Zakaz zabija dzisiaj małe sklepy?

2018-07-31 12:00:00(ost. akt: 2018-07-30 14:13:29)
Aneta Pawelczyk-Piłat

Aneta Pawelczyk-Piłat

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Handel\\\ Gdy rząd zapowiadał wprowadzenie zakazu handlu w niedziele, tłumaczył, że robi to przede wszystkim ze względu na małe sklepy. Nowe prawo miało zagwarantować im duże zyski i rozwój. Jednak rzeczywistość okazała się dla nich brutalna.
Zakaz handlu, który wprowadził niedziele handlowe i niedziele bez handlu, obowiązuje od marca. Miał przyciągnąć klientów do małych sklepów. Ich właściciele w niedziele rzeczywiście odnotowują większe obroty, ale w pozostałe dni to supermarkety przyciągają klientów promocjami. Bo my, klienci, robimy zapasy np. w piątek lub sobotę. To cios dla małych sklepów. Według przygotowanych dla „Rzeczpospolitej” badań Euromonitora International, w tym roku w Polsce może przestać działać 2 tys. małych sklepów spożywczych. Właśnie z tego powodu.

— Dla mnie zamknięte w niedzielę sklepy to prawdziwy koszmar! — mówi Aneta Pawelczyk-Piłat z Olsztyna. — U mnie w domu jest sześć osób chorych na celiakię i nietolerancje pokarmowe. Teraz, jak czegoś nie mam w domu, to i tak w niedzielę tego niestety w Żabce nie kupię. Może jedynie wafle ryżowe. Na zapas też nie kupię wszystkiego. Po pierwsze cena, po drugie czasami w sklepie po prostu tego nie ma. Po trzecie wreszcie, takie produkty mają krótki termin ważności, więc dla mnie zamknięcie sklepów w niedzielę to dramat! A poza tym takie produkty szybko się psują. Bywa, że chleb następnego dnia jest twardy jak skała. I co ja mam tym dzieciom dać w niedzielę na śniadanie? Łatwo powiedzieć: piecz sama. Próbowałam, nie wychodzi. A do restauracji nie pójdziemy, bo nie ma w Olsztynie ani jednej, która podaje bezpieczne posiłki dla osób chorych na celiakię.

Restauracje zauważają wzrost dochodu, bo większość wybiera zamiast niedzielnych zakupów obiad na mieście. Tracą jednak na tym sklepy. Z danych Euromonitora International wynika, że w tym roku można spodziewać się spadku obrotów o 5,1 proc. Tempo spadku nieco wyhamowało, co jest związane z ogólną poprawą koniunktury na rynku. Jaskółka w tej sytuacji wiosny jednak nie czyni. W gruncie rzeczy może być gorzej.

Zgodnie z ustawą w tym roku handlowe są pierwsza i ostatnia niedziela w miesiącu. Kolejne ograniczenia wejdą w życie w przyszłym roku, kiedy pracująca niedziela w handlu będzie już tylko jedna w miesiącu. W 2020 roku zakaz handlu obejmie wszystkie niedziele.

— Na weekend wszyscy się „zatowarowują” w dużych sklepach. Jak na wojnę — zauważa Łukasz Lubartowski, właściciel trzech małych sklepów z Olsztyna. — To głupota, bo później dużo więcej wyrzuca się do kosza. Ale handel się kręci, sieci handlowe się cieszą. Ja w niedzielę mam trochę większy obrót, bo prawie wszystko jest pozamykane. W tygodniu jest znaczenie gorzej. Niedziela nie jest w stanie mi tego zrekompensować. Miałbym jeszcze gorzej, bo przecież w niedzielę tylko ja mogę stać za ladą. A niby mamy wolność handlu. Z tym, że ludzie mniej zarabiają. Jedną osobę musiałem zwolnić, bo o jeden etat miałem za dużo. Właśnie z powodu zakazu handlu.

Pan Łukasz jednak się nie poddał i znalazł rozwiązanie. Dziś już nie tylko zajmuje się spożywką.
— Robię wszystko zgodnie z ustawą, mam nawet podpis Państwowej Inspekcji Pracy — podkreśla. — Jeśli w przewadze mój sklep sprzedaje artykuły tytoniowe, w niedzielę mogą sprzedawać moi pracownicy. Mały sklep osiedlowy i tak na tym asortymencie bazuje. W dużych sklepach jest mały wybór. Ja mam około 170 rodzajów papierosów. Mój kolega też wpadł na taki pomysł. Miał co prawda rozprawę w sądzie, bo w niedzielę za ladą postawił pracowników. Jednak po kilku rozprawach wygrał.
Ustawa dopuszcza również handel w niedziele między innymi w piekarniach, cukierniach, na stacjach paliw płynnych, w kwiaciarniach, w sklepach z pamiątkami, w sklepach z prasą, biletami komunikacji miejskiej, placówkach pocztowych i w małych sklepikach, w których za ladą stoją sami właściciele. Rząd zapowiada doprecyzowanie przepisów o niedzielach handlowych m.in. poprzez wyeliminowanie sytuacji, w których sklep deklaruje się np. jako placówka pocztowa, a prowadzi normalny handel.

— Zakazy administracyjne w państwie, które jest cały czas na dorobku, to strzał w kolano — uważa dr Waldemar Kozłowski, ekonomista z UWM. — Ingerowanie w gospodarkę zawsze się kończy czyimiś kłopotami. Liczono, że małe sklepy dzięki zakazowi handlu odżyją. A tu paradoks. Bo ludzie kupują tam, gdzie taniej. Mali sklepikarze nie rozumieją, że klienta można „oszukać” tylko raz. Jeśli raz przepłaci za towar, drugi raz nie przyjdzie na zakupy. Zawsze przed oczami będzie miał drożyznę. Sklepikarze w pewnym sensie sami sobie podcinają gałąź, na której siedzą. Tylko czy mogą obniżać ceny? Czy wtedy przeżyją? Odpowiem tak: są bary, w których zje się dwudaniowy obiad za 11 zł, a są takie, gdzie jedno danie kosztuje 50 zł. Jeden lokal celuje w tłumy, drugi nastawiony jest na bogatych turystów. Podejrzewam, że mają ten sam zysk. Wybór należy do biznesu. Handlowcy powinni odczytywać zachowania ludzi i się do nich dostosowywać. Taka jest dzisiaj reguła. Klient nasz pan.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

p




Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Iga #2546450 | 83.9.*.* 31 lip 2018 12:35

    co się dziwić - w małych sklepach jest drogo, często produkty nie zbyt świeże i mały wybór

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Nico #2550183 | 31.0.*.* 6 sie 2018 09:24

    Tak się zawsze kończt jak władza próbuje ograniczać swobody gospodarcze, i zawsze cieprią na tym słabsi czyli małe sklepy, bo silni czyli supermarkety sobie tak czy siak poradzą. Źle napisana ustawa która miała chronić drobny polski handel przyczyniła się do tego, że sklepikarzom jest jeszcze trudniej. Zgtoza!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Anita #2550187 | 31.0.*.* 6 sie 2018 09:33

    Smutne, kopiujemy model węgierski, gdzie po roku zrezygnowano z ustawy, bo przez nią bankrutowały małe sklepy. Co najgorsze rządzący są ślepi i głusi na to, że ustawa to bubel prawny, a jak ktoś próbuje, zgodnie z prawem handlowac w niedziele jak ajenci żabek to targa się po sądach i wlepia kary.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Ramzes #2550188 | 31.0.*.* 6 sie 2018 09:42

    Sprawa Żabek, gdzie sklepy zgodnie z prawem były otwarte w niedziele i spotkałą się to z różnymi szykanami ze strony państwowych instytucji pokazuje, że rząd i solidarność będą szły w zaparte a nie przyznają nigdy, że ustawa jest kiepska i że polski handel przez nią traci.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz