Od miłości do nienawiści

2017-10-06 14:00:00(ost. akt: 2017-10-06 14:10:15)
Robert Lewandowski

Robert Lewandowski

Autor zdjęcia: Wikipedia.org

Zwycięzcy starożytnych igrzysk olimpijskich początkowo nagradzani byli jedynie wieńcami z gałązek oliwnych, dopiero potem pojawiły się inne nagrody, m.in. pieniądze. Ale jednocześnie zdobywali sławę, stawali się herosami, o których pieśni śpiewano i którym stawiano pomniki.
Od tego czasu zmieniła się w zasadzie jedynie skala, bo wybitni sportowcy zdobywają sławę nie tylko w Grecji, ale na całym świecie, a i pieniądze też dostają zupełnie inne. Najbardziej chyba zmienił się jednak stosunek kibiców do sportowych idoli.

O ile jeszcze kilkadziesiąt lat temu sportowców podziwiano w chwilach ich triumfu i krytykowano po porażkach, o tyle dzisiaj nawet po najbardziej spektakularnych zwycięstwach zawsze się znajdzie mniejsza lub większa grupka, która do beczki miodu będzie chciała dodać chociażby łyżkę dziegciu.

W ostatnich latach z czołówki polskich sportowców chyba tylko Adam Małysz uniknął większej krytyki, chociaż jak narty zamienił na rajdowe auta to już takich sukcesów nie odnosił. Dla odmiany Robert Lewandowski cały czas siedzi na sportowym szczycie, ale jest tam dość niewygodnie (jak to na szczycie). Wystarczy więc, że nóżka mu się trochę omsknie (na przykład strzeli tylko jednego gola), a natychmiast z internetowych czeluści wyłonią się tysiące trolli, by „Lewego” jakimś gównem obsmarować. A jak się nie da, to chociaż jego żonę, bo za ładna, za inteligentna i zbyt często w mediach ją pokazują.

A jak już jesteśmy przy piłkarzach, to warto wspomnieć o Legii i jej „sympatykach”, którzy po porażce z Lechem zrobili nocny najazd na stadion, by piłkarzy trochę obić. Cóż, jedni kupują koszulki z nazwiskami swoich idoli, a drudzy tym idolom po prostu koszulki ściągają z pleców.

Artur Dryhynycz

PS. Po trzech bramkach w meczu z Armenią Lewandowski znowu jest naszym bohaterem narodowym. Miejmy nadzieję, że to się nie zmieni po meczu z Czarnogórą.