Nie pracują, bo się nie opłaca

2018-08-23 07:12:43(ost. akt: 2018-08-22 20:57:06)

Autor zdjęcia: Pixabay

Już od ponad roku niemal co druga firma w Polsce deklaruje trudności z pozyskiwaniem pracowników. Jakie są tego przyczyny i co to oznacza dla naszego rynku pracy? A może to przedsiębiorcy powinni zmienić podejście?
Wśród powodów problemów z zatrudnieniem przedsiębiorcy wskazują głównie na braki kandydatów, zbyt wygórowane oczekiwania finansowe i niewystarczające kompetencje u osób aplikujących. Niemal 1/3 firm zwraca uwagę na niepodejmowanie z tego powodu nowych kontraktów, a 16,4 proc. przedsiębiorstw ogranicza nowe inwestycje ze względu na deficyty kadrowe. Mówi o tym najnowszy raport Work Service „Barometr Rynku Pracy X”, który w całości zostanie zaprezentowany 29 sierpnia. Grupa Kapitałowa Work Service działa od 1999 roku i jest największym dostawcą kompleksowych usług HR w Europie Środkowo-Wschodniej.

Jeszcze w pierwszym kwartale tego roku GUS odnotował w Polsce ponad 152 tysiące nieobsadzonych miejsc pracy. W ciągu roku przybyło 30 proc. więcej wakatów.

Z najnowszego badania Work Service wynika, że 49,7 proc. pracodawców deklaruje problem ze znalezieniem odpowiednich pracowników.

Obecnie, najczęściej pojawiające się problemy rekrutacyjne dotyczą pracowników niższego (25,1 proc.) i średniego szczebla (14,9 proc.). Największe wyzwania występowały w województwach dolnośląskim i opolskim (58 proc.) i na północy kraju (58,2 proc.). Najmniejsze niedobory kadrowe odnotowano w regionie wschodnim i południowym, gdzie wskazania znalazły się w okolicach 40 proc. Warto przypomnieć, że jeszcze 2 lata temu w skali ogólnopolskiej deficyty kandydatów zgłaszało 35 proc. badanych firm. Dziś w całej Polsce sytuacja jest trudniejsza niż wówczas.

Szczególnie widoczne jest to w dużych przedsiębiorstwach, wśród których ponad 62 proc. miało problemy rekrutacyjne. Głównymi przyczynami, dla których pracodawcy borykają się z tym wyzwaniami, są ilościowe braki rąk do pracy, rosnące koszty pracy i niedobór odpowiednich kwalifikacji wśród kandydatów na rynku.

Co prawda ponad 1/4 firm deklaruje, że nie odczuwa wpływu braków kadrowych na kondycję biznesową, ale aż 32,7proc. zwraca uwagę na niepodejmowanie z tego powodu nowych kontraktów (duży problem sektora usług), a 1 na 4 przedsiębiorców na rosnące koszty pracy (sektor produkcyjny). Aż 16,4 proc. firm ogranicza nowe inwestycje ze względu na deficyty kadrowe.

Dla pracodawców działanie w warunkach „rynku kandydata” to coraz większe wyzwanie. Długofalowe skutki tego zjawiska są bardzo niepokojące zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę, że przed nami ogromne problemy demograficzne. — Już w 2013 roku mówiłem o tym, że mamy rynek pracodawcy. Mogli wówczas przebierać w pracownikach, dawać im najniższą krajową itd. Ale nie dziś. Dziś to pracownik przejął rynek — wyjaśnia dr Waldemar Kozłowski, ekonomista z UWM. — Do tego niedawno zaczęły się interwencje państwowe, czyli np. 500 plus. Ludzie często nie pracują, bo im się nie opłaca, a dawanie pieniędzy za darmo demotywuje człowieka. Trzeba było te wszystkie profity dać w podatkach, np. podnieść wolną od niego kwotę. To wszystko spowodowało większe roszczenia pracowników odnośnie zapłaty. Skoro mam za darmo 500 zł, to po co mam pracować za 1300 zł, skoro wystarczy dwójka dzieci i zasiłek i wychodzi na to samo?

Są też uwarunkowania lokalne. — Bartoszyce mają wysoki wskaźnik bezrobocia, ale nikt się tam nie skarży, bo obok jest granica. A Olsztyn, to jednak miasto uniwersytecko-administracyjne. Michelin i Indykpol trochę nam pomagają w biznesie, ale to kropla w morzu potrzeb — przekonuje dr Kozłowski. — Dla młodych nie ma specjalistycznych stanowisk. Człowiek po studiach pracuje w ubezpieczeniach, nierzadko jako sprzedawca. Magistrzy ekonomii siedzą np. na kasie w Lidlu, bo zarabiają tam więcej niż zarabialiby, jako analitycy. Mamy w Polsce setki tysięcy Ukraińców. Wypełniają nam lukę, bo gdyby nie oni, to przedsiębiorcy musieliby spełnić wszystkie żądania naszych pracowników i nic by nie zarabiali.

Czy sytuacja jakoś się rozwiąże? — Myślę, że po części na pewno. Ale często nie poruszamy tematu pazerności przedsiębiorców, którzy mogliby dać podwyżki, ale tego nie zrobią, bo po podwyżkę zaraz przyjdą następni — mówi dr Kozłowski. — Przedsiębiorcy często nie rozumieją jednak na czym polega motywowanie pracownika i próbują go oszukać. Bo dziś mamy człowieka wiedzy. Jak ktoś mi mówi, że nie może mi dać podwyżki, bo jest kryzys, a wiem, że przychody firmy wzrosły o 20 procent, to myślę, że uważa mnie za głupiego. To nie lata 80., gdy ludzie nie mieli takiego dostępu do informacji. Zmieniłbym więc podejście zarówno części pracodawców, jak i rządu, który postępuje bardziej politycznie, niż gospodarczo. A czeka nas przecież recesja...

pj

Komentarze (89) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Arturo #2561156 | 37.248.*.* 23 sie 2018 07:39

    Tam gdzie dobrze płacą i szanują pracowników nie ma problemów z ludźmi i tyle.

    Ocena komentarza: warty uwagi (50) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. . #2561163 | 81.190.*.* 23 sie 2018 07:55

      Problem polega na tym, że brakuje wykształconych osłów z doświadczeniem, którzy zgodzą się pracować za darmo i na okrągło.

      Ocena komentarza: warty uwagi (40) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. L. #2561153 | 81.190.*.* 23 sie 2018 07:37

        Wreszcie pracodawcy przestali pieprzyć o tych 10 za bramą czekających na miejsce pracownika.

        Ocena komentarza: warty uwagi (38) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. URZĄD PRACY #2561165 | 188.146.*.* 23 sie 2018 07:57

          Work Service to również największy złodziej okradający ludzi !! Poza tym tam gdzie normalnie płacą tam nie mają problemu z pracownikami! Ci co nie mają pracowników to niech sobie odpowiedzą sami CZEMU ??? :-)

          Ocena komentarza: warty uwagi (37) odpowiedz na ten komentarz

        2. Znawca rynku pracy #2561162 | 31.6.*.* 23 sie 2018 07:52

          Większość nowych umów o pracę opiewa na kwotę: najniższa krajowa lub jeszcze mniej np. 1300 zł + wysługa lat i premia(dając to samo) - na szczeblu najniższym i średnim. Nie dziwię się, że za 1400 zł na rękę nie chce się pracować, zwłaszcza, żę w tych firmach podwyżek nie ma. Z drugiej strony taki pracownik co gardzi pracę stacza się w dół nieróbstwa i jest i będzie pasożytem na czyimś garnuszku. Reasumując można pracować za najniższą krajową ale krótko, każdego należy cenić za lojalność i dobrze wykonaną pracę.

          Ocena komentarza: warty uwagi (34) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          Pokaż wszystkie komentarze (89)