Zabił na przepustce

2018-09-23 16:48:31(ost. akt: 2018-09-23 17:43:18)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

24-godzinna przepustka z więzienia to dość, żeby dojechać do domu, uradować serce matki, przespać się we własnym łóżku i regulaminowo wrócić na czas. Ci dwaj nie wyjechali nawet z Barczewa. Upili się, dokonali całej serii włamań i zabili nocną dozorczynię miejskich wodociągów.
Zbigniew G. (ur.1960) i Witold K. (ur.1954) w 1993 odsiadywali kary za wcześniejsze włamania i rozboje. Wyroki powoli się im kończyły, może dlatego skierowano ich do Oddziału Zewnętrznego w Żardenikach, gdzie służba więzienna ma nad jeziorem ośrodek. Warunki wczasowe, rygor lżejszy, do tego coraz więcej możliwości złapania nagród czy przepustek. 16 maja Zbigniew G. i Witold K. koło południa dostali po 24 godziny wolnego. W OZ-cie siedzieli w jednej celi, dlatego, wyszedłszy za bramę trzymali się razem. Mimo, że pierwszy miał zamiar jechać aż pod Ostrołękę, drugi zaś do domu pod Barcianami.

Może by tam dojechali, gdyby Witold K. nie odebrał tego dnia forsy za pracę w Żardenikach. Za 321 tysięcy (starych) złotych można było pohulać. Dlatego, gdy przepustkowicze dotarli stopem na stację PKP w Barczewa i zorientowali się, że do odjazdu swoich pociągów mają nieco czasu postanowili rozejrzeć się po mieście. Przewodnikiem był Witold K., który znał Barczewo, bo tu siedział, a nawet pracował kiedyś w byłym więziennym kasynie, które w nowym ustroju stało się restauracją i nazywało się „Florentyna”. Witold K. czuł się tam jak u siebie w domu, rządził i stawiał. Panowie już po drodze wypili wcześniej po kilka piw, teraz doszło coś mocniejszego. Towarzystwo się zmieniało, robiło się coraz głośniej, zwłaszcza że pojawiły się panie. To głównie młodszy Zbigniew G. był wyciągał do nich łapy. Starszy z mężczyzn po obiedzie i paru głębszych zwyczajnie zachrapał przy stoliku.

Dzień majowy jest długi, ale robiło się późno, pociągi do domu odjechały, lokal się zamykał. Około 21-ej panowie więźniowie – z dwoma winami pod pachą – poszli jeszcze do jakiegoś prywatnego mieszkania. Gospodarze chętnie z nimi wypili, lecz noclegu im nie zaproponowali. Po 22-giej Zbigniew G. i Witold K. znów byli sami na ulicy.

Przespać się na ławce w parku? Iść na stację? Z powrotem do Żardenik? – nie wiadomo, co chcieli zrobić. Szwendali się po Barczewie, zaczepili i obrzucili wyzwiskami jakąś kręcącą się po nocy grupę młodzieży. W końcu, na ulicy Wojska Polskiego zwrócili uwagę na kobietę za bramą biurowca wodociągów miejskich. Teresa Ch. Właśnie robiła wieczorny obchód. Zbigniew G. przywołał ją i zaczął męczyć, żeby pozwoliła mu z dyżurki zadzwonić do domu.

Kobieta podobno nigdy wcześniej nie wpuszczała obcych, tym razem otworzyła dla nich zamkniętą na łańcuch z kłódką furtkę. Zbigniew G. poszedł za nią, zaś uwagę Witolda K. przyciągnęły stojące na placu traktory. Pracował na traktorze w Żardenikach i potrzebne mu były jakieś części. Właśnie włamywał się do kabiny pierwszego ursusa, gdy z budynku dobiegło go wołanie o pomoc.

Kiedy poszedł sprawdzić, co się dzieje zobaczył, że kompan okłada leżącą już na ziemi dozorczynię jakimś kijem. Co chciał od niej, o co poszło, nie wiadomo. Witold K. mówił, potem że próbował odciągać kolegę, ale nie dał rady. Wyjaśniał potem, że chciał wtedy dzwonić na policję, lecz chyba trzeba to włożyć między bajki.

Interesowały go traktory, więc wrócił na plac. Tymczasem Zbigniew G. sięgnął po metalowe łyżki, które ukradł i przyniósł chwilę wcześniej jego kompan. Teresa Ch. broniła się, zasłaniała, uciekała, wołała ratunku, ale nie miała szans. Późniejsza sekcja zwłok wykazała złamanie pokrywy i podstawy czaszki, złamanie kilku żeber i inne obrażenia, włącznie z ohydnym zbezczeszczeniem ciała starszej kobiety.

O Zbigniewie G., w więzieniu mówili „zawzięty Kurp”. Jak siedział cicho, to siedział, a jak coś go napadło, to od razu na cały regulator. Wtedy dostał szału. Kiedy w końcu wbiegł z dyżurki walił metalową łyżką po siatce ogrodzenia, latał po placu i robił taki rumor, że parę osób w domu naprzeciwko obudziło się i podeszło do okien zobaczyć, ci się dzieje. Żadna z nich nie podniosła jednak alarmu.

Przestępcy dalej bez przeszkód chodzili dalej po mieście robiąc przy okazji przegląd łupów. Policja znalazła potem w parku okulary zabrane dozorczyni, w Pisie grzałkę skradzioną z dyżurki. Zbigniew G. mył w rzece ręce i starał się usunąć ślady krwi z ubrania. Ustalili, że nim wrócą do OZ-tu – o jeździe do domu dawno mowy nie było – jeszcze raz odwiedzą restaurację. Do „Florentyny” weszli tym razem przez okno, splądrowali ją ładując do reklamówek jakieś mięso z lodówki, drobne z kasy i odłożony na bok jednomilionowy banknot, jaki się wkrótce okazało… fałszywy. Wzięli też parę piw.

Raczyli się nimi biorąc kurs na Jeziorany i Żardeniki. O świcie złapali przygodny samochód, który podwiózł ich do Kronówka. Do Jezioran dotarli już na piechotę, Wchodząc do miasteczka Zbigniew G. przy jakieś studni znowu zmywał ślady krwi.

Zaś Witold K. w pierwszym otwartym sklepie wyciągnął milionowy banknot i poprosił o flaszkę. Sklepowa odmówiła — gołym okiem widząc — że próbują jej wycisnąć podróbkę. Grzecznie powiedziała, że nie ma wydać drobnych. Sprzedawca w drugim sklepie po prostu zadzwonił na policję.

Tymczasem Zbigniew G. i Witold K. chcąc nieco wytrzeźwieć przed powrotem z przepustki, położyli się na trawniku i zasnęli. Krótko spali, bo zwrócił na nich uwagę policjant z miejscowego posterunku. Wylegitymował ich i kazał szybko wracać do Żardenik. Policja w Jezioranach nie wiedziała jeszcze o tym co wydarzyło się w Barczewie. Zwłoki Teresy Ch. odkryto o godzinie 6.30. Zabójca i jego kompan mieli jeszcze kilka godzin czasu. Alarmowe światło już wszakże migało. Klawisz, który okazyjnie powiózł ich do Żardenik widział, że są pijani. Zameldował komu trzeba. Zaraz też był telefon z Jezioran o sprawdzenie, który z mężczyzn ma w kieszeni podejrzany milionowy banknot.

Rewizja zastała Zbigniewa G., gdy wieszał wyprane po raz kolejny rzeczy w jakich wrócił z przepustki. W celi, którą dzielił z Witoldem K. znalazł się nie tylko podejrzany banknot, ale i narzędzia do traktora, radio tranzystorowe i inne rzeczy ukradzione z siedziby barczewskich wodociągów, również mięso z restauracji. Wszystko stało się jasne.

Za zabójstwo dozorczyni Zbigniew G. (ostateczny wyrok 26.02.1997) został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Tylko tyle, ponieważ psychiatrzy uznali, że jego poczytalność w chwili zbrodni była w znacznej mierze ograniczona. Witold K. dostał łącznie 8 lat.

bs

Komentarze (11) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. abcd #2587857 | 83.29.*.* 24 wrz 2018 18:17

    Krótka historia o pogardzie i godności Społeczeństwo, które godzi się na usunięcie kary śmierci z kodeksu karnego, okazuje pogardę ofiarom, bowiem stawia życie mordercy ponad życie ofiary, a jednocześnie wysyła czytelny komunikat do przestępców: możesz zabijać, twoje życie jest bezpieczne, a my jesteśmy bezsilni. Likwidując karę śmierci społeczeństwo samo siebie pozbawia godności, bowiem jest to również komunikat do wszystkich obywateli: od teraz nie dzielimy już ludzi na dobrych i złych, ale dzielimy na martwych i żywych. Czytaj "Krótkie historie o zabijaniu" na "henryk dabrowski pl"

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. Brak Slow . #2587661 | 93.231.*.* 24 wrz 2018 13:37

    Psychiatrzy to tak samo jak ci Wiezniowie , Nic nie warci , Najlepiej ich wszystkich razem i to w jednym zakladzie karnym .

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. J23 #2587524 | 80.52.*.* 24 wrz 2018 10:53

    " To głównie młodszy Zbigniew G. był wyciągał do nich łapy." Dno i szuwary.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. przewodnikiem był witold #2587325 | 89.228.*.* 23 wrz 2018 23:58

    który znał Buraczewo :) o tak tam można się zgubić bez mapy:) albo szli ulicą wojska polskiego czy jest tam jeszcze jakaś inna ulica w tym "mieście" ? :)))))

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  5. Policjanci strajkowali, a tymczasem: #2587314 | 188.147.*.* 23 wrz 2018 22:46

    https://wiadomosci.wp.pl/szefowie-policj i-imprezowali-w-luksusowym-hotelu-hilton -za-pieniadze-podatnikow-629839632627468 9a

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (11)