"Najstarsza z amazonek jest już 30 lat po zabiegu" [ROZMOWA]

2017-11-05 18:30:00(ost. akt: 2017-11-05 16:09:42)

Autor zdjęcia: Archiwum

Co roku na raka piersi w Polsce umiera 6 tys kobiet. To dużo, ale dzięki kampaniom antyrakowym jest szansa, że będzie się to zmieniać. Rozmawiamy z Marianną Kunikowską, prezes olsztyńskich amazonek.
— W listopadzie minęło 25 lat działalności olsztyńskich amazonek. Jak i czy w ogóle zmieniła się świadomość kobiet w tym czasie?
— Amazonki powstały właśnie po to, aby ludzie zdali sobie sprawę, że rak piersi to choroba bardzo niebezpieczna, w zasadzie śmiertelna. Im więcej i głośniej będziemy mówili, że dotknęło to nas, czyli konkretnych osób, tym większa szansa na otwartość i zainteresowanie tematem. Kiedyś, gdy w Kętrzynie powstawał klub, jedna z pań powiedziała, że może ze mną porozmawiać na osobności, ale na pewno nie wystąpi publicznie, bo nie chce, żeby ktokolwiek wiedział...

— Piersi to oznaka kobiecości. Na co dzień je zasłaniamy, pokazujemy tylko w intymnych sytuacjach. Może dlatego, gdy zaczynają chorować, to dla wielu kobiet temat tabu?
— Najprawdopodobniej. Wiele kobiet po prostu się wstydzi. Wstydzi się rozebrać, wstydzi się badań. Dlatego najważniejsza jest, aby już w młodych kobietach budzić świadomość. My jako stowarzyszenie od 2001 r. wchodzimy wszędzie tam, gdzie chcą nas wysłuchać. Odwiedzamy szkoły ponadgimnazjalne, gdzie rozmawiamy z młodzieżą, wręczamy ulotki. Nie ma jakiejś granicy wieku, od której trzeba zacząć się badać. Trzeba to robić, odkąd mamy świadomość, że mamy piersi. Każdy jest zagrożony.

— Ale jesteśmy coraz bardziej otwarte...
— Tak. Na przykład pedagog ze szkoły rolniczo-ogrodniczej z Dobrocina sama zaprosiła nas na prelekcję. O spotkania proszą też Koła Gospodyń Wiejskich. To bardzo cieszy. Choroby nie da się zamieść pod dywan i coraz więcej kobiet o tym wie.

— Prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej, podkreśla, że rak może i powinien być chorobą przewlekłą. Pani jest na to najlepszym przykładem, że rak to nie wyrok.
— Jestem 20 lat po amputacji piersi, najstarsza z amazonek jest już 30 lat po zabiegu. Jest to jak najbardziej choroba przewlekła, ale wszystko zależy od tego, w którym momencie się do lekarza zgłosimy.

— Według danych w ostatniej dekadzie XX wieku kobiety do lekarza zgłaszały się z około trzycentymetrowym guzkiem. W pierwszym 10-leciu XXI wieku średnia wielkość guzka to ok. 1,5 cm.
— Nawet mniej. Ważne, żeby kobiety chciały się badać, żeby nie pozwoliły rakowi rozsiać się po całym organizmie. Przychodnie rozsyłają zaproszenia, które często są niewykorzystywane. Dla mnie to niepojęte, że ktoś proponuje nam coś za darmo, a ja z tego nie skorzystam, bo „a nuż coś wyjdzie, a nuż coś znajdą”.

— Kobiety wolą umierać w nieświadomości?
— Nikt nie chce umierać, ale wolimy udawać, że jest wszystko w porządku, że jakoś to będzie, że samo się wyleczy. Cudów nie ma albo prawie nie ma. Potem za wszelką cenę chcemy cofnąć czas, a niestety dla wielu jest już za późno.

— Dużo osób narzeka na naszą służbę zdrowia.
— Tak, bo nakłady na nią są wciąż za małe, ale w porównaniu z czasami, gdy ja byłam operowana, bardzo dużo się zmieniło. Na plus oczywiście. Jak pojawiał się guz, to od razu trzeba było usuwać całą pierś i wszystkie węzły chłonne. Tak na wszelki wypadek.
Teraz, gdy zgłosi się kobieta z małym guzkiem, to bardzo często ma usunięty tylko guz i na tym się kończy. Teraz jest możliwość w tym samym momencie zrobienia operacji odtwórczej. I jest to refundowane.
W Olsztynie mamy niewielki oddział leczenia raka piersi przy Poliklinice z doskonałymi lekarzami. Wszystkie pacjentki bardzo chwalą sobie pobyt tam. Nie ma co zwlekać. Trzeba iść i albo potwierdzić, albo wykluczyć. Nie każdy guzek okazuje się złośliwy, ale trzeba to sprawdzić, a nie czekać.

— Piersi można przebadać mammografem lub ultrasonografem. Na czym polega różnica?
— USG odróżnia łagodne torbiele od masy będącej złośliwą zmianą. Ale nie wykrywa zwapnień. Jest to badanie zalecane dla kobiet młodszych, które mają w piersiach więcej tkanki gruczołowej. W takiej tkance lepiej się „orientują” właśnie ultradźwięki, a nie promienie rentgenowskie.

— Ile kobiet zrzeszacie?
— W tym momencie na Warmii i Mazurach działa 13 klubów, wiodący w Olsztynie. Zrzeszamy ok. 200 kobiet, a zaczynało ok. 60.

— Amazonki nazywają się ochotniczkami. Kim są ochotniczki? Czym się różnią od zwykłych wolontariuszek?
— Wolontariuszem może być każdy człowiek. Młody, stary, zdrowy, chory. Każdy może szerzyć wiedzę i zachęcać do profilaktyki np. w szkołach. Ochotniczką jest kobieta, która była leczona z powodu raka piersi, oswoiła się ze swoją chorobą, czyli musiało minąć minimum 2 lata od zakończenia leczenia. Następnie przeszła szkolenie u psychoonkologa.
Należy zaznaczyć, że psychoonkologów uprawionych do szkolenia ochotniczek w Polsce jest tylko kilku. Ochotniczki chodzą cztery razy w tygodniu na dwa oddziały w Poliklinice i rozmawiają z chorującymi na raka kobietami.

— Podejrzewam, że ich siła rażenia i dotarcia do kobiet jest większa niż lekarza?
— Gdy lekarz czy psycholog zaczyna mówić, że wszystko będzie dobrze, to kobiety są nieufne. Zdają sobie sprawę, że taka ich praca, że lekarz jest od tego, żeby tak mówić. Gdy przychodzą kobiety, które są żywym przykładem na to, że z raka da się wyjść, to potrafią z chorującą wytworzyć niezwykłą więź. My jesteśmy od tej sfery psychologicznej, lekarze od leczenia. My nie wiemy, czy będzie chemia, czy może lekarz wybierze inną metodę, ale możemy powiedzieć jak się kobieta będzie podczas tej chemii czuła, możemy ją jakoś do tego przygotować i oswoić.

— Czy wśród amazonek zdarzają się mężczyźni?
— Mężczyźni co prawda dużo rzadziej, ale również zapadają na raka sutka. Mogą się zapisywać do amazonek, ale robią to niezwykle rzadko. Osobiście znam jednego z Iławy.
AP

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. gosc #2371466 | 88.156.*.* 10 lis 2017 19:49

    u mojej mamy w badaniu w takim mamobusie wykryto zmiane nowotworowa w bardzo wczesnym stadium conajmniej 5lat wczesniej niz by go sama wyczula w badaniu palpacyjnym wiec warto szkoda tylko ze kobiety przed piedziesiatka nie moga liczyc na darmowe badanie w takim mamobusie a wiele kobiet mlodych zapada na nowotwor piersi

    odpowiedz na ten komentarz

  2. sen #2367857 | 5 lis 2017 20:19

    "a nuż coś wyjdzie, a nuż coś znajdą" to cyba lepiej jeśli znajdą szybciej niż później. Jest szansa jeszcze trochę pożyć. Jeśli nie dla siebie to dla dzieci.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz