"My jesteśmy przebudzeni, mieliśmy pozostać uśpieni". Prawdziwe oblicze niezwykłej grupy teatralnej z Ostródy

2018-04-15 09:06:44(ost. akt: 2018-04-15 10:08:44)
teatr przebudzeni

teatr przebudzeni

Autor zdjęcia: archiwum teatru

On usłyszał w szkole, że nie nadaje się do życia wśród ludzi, że powinien siedzieć w domu. Nie uwierzył. Ona usłyszała w pracy, że z nimi nic się nie da zrobić, bo siebie nie przeskoczą. Nie uwierzyła. I zdarzył się cud: przebudzenie.
Tak było, jest i będzie, odmieńcy są wszędzie. Istny cyrk...

Brygida Sajdak, narzeczona Mirka.
Mateusz Bałdyga, fan Kantora.
Natalia Olszewska, fanka Marcina Kiszluka.
Dominik Pawłowski, dyżurny prześmiewca.
Adam Adamski, fan żołnierzy wyklętych.
Patryk Wultański, w wypadku stracił wzrok i węch.
Olek Bindas, aktor nieokiełznany.
Izabela Stefaniak, perła w koronie.
Agnieszka Marchlewska, fanka Tiny Turner.

Wielkie i ważne odkrycie

Wtorek 27 marca, sala pod olsztyńskim amfiteatrem. Godzina 19:30. Na scenę wchodzi Teatr Przebudzeni z Ostródy. Ze spektaklem „Szatnia”. Tekst jest pracą zespołową, reżyseria dziełem Moniki Kazimierczyk i Dariusza Wychudzkiego.

Aktorzy stawiają pytania o podstawowe wartości, o relacje międzyludzkie, o sens życia. Wszystko w poetyce odrealnienia. Po to, żeby skłonić widza do refleksji. I skłoniło.

Ewa Mazgal, dziennikarka „Gazety Olsztyńskiej”, jeden z widzów: „Szatnia” to spektakl zrealizowany w duchu Kantorowskiego teatru wyrazistej, skrótowej formy. Tytułowa szatnia to metafora ludzkiego losu — przewija się przez nią galeria różnorodnych postaci, żeby w końcu pozostawić na wieszakach swoje ubrania i udać się w ciemność. Historia nienowa, ale jak wspaniale opowiedziana przez niepełnosprawnych aktorów! Ich deficyty stają się ich warsztatowymi atutami. Zresztą widz o tym wcale nie myśli, tylko podąża za bohaterami, jak podczas każdego znakomitego spektaklu teatralnego. Przebudzeni z Ostródy to moje wielkie i ważne odkrycie.

I nie tylko jej. Publiczność podziękowała aktorom owacją na stojąco.

Pokazali prawdziwą twarz

Rok 2002. Przy Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym Koło w Ostródzie, bo tak to się jeszcze wtedy nazywało (dziś Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Koło w Ostródzie), pojawiła się potrzeba powołania pracowni teatralnej. Monika Kazimierczyk, animatorka kultury i reżyserka, jako instruktorka teatralna pracowała wtedy z ostródzką młodzieżą.

— W tej grupie był Darek. Pracował jako aktor. Stąd się znamy — wspomina.

Darek: — Były to takie zajęcia integracyjne między grupą młodzieżową a niepełnosprawnymi. Wspólne próby, wyjazdy na festiwale, wspólne projekty.
Darek, czyli Dariusz Wychudzki, 33 lata, muzyk, jeszcze bez rodziny. Mieszka w Olsztynie, kursuje między Olsztynem a Ostródą.

— Mam swoją działalność muzyczną — opowiada. — Prowadzę zajęcia z młodzieżą, z seniorami. Jestem też organistą w kościele Ojca Pio w Ostródzie. Gram też utwory fortepianowe.

Jest muzycznym samoukiem. Podstaw gry uczył go jego wujek, nauczyciel muzyki w ostródzkim ogólniaku. Cała reszta to już jego zasługa.

Monika Kazimierczyk: — Znajomy powiedział mi, że szukają instruktora do pracowni teatralnej. Poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Okazało się, że będę miała coś do zrobienia. Zostałam teatroterapeutą. Już w maju 2003 roku pokazaliśmy pierwszą etiudę. Od tego wzięła się nazwa teatru.

Etiuda została zrealizowana na podstawie „Małego Księcia”. — Motywem przewodnim były maski — precyzuje reżyserka. — Aktorzy obnażali się. Zdejmując maski, pokazywali swoją prawdziwą twarz. Nazwaliśmy to przebudzeniem.

teatr przebudzeni

Instruktorzy: Monika Kazimierczyk i Dariusz Wychidzki


Dziwni ludzie z tobołkami

Monika Kazimierczyk ma męża, czwórkę dzieci i dom na głowie.
— Żeby to ogarnąć, musiałam zrezygnować z 8-godzinnej pracy. Skupiłam się tylko na pracy teatralnej. Pracownię przejął Darek. Został moim asystentem. I razem zaczęliśmy tworzyć.

Teksty przygotowuje zespół (tworzy go 15 osób). Budują je przeżycia własne aktorów, grupy, zasłyszane historie. Notują instruktorzy. Potem układają z tego historię. I opowiadają ludziom. Tak jak „Szatnię”...

Na początku był Kraków i wyjazd na festiwal. Nagrodą była wizyta w Cricotece, Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora (powstał w 1981 r.).

Monika Kazimierczyk do grupy: — Pamiętacie, co zatrybiło, jak oglądaliśmy film o Kantorze? Jakie zdanie zapamiętaliśmy?

— Pokazywaliście im film ze sztukami Kantora (Tadeusza, 1915-1990; malarz i reżyser, scenograf, teoretyk sztuki; twórca teatru Cricot 2, w którym wystawił m.in. „Umarłą klasę” i „Wielopole, Wielopole”)? — pytam zaskoczony.

M.K.: — Tak! „Szatnia” jest inspirowana Kantorem. To oni chcieli go oglądać.
D.W.: — U nas, instruktorów, nie zatrybiło, ale zauważyliśmy podekscytowanie naszych aktorów.

Podobały im się rekwizyty, kostiumy, klimat, sposób gry.

— A jakie to było zdanie, które zapamiętaliście? — dopytuję.

D.W.: — Oglądaliśmy, jak trupa Kantora przyjechała spóźniona do Londynu. Wypakowali się dziwni ludzie z tobołkami. Spojrzeliśmy po sobie i zgodnie uznaliśmy, że to o nas. Bo my też tacy jesteśmy. Jeden kulawy, drugi ślepy...

M.K.: — Zaczęliśmy kombinować. Historia tworzyła się podczas wyjazdów, spotkań, prób. Każdy z nich musiał dokonać retrospekcji. Przynosili nam swoje historie. Pisali nam, w jakiej sytuacji czuli się jak odmieńcy. Podzielili się z nami swoimi zranieniami.

Tak powstała historia, a potem spektakl. Mocno Kantorowski. Ba, nawet z postacią Kantora...


teatr przebudzeni

Próba spektaklu "Istny cyrk"


Jestem człowiekiem integracji

Sala widowiskowa na zamku w Ostródzie. Trwa próba. Na scenie, na krzesłach ustawionych wkoło, siedzą aktorzy. Pod okiem reżyserskim dwojga instruktorów powtarzają tekst z nowego spektaklu.

— Wy gawaritie pa ruski — słychać.
— ...przed wami cyrk osobliwości — pada kwestia.

Mateusz Bałdyga ma 24 lata. Mieszka w Ostródzie. Chodzi na warsztaty terapii zajęciowej przy Zakładzie Aktywizacji Zawodowej.

— Jestem aktorem — mówi z całym przekonaniem.

W „Szatni” zagrał Kantora.

— Jest nim zafascynowany — opowiada Monika Kazimierczyk. — I tak jak on był na scenie w trakcie swoich spektakli, tak i Mateusz — jego wzorem — przewija się przez scenę.


Brygida Sajdak ma 45 lat. Mieszka w Ostródzie. W „Szatni” zagrała zaręczoną. — Jak w życiu — rzuca reżyserka.

— Jest zaręczona?
B.S.: — Zapoznałam się z nim 4 września, później Miruś mówi do mnie, że jestem lepsza od innej dziewczyny, że nie chce innej. I ze mną się zaręczył.

— Czy Miruś, Mirek istnieje naprawdę?
M.K.: — Istnieje! To kolega z warsztatów. Brygida jest zaręczona.

teatr przebudzeni

Natalia Olszewska (fot. Z. Lewandowska)

Natalia Olszewska ma 26 lat. Jest z Olsztyna.
— Bardzo kocham olsztyński Teatr Jaracza — mówi.

Jak trafiła do Teatru Przebudzeni? — Poszłam do pana aktora z Teatru Jaracza, pana Marcina Kiszluka, do którego czuję słabość. Pan Marcin zadzwonił do pani Moniki, bo on już nie wiedział, co ze mną zrobić. Powiedział, że ma utalentowaną aktorkę. Umówiłam się na spotkanie z panią Moniką i panem Darkiem.
Natalia mówi po rosyjsku. Skąd zna ten język?

— Jak moja babcia żyła, jak miałam 3 latka, to rosyjskiego uczyłam się razem z babcią. Babcia miała swoje korzenie w Rosji — odpowiada.

M.K.: — Natalia zawsze chciała nam zaśpiewać w spektaklu po rosyjsku. W „Szafie” ma jednak inną rolę, akrobatyczną, śpiew do niej nie pasuje.
Swoje marzenia zrealizuje w najnowszym spektaklu „Istny cyrk”.
M.K.: — Będzie Nataszą, artystką ze Wschodu. Sama sobie tworzy teksty. Pomaga nam Tatiana Asmołkowa, choreografka z Teatru Jaracza, którą Natalia poznała.

Prywatnie Natalia pisze — jak sama mówi — scenariusz filmowy. To ma być film o miłości, o zawirowaniach miłosnych.

— Zainspirował mnie ciekawy film „Dzień dobry, kocham cię!” — zdradza Natalia. — Mój też będzie dobry. Bo ja też zakochuję się w różnych facetach.

M.K.: — Natalia w ogóle dużo pisze. Zasypuje nas swoimi wierszami, opowiadaniami, scenariuszami.

N.O.: — Mam taki pomysł. Chciałabym wyreżyserować spektakl z moich wierszy.


Dominik Pawłowski ma 29 lat. Tworzy tzw. lożę prześmiewców. Operuje ładną polszczyzną, ma dobrą dykcję. Pracuje w Zakładzie Aktywizacji Zawodowej w Ostródzie, jest ministrantem.

— O Teatrze Przebudzeni czytałem w internecie. Opowiadał mi też o nim mój przyjaciel Zdziś — wspomina. — Bo ja jestem człowiekiem integracji, jak powiedział o mnie ksiądz proboszcz. Moim przyjacielem też jest ksiądz. Ksiądz proboszcz powiedział mi, że gdybym był pełnosprawny, to nie miałabym dzieci, bo zostałbym księdzem.

Dominik szuka żony. — Na takie tematy powinno się rozmawiać — przekonuje. Ze mną rozmawiała o tym tylko mama i księża. Wychowawcy szli po najmniejszej linii oporu.

teatr przebudzeni

Adam Adamski i Dominik Pawłowski (fot. Z. Lewandowska)


Adam Adamski ma 42 lata. Skończył Zespół Szkół Ekonomicznych w Olsztynie. Jest ojcem i mężem, O swoje szczęście musiał jednak stoczyć nie lada batalię.

— O miłości to ze dwie godziny mógłbym opowiadać — uprzedza.

To, co się wtedy wydarzyło, jest gotowym materiałem na scenariusz filmowy.

— Było jak w XVII-wiecznej Rzeczpospolitej. Ja swoją żonę porwałem — zaczyna. Dlaczego? — Bo taki był opór jej rodziny — odpowiada. — Po śmierci babci moja przyszła żona była wychowywana przez siostrę matki. Nie chcieli się zgodzić na to małżeństwo, bo co miesiąc mieli stały dochód: rentę mojej żony.

M.K.: — Adam poopowiadał nam te historie. Że na niepełnosprawności da się zarobić. Że świat jest pełen różnych dziwaków. To znalazło się w spektaklu.
Od 15 lat jest w szczęśliwym związku. Niepełnosprawna żona jest młodsza od niego o pięć lat. Mają 9-letnią córkę, która...
— ...też stawia pierwsze kroki na scenie. Zagrała ze mną w „Opowieści gietrzwałdzkiej” w 2017 r. z okazji 140. rocznicy objawień. Wystąpiła także w Misterium Męki Pańskiej — mówi dumny tata. — Chce zgrać w „Przebudzeniu”.
Interesuje go mitologia grecka, historia najnowsza i... — ...żołnierze wyklęci. Moim marzeniem jest zagrać w spektaklu o nich — podkreśla.

I dodaje w kontrze: — W tym nowym spektaklu rzucam zdanie usłyszane od jednej z pań profesorek w szkole, która powiedziała mi, że nie nadaję się do życia w społeczeństwie, że powinienem siedzieć w domu.

Całym sobą udowadnia, że profesorka popełniła gruby błąd.

Patryk Wultański ma 38 lat. W teatrze jest od 3 lat. Jedenaście lat był studentem politechniki w Gdańsku. Miał wypadek samochodowy. Finał był tragiczny. Stracił wtedy wzrok i węch.

Cztery lata temu miał zapalenie opon mózgowych. Jakoś z tego wyszedł. Niedawno miał kolejne zapalenie opon mózgowych. Ledwo z tego wyszedł.

— Byłeś w szatni — stwierdza reżyserka.
— Aktorzy mówią nawet, że mam tam stały numerek — dodaje.

Monika Kazimierczyk i Dariusz Wychudzki ściągnęli go na moje spotkanie z zespołem. To była dla aktorów spora niespodzianka. Z radości rzucali mu się na szyję. Słychać było: — Brakowało nam ciebie!

Ma niezwykły dystans do siebie i zaskakujące poczucie humoru.
— Potrafię rozładować atmosferę, ale... nie widzę czemu — udowadnia.
I dalej: Mam czarny humor, ale to wynika z tego, że... czarno to widzę.

Olek Bindas ma 21 lat i szuka miejsca dla siebie. Jest dynamiczną osobą. I...
— ...młodym aktorem, który uczy się warsztatu, jest jeszcze nieokiełznany — doprecyzowuje reżyserka. — Nie możemy się doczekać, kiedy zabierzemy cię na pierwszy festiwal.

Izabela Stefaniak ma 43 lata. Jak trafiła do teatru?
Odpowiada reżyserka: — Dostaliśmy sygnał z warsztatów terapii zajęciowej, że mają u siebie perłę, talent, że ma bardzo ładną plastykę ciała. Ciągnie ją na scenę, pokazuje nam to, bo na początku była bardzo nieśmiała.
Przed nią dopiero pierwsze występy. Postępy robi z zajęcia na zajęcie.

teatr przebudzeni

Justyna Ilasz i Agnieszka Marchlewska (fot. Z. Lewandowska)

Agnieszka Marchlewska w teatrze jest od roku. Jej idolką jest Tina Turner. W „Szatni” przecierała szlaki. W najnowszym będzie jej więcej.

Opowiada reżyserka: — Ma dużą energię i dynamikę, ale jeszcze się wstydzi. Chcemy, żeby scena dała jej pewność. Uczę się ją rozumieć. Idzie mi coraz lepiej.

— Jestem fajna, jestem ładna — mówi wyraźnie Agnieszka Marchlewska.

Nic więcej nie da się zrobić

To były jej pierwsze dni w pracy. Na korytarzu spotkała jedną czy dwie osoby, które jej powiedziały, że z tymi niepełnosprawnymi nic więcej nie da się zrobić, że to kres ich możliwości.

Monika Kazimierczyk: — I tak na samym początku usłyszałam komunikat, że mam nie wychodzić przed szereg. A ja przyszłam tu pełna ambicji, pomysłów. Dlatego ten teatr, Teatr Przebudzeni, miał przebudzić to środowisko, żeby udowodnić innym, że ci niepełnosprawni nie osiągnęli kresu swoich możliwości, że potrafią więcej!

Kończą pracę nad nowym spektaklem pt. „Istny Cyrk”. Premiera 28 kwietnia w Ostródzie.

Reżyserka: — Adam ma puentę.

Adam Adamski: — Napisałem wiersz „Przebudzeni” (deklamuje z pamięci)...


Teatr Przebudzeni wspierają: Starostwo Powiatowe w Ostródzie, Teatr Jaracza w Olsztynie, Centrum Kultury i Osiedlowy Dom Kultury Jedność w Ostródzie, Lidia i Grzegorz Olszewscy oraz Go-leasing.

mw

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. renata #2485074 | 83.9.*.* 15 kwi 2018 22:29

    Podoba mi się to co robicie,znam parę osób z warsztatów,w Ostródzie,pracują tam wspaniali ludzie.Tak trzymać, pozdrawiam.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. paradoks #2484702 | 88.156.*.* 15 kwi 2018 11:02

    Paradoks polega na tym, ze wspólczesnie bardziej niepełnosprawni umysłowo są co POZORNIE SPRAWNI. Niski poziom kształcenia z papierkiem dającym złudzenie wiedzy, sprawia, że rozkwita przerazająca tepota dotycząca już samych podstaw życia, poczynając od wyżywienia......a bez sensu remontować dach, gdy nie ma fundamentów...... https://wiadomosci.w p.pl/woda-slodsza-od-nutelli-jak-polityc y-pozwolili-na-uzaleznienie-nas-od-cukru -6241146346362497a

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz