Projektant śmieci i menadżer śmierci. Oto zawody przyszłości!

2017-11-02 08:00:38(ost. akt: 2017-11-02 19:31:03)
Zdjęcie jest ilustracją do treści

Zdjęcie jest ilustracją do treści

Autor zdjęcia: Archiwum GO

Elektryk, spawacz i ślusarz — w tych zawodach najbardziej brakuje pracowników. Profesji, gdzie pracownicy mogą dyktować pracodawcom warunki, jest jednak kilkanaście. Ale dzisiejszy fach w ręku za kilka lat może być już niepotrzebny.
Bezrobocie w Polsce spada, ale na Warmii i Mazurach wciąż jest kiepsko. Bez pracy jest u nas 60 tys. 600 osób. Pytanie: nie pracują, bo nie chcą, czy może nie wykonują zawodów, które są dziś najbardziej pożądane?

Na rynku poszukiwani są pracownicy fizyczni — zarówno ci posiadający odpowiednie kwalifikacje, jak i niewykwalifikowani. Brakuje m.in. hydraulików, stolarzy, spawaczy, mechaników, cieśli, operatorów wózków widłowych i tokarzy. Na wagę złota są także samodzielni księgowi, kucharze, krawcy czy fryzjerzy.

Coraz mniej mamy też kierowców. Większość wyjechała za granicę, a niektórzy się przebranżowili. Bo, mimo że stanowiska pracy są, to pensje nie zadowalają.
— Warto być informatykiem — twierdzi Artur Ozga, który pracuje w Niemczech jako monter rusztowań. — Technologicznie cały czas jesteśmy do przodu. Wzięcie mają też dekarze, stolarze, złote rączki. Ale oni uciekają za granicę. W Polsce za mało płacą, a po drugie, pracuje się bez przerwy. Piątki, świątki, od rana do wieczora. Gdy po szkole szukałem pracy, słyszałem: zatrudnilibyśmy pana, gdyby miał pan pięć lat stażu. W jaki sposób miałem go zdobyć? Z wykształcenia jestem technikiem mechanikiem maszyn i urządzeń przemysłowych. Dlatego wyjechałem, przebranżowiłem się i jestem zadowolony.

— Moja mama ma firmę w Niemczech związaną z budowlanką. Zauważa, że polscy pracownicy wracają do kraju. Kiedyś wyjeżdżali na potęgę, dziś rezygnują z emigracji. Bo polscy pracodawcy ich potrzebują — mówi Małgorzata Komor, która sprzedaje ubezpieczenia. — Trzeba mieć tylko fach w ręku.

Ale nie każdy fach ma przyszłość. Wydawałoby się, że taki ślusarz zawsze będzie miał pełne ręce roboty.

— Skończyłem administrację. Później, żeby zarabiać jakieś pieniądze, wyjechałem do Niemiec. Gdy wróciłem, musiałem gdzieś pracować. Dzisiaj dorabiam klucze i obawiam się o swoją przyszłość — mówi nam Daniel, ślusarz z Olsztyna. — Niedługo wszędzie będą automaty dorabiające klucze. Ktoś wymyślił drukarkę 3D i będzie ona coraz bardziej rozpowszechniona. Podobnie było kiedyś z punktami ksero. Dzisiaj każdy może sobie skopiować cokolwiek — jak nie w pracy, to w domu. Świat idzie do przodu.

Najbardziej popularne dzisiaj zawody mogą okazać się niepotrzebne. Pamięta ktoś ceglarza? Albo kuśnierza? Albo klikona? Ten ostatni był krzykaczem miejskim, który rozgłaszał nowiny na terenie miasta. Jego rolę przejął dziennikarz. Według ekspertów rynku pracy, już niedługo do zawodów wymarłych mogą dołączyć też cukiernicy, piekarze, wulkanizatorzy i stolarze.

Powodem jest nie tylko zbyt mała liczba szkół zawodowych, ale i upadek wielkich zakładów, które niegdyś dawały zatrudnienie wielu rzemieślnikom. Również technologia wypiera fachowców. Szacuje się, że ponad połowa istniejących dziś zawodów w ciągu najbliższych lat zniknie.

W ich miejsce powstaną nowe, dziś jeszcze nikomu nieznane zawody. Nikt kiedyś nie dawał szans specjaliście od socjal mediów ani specjaliście ds. analityki internetowej. Dzisiaj zawodem jest też bloger.

W przyszłości normą będzie personal digital curator (osobisty kurator cyfrowy), czyli specjalista, który doradzi, jak kształtować i komunikować nasze życie prywatne i karierę zawodową w sieci. Zatrudnienie znajdzie też garbage designer (projektant śmieci) — zajmie się znajdowaniem nowych zastosowań użytych już materiałów lub przeprojektowywaniem całych firm tak, aby ich produkty były łatwe do przetworzenia przez innych.

Zadziwiać może zawód healthcare navigator
(doradca ds. opieki zdrowotnej) — on pomoże podczas nawigowania w labiryntach złożonych systemów opieki zdrowotnej. A już na pewno nieprawdopodobny wydawać się może zawód digital death manager (manager śmierci cyfrowej) — on z kolei zakończy nasze życie w sieci.

Zdaniem ekspertów, aż 60 proc. zawodów, w których będziemy pracować za 10 lat, jeszcze nie istnieje. Potwierdza to Microsoft szacujący, że ponad połowa dzieci rozpoczynających właśnie naukę będzie zajmowała się tematami, które dziś brzmią jak science fiction.

— Większość kandydatów idących teraz na studia musi włożyć między bajki to, że zdobędzie jakiś zawód. To nie tyczy się jednak specyficznych studiów: politechnicznych czy medycznych. Inne są pod znakiem zapytania — zaznacza dr Jacek Poniedziałek, socjolog z UWM.

I dodaje: — Nie można też mówić, że gdy studiuje się filozofię czy socjologię, a więc humanistyczne kierunki, nie znajdzie się pracy. To bzdura, bo idąc na studia zawodowe, na które dzisiaj jest zapotrzebowanie, za kilka lat może nie być popytu. Natomiast jeśli człowiek solidnie i klasycznie się wykształci, to otworzy sobie głowę na nowy świat i dostosuje się do każdej profesji. Nie będzie patrzył jednostronnie.

Ważne są szerokie kompetencje, bo nie wiemy, w jakich zawodach będziemy pracować w przyszłości. Przykład? Dziesięć lat temu nikt nie szkolił do trendsettingu (kreowanie trendów, zachowań i sposobów korzystania z danej marki — red.). Żeby dzisiaj to robić, trzeba mieć coś w głowie i mieć odniesienie do współczesnego świata. Musimy mieć szerokie kompetencje — społeczne i technologiczne, które pozwolą nam się dostosować.
ar

Komentarze (11) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ? #2366230 | 81.190.*.* 3 lis 2017 08:51

    Co to za brednie. W naszym regionie jest kiepsko, bo po prostu w niektórych zawodach (np. technicznych) nie ma tu gdzie pracować. Może i rzeczywiście brakuje elektryków, spawaczy i ślusarzy, ale dlatego, że ludzie nie chcą pracować za najniższą krajową. Osobiście po 11 latach kształcenia technicznego (5 lat technikum i 6 studiów zaocznych mgr inż.) pierdzę w stołek w urzędzie, bo pensja tutaj bije na głowę to, co mi proponują na rozmowach na stanowiska "po kierunku". A i robota czysta, siedząca i w cieple. Jedyna wada to, że dalej nie mogę do urzędowej głupoty przywyknąć.

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. wojtek #2366031 | 94.254.*.* 2 lis 2017 20:53

      Elektryk w Olsztynie, 2 tys brutto, coś tam placone jeszcze pod stołem, traktowany jak smieć, wegetowanie od 1 do 1. Elektryk w UK 3200-4000 funtów netto, wakacje, dobre auto, przyszłość. Nigdy nie wrócę ro cebulandii, szczególnie tej olsztyńskiej.

      Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)

      1. a dziwka #2366162 | 188.146.*.* 3 lis 2017 06:50

        zawsze będzie dziwką bez względu na czasy :)

        Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. No future! #2366392 | 89.228.*.* 3 lis 2017 12:29

          "W przyszłości normą będzie personal digital curator (osobisty kurator cyfrowy), czyli specjalista, który doradzi, jak kształtować i komunikować nasze życie prywatne i karierę zawodową w sieci" Permanentna inwigilacja. Może na uniwersytecie warminsko mazurskim otworzą nowy kierunek: "Inwigilacja cyfrowa".

          Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

        2. Edyta #2366057 | 88.156.*.* 2 lis 2017 21:29

          Ja kobieta ślusarz i co nie ma pracy bo....baba. A za tyś to z sklepie robie,chyba też wyjade

          Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          Pokaż wszystkie komentarze (11)