100 Twarzy Niepodległej: Jan Boenigk i Juliusz Bursche

2018-03-19 16:40:00(ost. akt: 2018-03-19 16:51:14)
Budynek dawnej polskiej szkoły w Stanclewie gm. Biskupiec

Budynek dawnej polskiej szkoły w Stanclewie gm. Biskupiec

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

W tym roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Choć sytuacja na przełomie wieków na Warmii, Mazurach i Powiślu, była inna niż w Polsce, też mieliśmy swoją historię niepodległości. W naszym cyklu w każdą środę w Gazecie przedstawiamy wielką historię poprzez biografie zwykłych, niezwykłych ludzi: działaczy, nauczycieli, księży, pisarzy, redaktorów.
Mój syn będzie nazywał się po polsku: Mieczysław
Jan BoenigkJan Boenigk (1903-1982)

W 1920 r. Jan Boenigk miał 17 lat. Jego rodzina była w podolsztyńskim Tomaszkowie znana z polskiej postawy. Starszy brat Jana, Franciszek Boenigk, już od lutym 1919 roku był przewodniczącym polskiego Towarzystwa Ludowego we wsi. W dniu plebiscytu, 11 lipca 1920 roku, najbardziej zaangażowani Polacy zebrali się w ogródku Boenigków, gdzie komentowali rozwój sytuacji, a potem fakt przegranej.

„Przegadano całą noc. Jedni przemawiali za opuszczeniem Warmii i przeniesieniem się do kraju, inni temu się stanowczo sprzeciwiali. (…) Byłem najmłodszym wśród nich, z niepokojem śledziłem każdą wypowiedź i czasem na płacz mi się zbierało. Wreszcie odważyłem się wtrącić do rozmowy starszych, powiedziałem, że nic już nam teraz nie pozostało, tylko zdać się na łaskę i niełaskę zwycięzców. Strasznie mnie wtedy wszyscy skrzyczeli…” napisał o tym swoim pierwszym politycznym doświadczeniu we wspomnieniach „Minęły wieki, a myśmy ostali”, wydanych po raz pierwszy po 1957 r., a potem, z uzupełnieniami, w 1971 r.

Jednak Jan Boenigk na kilka lat opuścił Warmię. Jesienią 1921 r. znalazł się w grupie zdolnych chłopców, których Jan Baczewski zawiózł do Lubawy, by uczyli się w tamtejszym seminarium nauczycielskim. Boenigk ukończył je mimo oskarżeń, że „Baczewski wywozi do Polski młodzież w wieku poborowym” i kłopotów paszportowych, z powodu których musiał jeździć przez „zieloną granicę”, żeby dostać się do domu. Po ukończeniu seminarium Boenigk był krótko nauczycielem w Żabinach pod Działdowem, po polskiej stronie granicy, a od 1930 r. na Powiślu, po stronie niemieckiej. Objął wtedy (po Franciszku Barczu) kierownictwo Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię.

Wiele napisał o okolicznościach zakładania polskich szkół (np. w Giławach) i nauczycielach. Szczególnie cenne jest jego świadectwo o Jerzym Lancu i zakończonej jego tragiczną śmiercią w lutym 1932 r. walce o jedyną, polsko-ewangelicką szkołę na Mazurach, w Piasutnie pod Szczytnem. Zaangażowanie Boenigka w polskie szkolnictwo, także w harcerstwo, wystawiało go na szykany. Miał nawet proces karny. Został oskarżony o pomawianie starosty sztumskiego Augusta Franza (objął stanowisko po dojściu w 1933 r. do władzy Hitlera, był z NSDAP), lecz został uniewinniony.

Sprawa toczyła się w 1936 r. przed Sądem Ziemskim w Berlinie-Moabicie. Także aż o sąd w Berlinie oparła się precedensowa sprawa pisowni imienia syna Boenigka, Mieczysława Jerzego, które Niemcy zapisywali jako Mizieslaw Georg. Skończyła się połowicznie, sąd uznał, że imię Mieczysław nie ma niemieckiego odpowiednika i należy je zachować w polskim oryginale, choć na Mieczysława Georga ojciec też się nie zgodził i urzędowej metryki nie podpisał. Jan Boenigk był już wówczas redaktorem „Młodego Polaka w Niemczech” miesięcznika ukazującego się od 1930 r. jako dodatek do „Polaka w Niemczech”, organu Związku Polaków w Niemczech.

Działalność pod znakiem Rodła, w chwili wybuchu wojny, oznaczała dla niego natychmiastowe aresztowanie. Boenigk był więźniem KL Sachsenhausen (nr 6468) a po zwolnieniu wcielony został do Wehrmachtu. Po 1945 r. był jednym z najważniejszych Warmiaków. Zorganizował i kierował Uniwersytetem Ludowym w Jurkowym Młynie pod Morągiem. W grudniu 1956 r. był współautorem memoriału do władz PRL na temat położenia ludności miejscowej. W latach 1957-65 był zastępcą przewodniczącego prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie.
bs


Prosimy, aby nas ewangelików polskich złączono razem
Bp Juliusz Bursche (1862-1942)
Kilka dni temu na berlińskim cmentarzu Reinickendorf polscy i niemieccy luteranie uczcili pamięć Juliusza Bursche. Dopiero jesienią 2017 r. okazało się, że właśnie tam zostały pochowane prochy przedwojennego zwierzchnika Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. 79-letni biskup Bursche zmarł w policyjnym szpitalu w Berlinie 20 lutego 1942 r., od 1939 r. był więźniem KL Sachsenhausen.

Biskup Juliusz Bursche, syn niemieckiego luterańskiego pastora w Zgierzu, doktor teologii, już za carskich czasów został superintedientem generalnym Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Królestwie Polskim. W 1918 roku jednoznacznie poparł odzyskanie niepodległości.

Jako ekspert rządu polskiego brał udział w konferencji pokojowej w Paryżu. 14 lutego 1919 r. złożył tam memoriał w sprawie ewangelików w Księstwie Cieszyńskim, na Śląsku Pruskim i na Mazurach. "Przybyłem do Paryża, ażeby wobec czynników rozstrzygających o przyszłym losie Polski zaświadczyć, jakie są życzenia i pragnienia ewangelików polskich .(…) W Prusach Wschodnich zwłaszcza w jego ośmiu powiatach graniczących z b. Królestwem Polskim, w zwartej masie mieszkają Mazurzy. Jest ich około 300 tysięcy. Przyłączenie tych wszystkich ewangelików polskich do nowej Polski naprawi wiekową krzywdę nam wyrządzoną, wzmocni ewangelicyzm polski i doprowadzi do tego, że w nowej Polsce będzie przeszło milion ewangelików polskich.

Nie żądamy niczyjej krzywdy, nie pragniemy zagarnąć obcych nam żywiołów. Prosimy tylko o to, aby wszystkich nas ewangelików polskich złączono razem i tym umożliwiono nam nasze istnienie, nasz dalszy rozwój", czytamy w memoriale. W kwietniu 1919 r. w odezwie "Bracia Mazurzy", podpisanej także przez prezesa konsystorza, zwracał się o Mazurów bezpośrednio: "Nie wierzcie tym, którzy mówią, że Polska chce wam odebrać świętą ojców wiarę, bo to ludzie źli i przewrotni. Polska chociaż sama przeważnie katolicka, nie będzie wam przeszkadzała w wyznawaniu prastarej waszej wiary ewangelickiej, owszem zapewni wam wolność głoszenia ewangelii i wolność zebrań religijnych".

Po decyzji o plebiscycie biskup Bursche został przewodniczącym Mazurskiego Komitetu Plebiscytowego, powołanego jeszcze w 1919 r. w Warszawie, a w lutym 1920 r. przeniesionego do Olsztyna. Nawet jeśli propagandowe działania komitetu (agitatorzy, ulotki, wiece) nie dały wymiernego efektu, jego historyczne znaczenie jest bezdyskusyjne, a bp. Bursche dalej wspierał Mazurów np. adresowane do nich polskojęzyczne gazety.

Niezwykła była postawa zwierzchnika Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce w 1939 roku. Pod koniec sierpnia wydał odezwę, która w konsekwencji przyniosła mu aresztowanie i śmierć w hitlerowskim obozie. „My, Polacy, ewangelicy, jesteśmy integralną cząstką narodu polskiego – nas nie potrzeba nawet wzywać, abyśmy w dziejowej tej chwili złożyli ofiarę mienia i krwi na ołtarzu dobra Ojczyzny.”

Na postawie: m.in. ks. W.Kurzawa www. luteranie.pl