"Frantics"? To się może nie spodobać [RECENZJA]

2018-03-07 14:49:30(ost. akt: 2018-03-07 14:58:12)
Tytuł na pewno trafi do konkretnego grona odbiorców, ale bywały lepsze na PlayLinka

Tytuł na pewno trafi do konkretnego grona odbiorców, ale bywały lepsze na PlayLinka

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Gry na PlayLinka są mniej lub bardziej udane, ale ich grupa docelowa była szeroka. Jednak w przypadku „Franticsa” została zawężona głównie do dzieci, choć tytuł reklamowany jest jako gra imprezowa. Nie wszystkim się spodoba.
"Frantics" to najnowsza produkcja, w którą bawimy się przy wykorzystaniu inicjatywy PlayLink. To zestaw piętnastu mini-gier, które możemy rozegrać w składzie maksymalnie czteroosobowym. Konkurencje są krótkie, łatwe i niestety nudne, choć twórcy ewidentnie starali się gry jak najbardziej urozmaicić. Cóż, przy tych konkurencjach najlepiej będą się bawić dzieci, bo nawet jak ktoś przegrywa, to na koniec i tak okazuje się, że z jakiegoś powodu... wygrywa. A w jakich grach walczymy przeciwko sobie? M. in. spadamy z urwiska, ale musimy spaść z niego jak najpóźniej i nie zrobić sobie krzywdy. Ścigamy się też w specjalnym biegu. Skaczemy nad kolcami i musimy robić to jak najdłużej, jednocześnie przeszkadzając innym graczom. W międzyczasie nasze dokonania komentuje cwany lis, nasz prowadzący. Zasady są jasne i nie ma w nich nieścisłości.

Mini-gry to typowo zręcznościowe konkurencje.

Na przykład dla osób, które chcą się poćwiczyć w zręcznościówkach. Trzeba się także przyzwyczaić do sterowania: tutaj nie tylko liczy się ekran naszego smartfona lub tabletu, ale też fakt, że mamy nim potrząsać, czy go przechylać.

Grafika gry jest specyficzna, szalona, postacie wyglądają, jakby ktoś ulepił je z plasteliny i przetrącił. Co jest niejako urocze, ale też nie do każdego trafi. Główna postać, lis, jest bardzo wyrazista i ciekawa. Potrafi też zadzwonić do gracza i dać mu specjalne zdanie, mega ciekawy motyw!

Produkcja jest bardzo udana, nie ma niedociągnięć, ma specyficzne rozwiązania. Trzeba mieć jednak na nią albo odpowiedni nastrój, albo po prostu być jej dokładnym targetem.



Ewelina Zdancewicz-Pękala
e.zdancewicz@gazetaolsztynska.pl