Nawet karp na świątecznym stole może być podróbką z Chin

2017-12-19 20:00:10(ost. akt: 2017-12-19 14:28:03)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Karp na wigilii to podstawa. Dlatego biznes rybny w grudniu kwitnie. Sklepy zapewniają, że sprzedają karpie tylko z polskich stawów. A tak naprawdę aż co piąty sprzedawany w Polsce karp z polską tradycją ma niewiele wspólnego.
Od największych sieci handlowych po pana Staszka z bazaru — wszyscy biją się w pierś, że sprzedają polskiego karpia. W tym samym czasie w chłodniach i magazynach czeka już 4,4 tysiąca ton importowanej ryby. Karpie pochodzą z Czech, Węgier, Litwy, a nawet z Chin. Taki poziom importu wskazuje, że na święta Polacy zjadają — całkiem nieświadomie — co piątego karpia z importu. To jedno z „bożonarodzeniowych oszustw”, które urzędowe statystyki handlu potwierdzą dopiero za wiele tygodni.

Co roku odławiamy w Polsce około 18,5 tys. ton karpia, a z importu pochodzi ok. 5 tys. ton tej ryby. W 2015 roku na nasz rynek trafiło 3,3 tys. ton karpia z zagranicy. Rok później prawie 4 tys. ton. Ten rok będzie rekordowy. — Nasze święta są bez karpia. Bo ma ości i z roku na rok jest coraz gorszy — zauważa Mirosława Senkbeil z Olsztyna. — Do tego teraz jest drogi i nie mam pewności, skąd jest. Zanim do Polski dopłynie, co z niego zostaje? Ani on smaczny, ani zdrowy. — Tradycja jedzenia karpia powoli zamiera — dodaje Jan Żmuda, przyjaciel pani Mirosławy. — Właśnie przez jego smak…

Hodowcy tłumaczą, że karp jest rybą ciepłolubną, tymczasem w tym roku wiosna nadeszła późno. Ryby zaczęły żerowanie i masowe tycie dopiero w połowie czerwca. Na dodatek ryb już od początku było mniej, bo narybek zdziesiątkowały susze z lat poprzednich. Trzeba więc się jakoś ratować. — To takie ważne, skąd ryba pochodzi? Każda przecież chlupie się w wodzie — mówi pani Teresa z olsztyńskiego Zatorza. — Co roku kupuję karpia w supermarkecie i zawsze mi smakuje. To królewska ryba przecież!

O chińskim karpiu mówi się już od kilku lat. I nabrać się na niego mogą osoby, które nie lubią kupować żywych ryb. Ryba swoje musi przepłynąć, jednak nie samodzielnie, bo kontenerowcem. Filety i tuszki mogą okazać się podróbką, nawet gdy mają etykietę „made in Poland”. Jak to możliwe? Gdy ryba pojawia się w Polsce, musi odleżeć miesiąc w chłodni. Potem oprawia się ją, porcjuje i pakuje. Po tym czasie zgodnie z przepisami produkt ma prawo nazywać się jako „wyprodukowany w Polsce”. Najlepiej więc kupować świeżego karpia z basenu.

Tylko, że tu znowu zaczynają się schody. Bo czy na pewno pochodzi on z Polski?
— Od zawsze importujemy karpia z Czech, Węgier i Litwy — twierdzi Grzegorz Buraczewski, prezes Gospodarstwa Rybackiego z Ełku. — Import zależny jest od pogody w Polsce i wynosi maksymalnie do 30 proc. Polskie karpie są oczywiście lepsze, bo karmimy je zbożem i hodujemy w cyklu trzyletnim. Kraje z południa są cieplejsze i produkują ryby w cyklu dwuletnim. Jednak karmią karpie granulatami, dzięki czemu szybciej rosną. A jakość karmy znacząco zaś wpływa na smak ryby. I po dwóch latach taka ryba trafia już na stół, u nas rośnie rok dłużej.

W głowach namieszać nam mogą też akcje ekologów, żeby nie kupować żywych karpi. Takie są raczej przywożone bezpośrednio do hodowców. Dlatego chętnie sięgamy po oprawione filety, dzwonka i tusze. Karp trzymany w chłodni blednie, a wtedy różnice — na przykład w odcieniach skóry — pomiędzy odmianami pochodzącymi z różnych krajów są już nie do zauważenia. — Chińskie karpie są smuklejsze, węższe. Żartujemy, że to wersja sportowa, wyścigowa — dodaje Grzegorz Buraczewski. — Żywy jednak do Polski nie trafia...

Karpie z importu są też tańsze, a właściwie lepiej powiedzieć — sklepy mniej na nich tracą. Bo nawet karpie z Polski można trafić w okazyjnej cenie. — Karp w markecie jest po 8-9 zł za kilogram, ale to chwyt reklamowy. Bo market taką rybę kupuje od nas po 12 zł za kilogram netto — dodaje Buraczewski. — To polityka wewnętrzna sprzedaży. Niska cena ściąga klienta, który kupi nie tylko karpia, ale do kosza włoży też inne produkty.

Nawet polski karp karpiowi nie równy. — Dobry karp nie ma posmaku błota, ale to stwierdzimy po usmażeniu. Czyli już po zakupie — zauważa Zbigniew Szczepański, ichtiolog z Gospodarstwa Rybackiego Szwaderki. — W sklepie trudno sprawdzić, czy jest smaczny, czy nie. Wyglądają tak samo. A czy tyle samo kosztuje? Myślę, że tańsze karpie mogą być gorsze. Te droższe wymagają bardziej czasochłonnej technologii. Tańsze nie są, jak mówimy w gwarze rybackiej, odpite. Od razu są wyciągane z mułu i jadą do sklepu. Nie są odławiane i wrzucane do świeżej wody, żeby się przefiltrowały.

Jak więc kupić smacznego i polskiego karpia? Żeby nie dać się oszukać, chyba najlepiej wybrać się do któregoś z gospodarstw. Wtedy mamy szansę na prawdziwe polskie święta. W naszym regionie niestety gospodarstw rybnych jest niewiele. Króluje Lubelszczyzna, Małopolska i Wielkopolska.
AR

Komentarze (21) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ewa kasjerka #2401641 | 89.228.*.* 20 gru 2017 12:24

    Karpie z Chin mają 50% domieszki poliestru

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Ułan #2401604 20 gru 2017 11:32

    Mam nowe świąteczne hasło dla KODziarzy - ratuj karpia, zrób aborcję - podaj w galarecie płód.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Steve #2401568 | 188.125.*.* 20 gru 2017 10:33

    Ja już od dawna nie jem ryb ale widziałem wiele takich przypadków. Ryby hodowlane są wypełnione pasożytami. W stawach tak się to mnoży, że już żadne antybiotyki nie pomagają. Dziwię się ludziom, że jeszcze dają się nabierać na tradycyjną rybkę. Więcej toksyn, antybiotyków i pasożytów nie ma w żadnym innym organizmie.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. Edi #2401554 | 83.9.*.* 20 gru 2017 10:11

    Kupiliśmy karpia w Tesco ,bo duże ładne i po 9,90 .Kiedy oprawialiśmy pierwszego i brzuch został rozcięty zaczęły z niego wychodzić takie małe czarne robaki , tego było całe mnóstwo One przysysały się do zlewu i do rąk .Ryby odwieźliśmy do sklepu zostały przyjęte bez problemu , chociaż pani widocznie już znała sprawę powiedziała ,że to są tylko pijawki.Czegoś ta obrzydliwego nigdy nie widziałem .

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. krls #2401550 | 89.228.*.* 20 gru 2017 10:02

      Dopier...lcie jeszcze parę podatków, bo za tanio :) Pamiętaj! Kto daje ten zabiera.

      odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (21)