Śpiewająca kura domowa

2018-10-19 13:21:13(ost. akt: 2018-10-25 13:23:42)
marta andrzejczyk

marta andrzejczyk

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Potrafi być komiczna, gdy w piosence zastanawia się, kto ją pokocha jako trupa, i tragiczna, gdy w muzycznym monodramie wciela się w Wierę Gran. Jest utalentowana i pełna wdzięku. Teraz pracuje nad monodramem Śpiewająca kura domowa.
 Z Martą Andrzejczyk, 
śpiewającą aktorką, 
rozmawia Ewa Mazgal
— Pani Marto, co o u pani słychać? Zacznijmy od ostatnich wydarzeń artystycznych.

― Wystąpiłam z koncertem w Chełmnie w pięknym kościele św. Ducha podczas Teatru w Duchu. Scena Letnia Teatru Agrafka. Z Robertem Bielakiem i Piotrem Banaszkiem przedstawiliśmy recital „Kobieta Czasownik”.


― Nienowy.

― Tak, ale za każdym razem jest inny. Mogę do niego włożyć takie piosenki, na jakie jest zapotrzebowanie publiczności. Jeżeli jest starsza, to śpiewam piosenki starej Warszawy i te z repertuaru Wiery Gran, jeżeli młodsza to proponuję „Se(ks)n z aniołami” na przykład (śmiech). Chełmno to przepiękne średniowieczne miasto, z którego pochodzi moja przyjaciółka Agnieszka Reimus-Kneževic z Białego Teatru. W Chełmnie z Teatrem zdobyłyśmy nagrodę główną Gwoździa Programu 2017 na Ogólnopolskim Festiwalu Teatralnym. Do Chełmna mam sentyment.


― To było ostatnio. A przedostatnio brała pani udział w dużym nowatorskim wydarzeniu.

― Ach, to był Cabaret Dada Go Roberta Bielaka!

― Dodajmy, że Robert Bielak to wybitny skrzypek, kompozytor i aranżer, związany ze Sceną Babel, który wyjechał z Olsztyna na całe lata do Warszawy, a niedawno wrócił.

― Serce mu kazało wrócić do swojej muzy i miłości Agnieszki Symołon i zaczął siać, jak to Robert, ferment. Wiosną zagraliśmy koncert piosenek francuskich, a potem stworzył Cabaret Dada Go. Pierwsza odsłona miała miejsce 27 września w sali kameralnej amfiteatru w Olsztynie.


― I cóż to za zwierzę ten kabaret?

― Najlepiej opisałby je Robert. Ja powiem tylko, że zaprosił kilkunastu wykonawców ― sześciu muzyków, śpiewające panie, dwie pary tańczące oraz naszą córkę Igę Bielak-Andrzejczyk.

― Ona śpiewa i tańczy?

― Tańczy. Przedstawiła swoją solową, autorską etiudę. Iga ma 14 lat. Inscenizację zaproponowała jej reżyserka wydarzenia Agnieszką Kołodyńska. Najpierw tańczyła w windzie, potem na schodach, a potem na scenie amfiteatru. Winda była podświetlana, więc publiczność widziała każdy jej ruch. Widzowie byli nią zachwyceni. Idzie młode! (śmiech) Podczas koncertu grał na bodhranie mój mąż — koncert był zatem iście rodzinny. Śmieliśmy, że jesteśmy jak Kelly Family.


― Gdzie córka uczy się tańca? 

― Swoją pasję realizuje w Pracowni Tańca Współczesnego Pryzmat Katarzyny Grabińskiej, gdzie od 3 lat chodzi na zajęcia. Ma też mentorkę w osobie siostry mojego męża Gosi Lubienieckiej, która jest tancerką i choreografką związaną z Warszawskim Studiem Tańca. Stąd Iga debiutowała w tym roku w Warszawie, przedstawiając solową etiudę do autorskiej choreografii. Ma pomysły, lubi wyzwania, nie boi się improwizacji, bardzo jesteśmy z niej dumni.

― Jakie piosenki śpiewaliście w Cabarecie Dada Go?

― Różne. Były piosenki Brela, Cohena, Cave’a. Ja śpiewałam kompozycję Roberta Bielaka do tekstu Adama Andryszczyka i „Tabakierę”, czyli piosenkę Bregovicia i Kayah. Zróżnicowanie było bardzo duże.

― Widziałam hasła, które prezentowali artyści. Wśród nich było i takie jak „Odwagi”. 

― Były hasła i był też song, skomponowany przez Roberta, który zaśpiewaliśmy razem. Każdy z nas przedstawił w nim swoją sceniczną postać, jedną z karcianych figur. Ja byłam jokerem.


― I co pani śpiewała jako joker? Proszę zacytować kawałek.

― Taki bardziej gorszący?

― Jak najbardziej!

― Jedna z moich kwestii to: Głodna jestem/wciągnę nosem każdy proszek/bardzo proszę... (śmiech). Ale były też bardziej liryczne fragmenty. Hymn trwał 8 minut.


― I to była pierwsza odsłona Cabaretu?

― Tak. Z tego, co wiem, Robert drugą planuje na grudzień. Zaprosi różnych artystów, bo w Cabarecie ekipa będzie się zmieniała. Po zainteresowaniu naszych widzów ― tych dawnych, z czasów Sceny Babel, i tych nowych ― widać, że istnieje ogromna potrzeba. Potrzeba, żeby grać i śpiewać w różnych składach, żeby zapraszać gości. Nasza olsztyńska publiczność lubi ten rodzaj artystycznej aktywności. Jest to też pretekst do spotkania.


― A jeszcze wcześniej przed Cabaretem Dada Go była w pani życiu zbrodnia. 

― A, tak! „Zbrodnia” to spektakl na podstawie opowiadania Witolda Gombrowicza. Autorką adaptacji jest Agnieszka Reimus-Knežević, która także przedstawienie wyreżyserowała. „Zbrodnię” grałyśmy w Zgierzu, dokąd jechałyśmy z przygodami czterema samochodami, z których dwa się zepsuły. Wróciłyśmy za to z dwiema nagrodami aktorskimi. Nagrodę dostała Iza Mańkowska-Salik i ja. „Zbrodnię” zaprezentujemy 24 listopada podczas naszego jubileuszu.


― Naszego?

― Jubileuszu Teatru Białego.

― Przypomnijmy, kto — oprócz pani — go tworzy.

― Skład od kilku lat jest niezmienny: Izabela Mańkowska-Salik i Agnieszka Reimus-Knežević. Działamy od 15 lat. Mamy na swoim koncie wiele nagród.


― I będzie to duży jubileusz?

― Tak. Zaprosiliśmy gości, wśród których jest Teatr Węgajty, Teatr Prawie Dorosły z Bartąga. Performatywną niespodzianką będzie występ Kuby Korzunowicza, Agnieszki Kołodyńskiej oraz udział Towarzystwa Naukowego Pruthenia. Zaprosiłyśmy naszych wszystkich reżyserów i reżyserki. Całe wydarzenie zaczniemy spektaklem dla dzieci Agnieszki i Izy „Nie przeproszę” i moim premierowym koncertem dla dzieci „Zaczarowana skrzyneczka: czyli jak jesień maluje liście”. Wydarzenie powstaje przy w współudziale samorządu i Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Chcemy zaprezentować całą paletę naszych możliwości. Bo oprócz tego, że we trzy tworzymy Biały Teatr, to jeszcze każda z nas lub razem robimy różne rzeczy. 


― Pani jakie?

― Ja śpiewam! Stąd mój koncert dla dzieci z pięknymi piosenkami Marii Jenny Burniewicz w aranżacjach niezrównanego Piotra Banaszka. Jenny tworzyła je do Teatru Eurytmia. Dzieci zapraszam na godz. 16, a wieczorem na godz. 19 zapraszam dorosłych na Białą Noc Teatralną. Będzie się działo. Mam nadzieję, że będzie pysznie i pod względem artystycznym, i kulinarnym. 

― Nawet?!

― A co?!

― Z tego, co pani mówi, jesienne życie artystyczne w Olsztynie będzie bogate.

― Oczywiście z dziewczynami z Białego Teatru nie można się nudzić. Szykujemy się na przykład do nowej sesji fotograficznej z Magdą Szurek. A tu, proszę zobaczyć, leży scenariusz mojego monodramu „Śpiewająca kura domowa”. To są teksty i moje, i znajomych oraz fragmenty różnych poradników domowych. Monodram zrealizuję dzięki stypendium marszałka województwa.

― Czy mogłaby pani zacytować fragmencik?

― Proszę. Na przykład kilka zasad udanych porządków: Najważniejszy jest precyzyjny plan i odpowiednie rozłożenie go w czasie. Mam nadzieję, że zdążę ze sprzątaniem przed końcem świata. I przez ten czas nacieszyć się porządkiem.

― A to będzie? Szminki, spinki, kosmetyczki/ szale muszle i kamyczki/ Stary bilet tramwajowy i cukierek zjedzony do połowy/ Od wielu lat/ Nosi zębów twoich ślad...


― Będzie.

― Kto to tak zgrabnie napisał?

― Kasia Matwiejczuk, wspaniała kobieta, dramato- i pisarka. „Śpiewającą kurę domową” przedstawię wyjątkowo w swoim mieszkaniu, gdzie zmieści się może 20 osób. Reżysersko zaopiekuje się mną Agnieszka Kołodyńska, bo innej osoby w tej roli sobie nie wyobrażam. Będzie to monodram perfomatywny z muzyką na żywo.