Straszaki i interesy

2018-11-02 18:20:00(ost. akt: 2018-11-02 18:24:47)

Autor zdjęcia: Przemek Getka

Tyle mówi się globalizacji, tymczasem nasz świat się kurczy. Zajmuje nas nasze własne podwórko i zapominamy o całej reszcie. Na przykład o naszym wielkim sojuszniku za oceanem.
Tymczasem nad granicę Stanów Zjednoczonych nadciąga wielka fala uchodźców z Ameryki Środkowej. Wiadomości na ten temat są jednak sprzeczne. Jedni uważają, że biedaków szukających lepszego życia w królestwie Donalda Trumpa są dziesiątki tysięcy, inni piszą, że tysiące.

Nie jest to jednak sprawa marginalna, skoro meksykański prezydent elekt Manuel Lopez Obrador zaproponował składkę na biednych w wysokości 30 mld dolarów. Złożyć miałby się Meksyk, Stany i Kanada. Czy się jednak złożą, nie wiadomo. Na razie prezydent Trump zapowiada wysłanie na granicę z Meksykiem 800 żołnierzy. I wykorzystuje straszak uchodźczy w polityce wewnętrznej. Szóstego listopada w Stanach odbędą się tam wybory do Kongresu.
Uchodźcy to straszak skuteczny, jak dobrze wiemy. Ale to też realny narastający na całym świecie problem. Łączy się z innym narastającymi problemem — zmianami klimatycznymi.

Ludziom żyje się gorzej, bo dotykają ich niespotykane wcześniej susze albo powodzie. Jałowieją ich pola albo z oceanów znikają ryby, które wcześniej stanowiły podstawę utrzymania rodzin. Biedaków przegania się z ich ziemi, by wydobywać ropę albo sadzić palmę olejową. To wszystko wiemy, a żyjemy tak, jakbyśmy tego nie wiedzieli i jakby wszystko było w najlepszym porządku. Czasem tylko gdzieś coś pęka, telewizje przez sekundę pokazują dantejskie sceny, ale dzieje się to daleko. Ogarnia nas sekundowe współczucie i tyle. A może nawet nie wszystkich ogarnia?

Ewa Mazgal