Uderzałem ją do chwili, aż zamilkła

2018-08-05 19:00:00(ost. akt: 2018-08-05 19:05:30)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Ten dzień zaczął się niewinnie. Od dziewczęcego spacerowania po wsi, dziecinnych w sumie pogaduszek na ławeczkach. Mirellę i jej koleżanki Włodzisław F. zastał na stadionie. Akurat odebrał kilkaset złotych za jakąś dorywczą robotę. Miał na piwo.
Na Włodzisława F. w domu czekała narzeczona. W sobotę mieli się żenić, parę tygodni wcześniej urodziło im się dziecko. Czegóż więc on chciał od 15-letniej Mirelli P. z Piecek pod Mrągowem, po cóż włóczył się z nią po nocy? Mówili podobno do siebie „brat”, „siostra”. Co się stało, że w czwartek 11 sierpnia 2011 roku w nocy zmasakrował ją używając… murarskiego młotka?

„Ja już umarłam i dalej umieram” — lamentowała w sądzie matka Mirelli trzymając przed sobą zdjęcie córki. Siostra nastolatki w imieniu rodziny wygłosiła prawdziwą mowę oskarżycielską. „Za co ją zabiłeś? Jest tyle pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Pokaż swoją twarz! Spójrz mi w oczy! Jesteś gorszy niż zwierzę!” Brat, gdyby mógł, udusiłby mordercę gołymi rękami. Boleli strasznie. Także dlatego, że nie upilnowali dziewczyny. „Były dwie Mirelle, ta dobra i ta zła” — przyznał starszy, samotny lekarz, który pomagał biednej wielodzietnej rodzinie.

Przez kilka lat — w tych samych Pieckach, ale w lepszych przecież warunkach — mieszkała u niego starsza siostra Mirelli; skończyła szkoły, wyszła na ludzi, usamodzielniła się. Mała miała iść jej śladem, ale krew nie woda, przyczepił się do niej ten facet o dziwnym imieniu i płomieniu wytatuowanym na ręce. „Mówiła, że to jej najlepszy przyjaciel. Odpowiadałem, że najlepszy przyjaciel okaże się twoim najgorszym wrogiem” — relacjonował po fakcie lekarz. Z żalem także do siebie, bo nakrzyczał na dziewczynę, że „albo nauka, albo koledzy” Nie on jeden przestrzegał, że starszy o kilka lat Włodzisław F. to nie jest dla niej najlepsze towarzystwo. Wystawał za nią pod szkołą, wysiadywał na ławeczkach na stadionie. Wychował się w domu dziecka, może szukał bratniej duszy? Ale miał przecież swoje dorosłe życie, kilkanaście kilometrów od Piecek narzeczoną i dziecko. Akurat o tym nie wszyscy wiedzieli.

Tego dnia zaczęło się niewinnie. Od dziewczęcego spacerowania po wsi, dziecinnych w sumie pogaduszek na ławeczkach. Mirellę i jej koleżanki Włodzisław F. zastał na stadionie. Akurat odebrał kilkaset złotych za jakąś dorywczą robotę. Miał na piwo. Czy dawał coś dziewczynie? — nie wiadomo. Jej bliscy usłyszeli potem od kogoś, że mógł mieć coś wspólnego z narkotykami, że handlował. Nie znaleziono na to dowodów. Kiedy nastał wieczór, koleżanki Mirelli poszły grzecznie do swoich domów, a ona zgodziła się odprowadzić „brata” do jego wioski. To był ostatni moment, żeby ją zawrócić. Problem w tym, że Mirella miała dwa domy. Jeśli nie nocowała u matki, zawsze mogła przecież nocować w swoim pokoju u lekarza. Nikt więc nie podnosił alarmu… A potem ona wyłączyła komórkę.

Dojechali jakąś okazją z Piecek do Nawiad. Do samej godziny zamknięcia kręcili się pod sklepem. Włodzisław F. popijał piwo. Mirella nadal była mu siostrą. Choć ktoś, kto miał wówczas z nimi styczność, wygadał się potem, że z tego, co mówiła, wynikało, że chce… żeby ją ktoś zabił. Jeszcze jedna przyczyna, której nie sposób udowodnić. Nie ostatnia zresztą, bo była również taka — chyba to sam Włodzisław zająknął się o tym w śledztwie — że dowiedziawszy się o dziecku i narzeczonej chłopaka nastolatka postanowiła się z nią „rozmówić”, „otworzyć jej oczy”. Na dwa dni przed zaplanowanym na sobotę ślubem!

W Nawiadach wpadli na pomysł, żeby odwiedzić znajomego w Rozogach. Namówili jakiegoś kolegę z gimnazjum, który stał autem pod sklepem, żeby ich tam podwiózł. Była już noc, nie za bardzo było wiadomo, gdzie tego kolegę w Rozogach trzeba szukać, więc z wyprawy nic nie wyszło. Znajomy wysadził ich więc w wiosce, w której mieszkała przyszła żona Włodzisława. I tam wszystko miało się wydarzyć.

Nie poszli oczywiście się z nią „rozmówić”, nawet trudno to sobie wyobrazić, mieszkała przecież z rodzicami. Chodzili w kółko po wsi. On zainteresował się jakąś świeżą budową, poszedł tam, zwinął do kieszeni murarski młotek licząc pewnie, że mu się przyda w robocie. Czas mijał, ostatecznie Mirella postanowiła wracać do Piecek. W środku nocy, kilkanaście kilometrów. On uznał, że ją trochę odprowadzi.

Co się stało, jakie słowa padły? — nie wiemy. Wiadomo jednak, że w pewnym momencie… „Zacząłem panikować. W pewnym momencie poczułem coś pod ręką. Wziąłem to i uderzyłem ją w twarz. Po tym uderzeniu Mirella zaczęła głośno krzyczeć, żebym przestał. Ja ją uderzałem, aż zamilkła”. Sekcja zwłok wykazała, że sprawca zadał dziewczynie 31 uderzeń. Tłumaczył, że spanikował. Gdy jednak ochłonął, robił wszystko, żeby pozacierać ślady. Zostawił pobitą w przydrożnym rowie, żeby wyglądało tak, jakby potrącił ją samochód. Potem poszedł do domu narzeczonej i od razu zaczął doprowadzać do porządku swoje ubranie. Wyrwana ze snu niedoszła żona zauważyła jakieś czerwone ślady na jego rękach. Zapytany o to, zbył ją mówiąc, że ubrudził się farbą w robocie.

Leżącą przy drodze dziewczynę zauważył koło szóstej rano przypadkowy rowerzysta. Nie miał telefonu, ale zatrzymał jakiś samochód. Kiedy na miejsce przyjechała karetka, pobita dawała jeszcze minimalne oznaki życia. Bliscy Mirelli mieli potem żal, że gdyby w karetce, obok ratowników medycznych był lekarz, może byłaby szansa ją uratować. Niewielka, prawdę mówiąc, większość ciosów młotkiem dostała w głowę. „Kiedy pod dom podjechała policja, wiedziałam, że stała się tragedia". Matka dziewczyny mówiła w sądzie, usprawiedliwiając się, że i ona i starsza siostry Mirelli, szukały jej i wydzwaniały niemal do świtu.
W grudniu 2012 roku Włodzisław F. został przez olsztyński sąd skazany na karę 25 lat więzienia. Ze „szczerego serca” przepraszał. „Powiedz lepiej, jak było naprawdę”, replikowała mu siostra Mirelli. Jego przeprosin nikt nie przyjął.

bs

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. starfucker #2550310 | 178.235.*.* 6 sie 2018 13:30

    Śmierć dla bydlaka.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. abcd #2550196 | 83.29.*.* 6 sie 2018 10:07

      Wyszukaj w sieci: "Brak kary śmierci w kodeksie karnym jest pogardą dla ofiar"

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. nie #2550048 | 88.156.*.* 5 sie 2018 22:11

      nie ileś lat, śmierć za śmierć to jedyna kara!!!!!!!!!!!

      Ocena komentarza: warty uwagi (23) odpowiedz na ten komentarz

    3. wit #2550014 | 83.9.*.* 5 sie 2018 20:57

      Rzeczywiście, o co chodzi z tymi imionami? Im bardziej pokręceni i dziwni rodzice tym głupsze imiona dają dzieciom czym od najmłodszych lat je piętnują.

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

    4. :o) #2550003 | 5.184.*.* 5 sie 2018 20:31

      Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. No tak- łobuz kocha mocniej. Spoczywaj w pokoju.

    Pokaż wszystkie komentarze (6)