Przejechali setki kilometrów, żeby pobrać się na Mazurach. Wśród nich kongijska modelka

2017-09-23 17:00:31(ost. akt: 2017-09-23 18:37:30)

Autor zdjęcia: Przemysław Sikora

Ślub w górach czy na Mazurach? Można wybierać. To tylko kwestia ceny. Są jednak tacy, których to nie odstrasza. Rozmawiamy z nowożeńcami, którzy zdecydowali się wziąć ślub nad mazurskimi jeziorami. Niektórzy z ich gości nigdy tu nie byli.
On jest kierownikiem robót budowlanych, ona pracuje w elektrociepłowni. Poznali się w autobusie w Krakowie. Wtedy nie sądzili jeszcze, że pewnego dnia trafią razem na Mazury. Dlaczego więc nie rodzinne strony? Jak mówią, chodziło też o to, żeby zorganizować rodzinie wypoczynek. A ta na Mazurach nie była nigdy. Rodzinne wakacje, a ślub… przy okazji.

— A że to ślub, to nie mogli się wykręcić! Nie mieli wyboru — zapewniają Małgorzata i Krzysztof Kulpa. Żeby dotrzeć na ślub musieli pokonać kilkaset kilometrów. Przyjechało trzynaście osób trzema samochodami.

— Jechaliśmy 7 godzin — wspomina Gosia Kulpa. — W sobotę udało nam się tylko zjeść i pójść na basen. Na niedzielę zaplanowaliśmy rejs po jeziorze, a później pojechaliśmy do Wilczego Szańca. Rodzice nie wiedzieli, że takie miejsce istniało w Polsce. A w poniedziałek pobraliśmy się.

Zanim podjęli decyzję o miejscu, zastanawiali się nad górami albo morzem. Wygrały Wielkie Jeziora Mazurskie. Nie zniechęciło ich też 1000 zł, które trzeba zapłacić za ślub w wybranym przez siebie miejscu, innym niż Urząd Stanu Cywilnego.

— Chcieliśmy się kiedyś nauczyć żeglować. To był bodziec! — wspominają. Wśród prezentów ślubnych kursu żeglarskiego nie znaleźli, ale idei nie porzucają. Na razie przygotowują się do kolejnego ślubu.

— Rodziny początkowo nieprzychylnie patrzyły na fakt, że weźmiemy ślub cywilny, ale zapewniliśmy, że za rok weźmiemy drugi ślub. Tym razem w kościele! — deklarują.
Małgorzata Kulpa już wie, jak będzie wyglądać kolejna ceremonia. Tym razem także z dala od rodzinnego Nowego Sącza, bo w Bieszczadach. Najlepiej w drewnianym kościółku w lesie.

— Zastanawiamy się tylko nad weselem — mówi Krzysztof. — Przeraża nas organizacja.
— A tu załatwiliśmy wszystko e-mailowo i telefonicznie. I zajęło nam niecały miesiąc — wspomina krakowianka.

34-letni Tomasz Martyński, znany bardziej jako Thomas Martin, lider zespołu Sunset Strip, na Mazurach zagrał wiele koncertów. To miejsce kojarzy mu się też pozytywnie z innego powodu: jego ojciec Marian Martyński, wieloletni menadżer Laury Łącz, także organizował tu wydarzenia kulturalne.

Ślub był niecodzienny, bo w plenerze. Wybranką muzyka jest 24-letnia Divine Kitenge Aziza, kongijska modelka. Do Polski przyleciała na studia.
— Mama Divine też studiowała kilkadziesiąt lat temu w Łodzi, więc Divine od dziecka miała przekonanie, że Polska to ciekawy kraj — opowiada Tomasz Martyński. — W Polsce wzięła udział w konkursie Miss Egzotica 2015 i wygrała go! Ja zaś szukałem do jednego ze swoich teledysków egzotycznej modelki. Zaproponowałem współpracę i tak się poznaliśmy.

Muzyk nie ukrywa, że jest zauroczony kongijską kulturą. Stąd na ślubie pojawiło się wiele afrykańskich akcentów.
— Przygotowaliśmy kilka rodzajów strojów. Pierwszym był tradycyjny ślubny ubiór, choć moja marynarka była projektowana tak, by odpowiadała plażowemu klimatowi — wspomina Tomasz. — Kiedy zaczęła się zabawa, przebraliśmy się w stroje kongijskie i tu z kolei marynarka wzorowana była na garniturze noszonym przez prezydenta Konga. Te stroje szyliśmy na miarę w Afryce i przywieźliśmy do Polski.

Także w kuchni nie zabrakło afrykańskich potraw. Goście mogli spróbować m.in. pieczonych liści bananowca.

Tomasz Martyński dla swoich gości oprócz tych atrakcji przygotował też spontaniczny występ. — Choć była to oczywiście piosenka dedykowana żonie! — opowiada.

Ani dla 49-letniej Małgorzaty Wilińskiej, ani dla starszego o 6 lat Dariusza Woronowicza ślub na Mazurach nie był pierwszym.
— Każde z nas ma za sobą małżeństwo. Każde z nas pamięta, jak było w urzędzie, 30 lat temu. I to chyba niekoniecznie nam odpowiadało— wspomina Małgorzata Wilińska. Tymczasem na Mazurach od dzieciństwa spędzali wakacje. — Ten sentyment do „naszych” Mazur, wody, przyrody pozostał. Wracamy tu przynajmniej raz w roku. Mąż uprawia sporty motorowodne, wszystko, co marynistyczne ma dla nas wydźwięk emocjonalny.

Poznali się 6 lat temu na zakupach. Ona wybierała akcesoria do decoupage’u, on podpytywał, jak urządzić pokój w domku pod Warszawą.
— To była lakoniczna, grzecznościowa rozmowa, która niczym nie zaowocowała — wspomina Małgorzata, z zawodu przedszkolanka. Potem sytuacja się powtórzyła: Małgorzata i Dariusz się w tym samym salonie po raz drugi. I wtedy już wymienili się numerami.

— Zamieszkaliśmy razem. Mój mąż bardzo nie lubił określenia „konkubent”, „konkubina” — wspomina. — Któregoś dnia poprosił, bym za niego wyszła. Nigdy nie zapierałam się, że tego nie zrobię, ale pomyślałam, że czasami trzeba dać sobie szansę, żeby coś się zadziało od nowa.
Małgorzata powiedziała „tak”. W Wigilię powtórzyli zaręczyny, z pierścionkiem i w towarzystwie dorosłych już dzieci.

— To była dla nas wielka radość! Dzieci natychmiast pytały o termin — opowiada.
Przed ślubem w plenerze miała tylko jedną obawę: czy wynajęta do przystrojenia miejsca firma podoła urzędowym wymogom.
— Przyjeżdżali z Olsztyna, ja z Warszawy. Porozumiewaliśmy się wyłącznie e-mailem — tłumaczy. — W miejscu ślubu musi znaleźć się m.in. godło Polski. Nie wiedziałam, czy zdążą. Moje wątpliwości rozwiały się, gdy zadzwonił menedżer hotelu, że przygotowania ruszyły.

Czym dla Małgorzaty różnił się ślub w plenerze od tego zawartego w USC?
— Ślub w tym wieku to zupełnie inne przedsięwzięcie niż kiedy ma się 20 lat. Wtedy w tle stali rodzice, który podpowiadali. Dziś doświadczenie życiowo nauczyło nas, że warto mieć plan, nie działać chaotycznie.
Nie przerażało jej także dodatkowe 1000 złotych, które wiązało się z przyjazdem urzędnika w wybrane miejsce.

— Może faktycznie nie jest to mała kwota, ale w pewnym wieku system wartości się zmienia. Dla satysfakcji przyjmuje się to jako cenę, którą należy ponieść, żeby sprawić sobie przyjemność.

Tymczasem śluby w plenerze, najczęściej w pobliżu jezior, to na Mazurach praktyka wcale nierzadka. W Mikołajkach jedna czwarta zawieranych tu małżeństw to imprezy plenerowe.

― Tylko w tym sezonie udzieliłam dziesięciu takich ślubów — opowiada Maria Chojnacka z Urzędu Stanu Cywilnego w Mikołajkach. ― Niektórzy chcą pobrać się na statkach, choć ja staram się nie wypływać z parą młodą. Wiadomo, to dla urzędnika krępujące. Goście się bawią, a my robimy to, co należy do naszych obowiązków i wracamy. Wolę jednak udzielać ślubów na brzegu!

Ci, którzy decydują się na taką ceremonię przyjeżdżają zwykle z Warszawy, Szczecina, Łodzi, a nawet, jak w przypadku Małgorzaty i Krzysztofa Kulpów, z południa Polski.

― Myślę, że ci, którzy tu przyjeżdżają po prostu kochają Mazury ― wyjaśnia Maria Chojnacka.

Nadjeziorne śluby to jednak przede wszystkim okazja do spotkania z najbliższymi. I do wypoczynku.
― Świadkowie prosili, żebyśmy jeszcze raz zorganizowali jakąś imprezę, bo dzięki nam wreszcie mieli urlop ― śmieje się Małgorzata Wilińska.

Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. anja z purdy #2335377 | 81.190.*.* 24 wrz 2017 15:20

    u mni na slubi byl tylko cyrwus i soltys,wasza ania z purdy

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. serpiko #2335154 | 5.172.*.* 24 wrz 2017 07:10

      miałem zaszczyt być w Nowym Sączu w ogóle u górali - kłaniam się nisko i pozdrawiam ja spadochroniarz 6 Brygady rodowity człowiek spod Grunwaldu

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. Kamil #2335126 | 89.228.*.* 23 wrz 2017 23:36

      nic szczególnego tylko po co to opisywać...

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    3. 500+ #2335091 | 89.229.*.* 23 wrz 2017 21:50

      A CO MNIE TO OBCHODZI.. NIE SIĘ NAWET ŻENIĄ W KOREI...

      odpowiedz na ten komentarz

    4. dssdsd #2335089 | 176.97.*.* 23 wrz 2017 21:44

      I co on zrobił...szkoda chłopaka...

      Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (12)