Dzieci są w psychicznej rozsypce. I nie ma im kto pomagać

2018-03-18 19:15:00(ost. akt: 2018-03-18 21:08:05)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Kiedyś dzieci były bite, dzisiaj są niewidzialne, często mniej ważne niż kredyt mieszkaniowy. W szpitalach psychiatrycznych brakuje miejsc. Do psychologa czy psychiatry czeka się w długiej kolejce. A przecież czas ma znaczenie.
Dzieciństwo powinno być kolorowe. Ale coraz częściej jest czarno-białe. Mamy w Polsce 400 tysięcy dzieci potrzebujących pomocy i tylko 400 psychiatrów dziecięcych. Na oddziałach psychiatrycznych brakuje łóżek. Przyjmowane są wyłącznie te, których stan zagraża życiu.

Rośnie też liczba prób samobójczych. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo brakuje wsparcia rodzin. Winni jesteśmy my, dorośli. Bo wychowujemy pokolenie dzieci niewidzialnych. Ignorowanie dziecka jest gorsze niż przemoc fizyczna. Nie radzimy sobie, a wielu rodziców się poddaje. Brakuje również miejsc w domach dziecka. A te, które tam trafiają, też nie mają kolorowego życia. Bo ten plecak, który dzieci zapakowały w „poprzednim życiu z rodzicami”, teraz trzeba rozpakować. Ale nie ma jak. I znowu wracamy do punktu wyjścia — kolejki do psychiatrów liczy się na miesiące.

Pani Monika pracowała kilka lat w domu dziecka. Była wychowawcą i pedagogiem w szkole. To była misja, a nie praca. Ale musiała zrezygnować, bo nie zawsze była w stanie pomagać. Winny był system opieki zdrowotnej. Dzisiaj pracuje w sklepie.

— Dzieci coraz częściej mają problem z akceptacją przez środowisko — opowiada pani Monika. — Każdy chce być najlepszy i musi najlepiej wglądać. To taki wyścig szczurów, który dosięga już dzieci w podstawówce. Dzieci tym, że chcą być najlepsze, łatają swoje deficyty. Mają w sobie wielkie dziury, które robią im dorośli.
Pomoc jest potrzebna, bo każde dziecko ma swoją historię. I to bardzo trudną.

— Pamiętam chłopca... Gdy miał pięć lat, matka zamykała go w piwnicy z młodszym rodzeństwem. Miał je pilnować. Sama szła na imprezę — mówi pani Monika. — Piwnica według niej była dobra, bo sąsiedzi nic nie słyszeli. A dzieci jak to dzieci, krzyczały i płakały. A potem wszyscy się dziwią, że z dzieckiem jest coś nie tak…
Albo inna sytuacja. Moja wychowanka widziała, jak mama wieszała się na żyrandolu. Ale wcześniej też nie miała łatwego życia. Chodziła po śmietnikach i szukała czegoś do jedzenia, bo chciała, żeby młodszy brat nie był głodny.
W tych dwóch przypadkach dzieci musiały z dnia na dzień dorosnąć. To one były dorosłe, a ich matki zachowywały się jak upośledzone dzieci. Ale dzisiaj w ogóle dzieci zbyt szybko dorastają. Nie mają miejsca na dzieciństwo, na radość i zabawę. Później próbują to sobie zrekompensować. Kiedyś dzieci miały trzepak, piłkę i lalki. Dzisiaj nie mają na to czasu. Dążą do tego, żeby być jak dorośli. Tylko że głowa już tego nie wytrzymuje.

Okazuje się, że dzisiaj dzieci nie tylko łapią anginę. Mają dużo problemów, o których nie mówią. Do czasu.

— Często pojawiają się choroby dwubiegunowe, czyli naprzemiennie depresja i mania. Raz dziecko jest szczęśliwe, jest duszą towarzystwa, a później przychodzi okres depresji — zauważa pani Monika. — Ale nagminne jest to, że dzieci się tną. To chwilowa ulga dla nich, wyładowanie emocji. Nie wiedzą, jak sobie z tym radzić, co w nich siedzi. Nikt nie nauczył ich rozmawiać, więc się ranią. Okaleczenie to najprostszy sposób na ulgę. Paradoksalnie. Potem czują się jeszcze gorzej, bo mają wyrzuty sumienia. Muszą też ukrywać blizny.

Ale nie wszystkie blizny da się zakryć.

Był u nas chłopiec, który był zagrożeniem. Widział, jak ojciec gwałcił matkę. Tłukł ją, okaleczał… Ten chłopiec widział wszystko, co najgorsze. Gdy podrósł, stał się drugim ojcem — opowiada pani Monika. — Był tak niebezpieczny, że wyrzucano go z kilku placówek. W końcu sąd skierował go do ośrodka wychowawczego.
Zanim jednak tam trafił, był w naszym domu dziecka. Zdarzało się, że wychodziłam z pracy cztery godziny później, bo trzeba było go uspokoić. Chłopiec zagrażał zdrowiu i życiu innych dzieci! Pogotowie nie chciało przyjeżdżać, a szpital psychiatryczny odmawiał przyjęcia. Nie chcieli sobie brudzić rąk.
I tu widać, jakich mamy lekarzy. Raz jednak się zmądrzyłam. Chłopak rzucił się na moją koleżankę z pracy, a potem groził, że skoczy z okna. Siadł na parapecie czwartego piętra, nogi miał na zewnątrz. Koleżanka trzymała go z całych sił, a ja kłóciłam się z pogotowiem, żeby przyjechało. Lekarz nie chciał się zgodzić, więc poprosiłam o odmowę na piśmie. Wtedy chłopak został przyjęty.

Nie tylko patologia wpływa na życie dzieci. W zwykłych domach, w tzw. kochających się rodzinach, też dzieją się tragedie.

— Często wydajemy na dzieci pieniądze, żeby zrekompensować im czułość i miłość — podkreśla pani Monika. — Potem, gdy te maluchy już są dorosłe, również pieniądze zastępują inne uczucia. Najważniejsza jest kasa. To pieniądze są szczęściem, a nie rodzina.

Z kolei dzieci z patologicznych rodzin szczęście widzą w alkoholu. Dlaczego? Dorośli piją przy nich. Są imprezy, znajomi, a dzieci na to patrzą. Dlatego potem tak łatwo o uzależnienia. Już w podstawówce maluchy piją, bo nie mają innego wzorca. Również palą. Nawet ćpają. To dla nich frajda.

Gdy w domu nie ma dobrych emocji, szukają ich w czymś innym. Nie wiedzą, czego im brakuje i wpadają w nałogi. A rodzice olewają takie rzeczy. Często nawet nie chcą widzieć problemów swoich dzieci. Bo zarabiają, bo są zmęczeni, bo chcą mieć chwilę dla siebie. Marzą, żeby dzieci jak najszybciej poszły spać. I tak dzień po dniu. Ale przecież nie ma obowiązku posiadania dzieci…

Nawet jeśli mamy dzieci, ważniejsze są dla nas inne zobowiązania. Niestety.

Rzucamy się w wir pracy, bo przecież kredyt trzeba spłacać. Nie dajemy dzieciom tyle uwagi, ile potrzebują. A nawet gdy zauważymy problem, zaczynają się kolejne schody. Nie ma gdzie leczyć dziecka — podkreśla pani Monika. — Terminy są bardzo odległe, brakuje dobrych lekarzy. Ileż ja razy byłam z dzieckiem na takim spotkaniu! Lekarz przepisuje tylko leki, nawet nie rozmawia. I... następny proszę. A rozmowa z fachowcem jest niezbędna.
Oczywiście nie każdy lekarz taki jest. Ale problemem jest też czas. Podam przykład dziewczynki, która była bardzo pokrzywdzona. Musiała czekać dwa miesiące na terapię. A potem się okazało, że będzie spotykała się z terapeutą raz w miesiącu. To absurd!


— Na pewno nie jest to aż tak długo, jak czeka się na zabieg jaskry czy zaćmy, ale to rzeczywiście sporo. Zwłaszcza dla dziecka — mówi Andrzej Błaszczyk, rzecznik szpitala psychiatrycznego. — W województwie podlaskim zlikwidowano oddział, bo nie było lekarzy. Dlatego my przejęliśmy tamtejszych pacjentów. Jednak gdy sprawa jest pilna, przyjęcie następuje znacznie szybciej, a przez izbę przyjęć nawet natychmiast. Niemniej problem jest, bo dzieci coraz częściej potrzebują pomocy. Ale również, co ważne, brakuje lekarzy. W naszym szpitalu tylko dwie osoby specjalizują się w pedopsychiatrii, czyli w psychiatrii dla dzieci i młodzieży. Na samym oddziale mamy trzech lekarzy.

ar

Komentarze (37) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. pwo #2465676 | 88.156.*.* 18 mar 2018 20:02

    Dzisiaj jedynym wzorcem, przyjacielem,nauczycielem,opiekunem jest internet i telefon, dzieciaków dzisiaj nie spotka się bawiących się na podwórku, bawiących się w chowanego, grających w piłkę, dziś widzi się dzieciaki z wiecznie przyklejoną twarzą w telefonie.Tak naprawdę jest to stracone pokolenie które nie potrafi żyć bez facebooka, telefonu, czy oni będą potrafili kiedy dorosną załatwić najprostszą sprawę,wymienić koło w samochodzie, pomalować mieszkanie itd bardzo w to wątpię,rodzicom takie wychowanie bardzo odpowiada zamiast zając się dziećmi wolą dać im nowy telefon i spokój. Dodatkowo dzisiaj dla wielu rodzin z problemami dziecko = 500+, co jest po prostu chore, ja osobiście pomimo stosunkowo młodego wieku miałem to szczęście że chowałem się w normalnych czasach, gdzie liczyły się relacje między ludzkie a nie relacje z telefonem

    Ocena komentarza: warty uwagi (35) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Antoś #2465620 | 37.47.*.* 18 mar 2018 19:19

      Co za pierdoły Teraz dzieci są rozwydzone przez rodziców .Zero wychowania Zero obowiązków zero wzorców . Nie maja respektu dla nikogo

      Ocena komentarza: warty uwagi (33) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. matka #2465807 | 91.233.*.* 19 mar 2018 07:27

        uwazam, ze nie ma co zwalac, ze "takie czasy", tylko wziac sie do roboty i pracowac z dziecmi, poswiecic im wiecej czasu, a nie kupic kolejny tel, laptop, ipada. dom rodzinny jest najwazniejszy, bo jesli tam dziecinie znajda milosc, poczucia bezpieczenstwa i zainteresowania ich osoba, to beda szukac gdzieindziej. to nie wina czasow, tylko rodzicow, ze nie potrafia sie zajac swoimi dziecmi

        Ocena komentarza: warty uwagi (24) odpowiedz na ten komentarz

      2. Jacyrk #2465732 | 176.97.*.* 18 mar 2018 21:45

        To dla dzieci się w dup.. poprzewracało wystarczy tydzień pracy po szkołę na gospodarstwie a głupoty przestaną do głowy przychodzić i ani psycholog ani psychiatra nie będzie potrzebny. Następna sprawa wychowywanie bezstresowe niech Ci dzieciak na głowę wejdzie a Ty będziesz mu klaskał Więcej zajęć pożytecznych mniej głupot i wolnego czasu

        Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)

        1. Nie pozdrawiam #2465701 | 151.248.*.* 18 mar 2018 20:48

          Czytam artykuł o tym, że psychiatrów dziecięcych mamy mniej niż posłów. O tym jak dziewczynka widziała samobójstwo matki(!) i o chłopcu którego codziennością była przemoc. O przepełnieniu oddziału psychiatrycznego dla dzieci. A komentarze są o tym jakie dzieci są rozpieszczone, jak jakaś partia rządziła i inne debilne rzeczy. Ludzie trochę empatii. Zastanów się, może to dla twojego dziecka będzie trzeba zrobić dostawkę na oddziale. Może gdy będziesz odcinać swoją córkę lub swojego syna spod sufitu pomyślisz o tym inaczej. Może pieniądze ładowane w kampanie wyborcze lepiej zainwestować w edukację przyszłych psychiatrów lub w rozbudowanie i dofinansowanie szpitali?

          Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          Pokaż wszystkie komentarze (37)