Czemu dzieciaki zbierają Świeżaki?

2017-10-06 07:15:00(ost. akt: 2017-10-05 15:19:38)

Autor zdjęcia: Agnieszka Porowska

Ruszyła kolejna edycja promocji w jednej z największych sieci dyskontów w Polsce. Tysiące rodziców z dziećmi codziennie wyrusza do konkretnego sklepu, żeby zbierać punkty. Potem zamieniają je na pluszaki. Po co to robią?
Zaczyna się niewinnie: pewnego dnia wchodzimy do sklepu po codzienne zakupy. Chleb, mleko, jakieś warzywa. Przy płaceniu kasjerka proponuje nam kolorową naklejkę i bloczek do wklejania. Gdy uzbieramy ich 40, to „za darmo” dostaniemy uśmiechniętą maskotkę.

Na początku wydaje nam się, że to dużo. Ale po kilku tygodniach pluszak przedstawiający brokuł wskakuje w nasze ręce. Dumni, jakbyśmy własnoręcznie upolowali mamuta, niesiemy zdobycz do domu i wręczamy dziecku. Nierzadko tłumaczymy mu, jak udało nam się go zdobyć.

Szybko okazuje się, że ów brokuł nie jest sam, bo w sklepie zostały jego siostry i bracia — bakłażan czy truskaweczka. Tak rusza cała ta machina i od tej pory zakupy robimy tylko w tym określonym dyskoncie. Na półce w pokoju dziecięcym lądują kolejne maskotki. W pogoń za Świeżakami wikłamy nieraz całą rodzinę, sąsiadów i kolegów z pracy. O popularności maskotek świadczą choćby takie wpisy na naszym facebooku: Mój wnuk ma osiem i pół roku i ze wszystkimi śpi — pisze pani Elżbieta.

Czy naprawdę jest się o co bić? Przecież to tylko zwykła, warta kilkanaście złotych zabawka. Dlaczego tak rozpala nasze żądze? Prowadzona promocja ma, według przekazu marketingowego, zachęcić dzieci do spożywania warzyw i owoców. Odpowiedzmy sobie szczerze: czy nasze dzieci zaczęły jeść ich więcej?
— Na początku myślałam, że gdy mój syn zobaczy inne oblicze bakłażana niż tylko takie na talerzu, to coś zaskoczy i choćby z ciekawości będzie chciał spróbować, jak smakuje taka smażona wersja pluszowego bakłażana. Niestety warzyw jak nie jadł, tak nie je. A Świeżaki dalej zbieramy, bo tak już się utarło i tak robią inni — opowiada pani Justyna, mama 5-letniego Dominika.

Wychodzi na to, że dla wielu z nas to presja społeczeństwa jest tym, co determinuje miejsce robionych przez nas zakupów. A gdy w grę wchodzą potrzeby naszego dziecka, to już w ogóle stajemy na głowie żeby je zaspokoić. Lęk przed odrzuceniem jest zbyt silny.

Zdobywamy tak pożądane przez dzieci zabawki, a potem żałujemy.
— Szał nie szał... Potem dzieciaki się nudzą i pluszaki idą won, bo są zbieraczami kurzu. Rodzice zbierają i kupują, bo jednak moda wśród dzieci jest. Idziesz do przedszkola. Jedno dziecko ma, drugie po czasie też pojawia się z tą maskotka. I tak idzie dalej. Każde dziecko chce je mieć, bo ma kolega — pisze na naszym forum Pati Patka.

W jednym z olsztyńskich sklepów wisi kartka, że Świeżaka w regularnej cenie teraz nie można kupić, że wymieniane są tylko na naklejki. Ale i tak nierzadko idziemy na skróty. W internecie handel Świeżakami kwitnie. Jak w każdym „biznesie” trzeba uważać na oszustów.

— Moja koleżanka dostała informację, że jeśli wyśle płatnego sms-a na podany adres, to oni wyślą jej paczką brakujące do kolekcji Świeżaki. Poszła jednak po rozum do głowy i tego nie zrobiła — opowiada pani Karolina.

Skąd ten owczy pęd dzieci i ich rodziców za Świeżakami? — Ludzie mają naturę zbieracza. Kiedyś kolekcjonowano etykiety od zapałek czy kapsle. To, co zbieramy, w pewien sposób determinuje, kim jesteśmy, jak jesteśmy odbierani przez społeczeństwo. Są tacy, którzy zbierają dzieła sztuki czy drogie samochody — komentuje, prof. Marek Sokołowski, socjolog z UWM.

I dodaje: — Samo zbieranie nie jest niczym złym, uczy np. systematyczności. Problem w tym, że wielkie koncerny nauczyły się to wykorzystywać. Żerować na naszych pierwotnych instynktach. Warto pamiętać, że w akcji nie chodzi o pluszaki i o zdrową dietę najmłodszych, a tworzenie programów lojalnościowych, które przywiązują nas to danej marki. Najgorsze jest to, że w te świadomie skonstruowane zabiegi marketingowe wkręcani są już najmłodsi. To niebezpieczne.

W jednym z olsztyńskich przedszkoli przy ul. Dworcowej prawie wszystkie dzieci znają drogę do najbliższego dyskontu, w którym można dostać Świeżaka. Większość bez trudu jest w stanie wymienić nazwę sklepu i sposób zdobywania zabawek. Ale czy to dobrze?

Agnieszka Porowska


Komentarze (46) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Roman Syrena Leopard II #2344659 | 88.156.*.* 6 paź 2017 07:39

    W tych konkretnych dyskontach niech lepiej wezmą się za porządek. A czy przepisy BHP pozwalają na lawirowanie pomiędzy klientami paleciakiem z pełną paletą towaru,tudzież pozostawienie kej bez nadzoru na sklepie bo trzeba lecieć do kasy? Gdzie są odpowiednie służby,które powinny się tym zająć?

    Ocena komentarza: warty uwagi (20) odpowiedz na ten komentarz

  2. JANusz #2344829 | 213.184.*.* 6 paź 2017 10:29

    Na guże rurze na dole kszaki mam horom curke dej mi świerzaki.

    Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Tomasz #2344719 | 94.254.*.* 6 paź 2017 08:33

      ależ bzdetny tekst. wieści na miarę Olsztyna.

      Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

    2. Reklama, reklama... #2345057 | 81.190.*.* 6 paź 2017 15:05

      Pranie mózgu już od rana...

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

    3. co do ostatniego akapitu #2344718 | 89.229.*.* 6 paź 2017 08:33

      wolała by pani redaktor aby dzieci lepiej znały drogę do "małego,osiedlowego sklepiku" gdzie mogą kupić spleśniałe batony albo przeterminowany jogurcik? A widok z okolicznymi żulami w tle-bezcenny...

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (46)