albo reportażu?
— Zakochałam się w filmach eventowych i obecnie nie czuję potrzeby realizowania się w innych formach. Na pewno niczego nie można wykluczyć, bo życie potrafi zaskakiwać. Tak więc czas pokaże, gdzie zaprowadzi mnie ścieżka, którą zaczęłam iść trzy lata temu.

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. HDR #2655962 | 213.76.*.* 5 sty 2019 13:57

    Nie wiem czym owa pani zasłużyła na taką wzmiankę o sobie. Filmy (przynajmniej te dostępne w sieci) owszem niezłe - ale pełno takich. Cena 3500 PLN i czas realizacji 120 dni (dane z portalu weselnego) - pozostawiam bez komentarza. Może w 3mieście takie standardy...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Traktor #2655792 | 37.47.*.* 5 sty 2019 09:40

    Artykuł z serii zapychaczy. Co to ma wspólnego z Olsztynem albo okolicą, jak ona działa w Gdańsku !?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Mati #2655772 | 37.47.*.* 5 sty 2019 09:06

    Dla niektórych ślub to najgorsza chwilą w zyciu

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. grazyna #2655731 | 77.114.*.* 5 sty 2019 07:56

    no i bawo ty

    odpowiedz na ten komentarz

  5. orok #2655655 | 176.221.*.* 4 sty 2019 23:27

    moment moment, można tutaj komentować? Ostatnio jak małkoś został uniewinniony to nagle pojawił się promujący wywiad z grzymkiem... i tam nie można było komentować.. tracę orientację ... co tu sie odp*****ala XD

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)