Przetrwały Irmę na Kubie

2017-09-15 11:18:14(ost. akt: 2017-09-15 12:40:38)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Jedenaście godzin w prowizorycznym schronie spędziły dwie olsztynianki na Kubie. Tak przetrwały huragan Irma, o którym naukowcy mówią, że był najpotężniejszy w historii. Turystki są już w kraju: musiały opuścić wyspę ponad tydzień wcześniej.
Jolanta Świdwa i Ewa Dorozińska na wycieczkę marzeń wyleciały ponad tydzień temu. Nie spodziewały się, że akurat w tym czasie wyspę nawiedzi taki huragan, jakiego nowożytny świat jeszcze nie widział. Zwłaszcza że sezon huraganowy trwa tutaj przez większość roku. — Nikt chyba nie spodziewa się od razu najgorszego. My też nie sądziłyśmy, że wszystko rozegra się tak dramatycznie i że siła huraganu będzie tak potężna — mówią dzisiaj.

Przywitała je piękna wyspa i uśmiechnięci ludzie. Bardzo szybko jednak, bo już po dwóch dniach, musiały opuścić swój hotel. Zostały ewakuowane, bo już pojawiły się informacje, że Irma będzie pod każdym względem wyjątkowa. Huragan, jakiego dotąd jeszcze nie było. Naukowcy mówią, że odkąd badają huragany, Irma była najsilniejsza. Piąty stopień w pięciostopniowej skali zagrożenia.

Nowy hotel był solidniejszy niż poprzedni. Wydawał się być bezpieczniejszy. Turystki straciły kontakt z rezydentką, Kubanką. — Ale dbał o nas Klaus Herrmann, dyrektor hotelu. On sam jest tam dopiero od czterech lat, więc nie przeżył nic podobnego. Ale dla nas jest bohaterem: nie opuścił nas nawet na chwilę, dbał o to, żebyśmy czuły się bezpieczne, na ile to możliwe w tamtej sytuacji — opowiada Jolanta Świdwa.

Na początku dostały polecenie, aby ukryć się przed Irmą w łazience. Później, kiedy było jasne, że Irma naprawdę nie żartuje, zostały sprowadzone do schronu. Chociaż schron, jak mówią, to za duże słowo. Za schron służyło miejsce na zapleczu, pomieszczenie za kuchnią, z nieszczelnymi drzwiami. — Gdyby przyszła fala, nikt by z tego cało nie wyszedł. Wszyscy mieliśmy tego świadomość od początku. Chodziło raczej o to, żeby wszyscy się lepiej poczuli, że nie są sami, żeby było raźniej. O nic więcej. W tym czasie oko huraganu było zaledwie dwadzieścia kilometrów od nas. Kiedy dostaliśmy informację, że najgorsze nadejdzie za pół godziny, wszyscy zamarli z przerażenia — mówi pani Jolanta. Nie wszyscy jednak zeszli do "schronu". Większość gości pozostała w swoich pokojach. Odmówili zejścia, byli spokojni.

Klaus Herrmann, bohaterski dyrektor, jak mógł, starał się odwrócić uwagę swoich gości od Irmy. Była nawet śpiewaczka, która umilała im czas. Z tego prowizorycznego pomieszczenia razem z innymi gośćmi hotelu wyszły po jedenastu godzinach. Kiedy dyrektor dał sygnał, że najgorsze za nimi, radości nie było końca. — Nikomu z nas fizycznie nic się nie stało, ale zobaczyliśmy koszmarne zniszczenia dookoła. Palmy leżące na ziemi, ptaki, żółwie wyrzucone na plaże. Wieżowce wszystkie bez okien. Pozrywane dachy, pozrywane kable energetyczne — mówi Ewa Dorozińska. One same przez dłuższy czas nie miały dostępu do telewizji. Nie działała także klimatyzacja, kłopoty były z dostępem do wody.

Jak mówią, sytuacja szybko jednak wróciła do normy. — Ale chyba tylko w hotelu. Kubańczycy nie mają niczego. Podczas gdy nam, nawet tuż po huraganie, stoły uginały się od jedzenia, oni zostali bez jedzenia, bez wody pitnej. Turysta jest tutaj bogiem i to strasznie denerwuje. Bo turysta może wszystko, a Kubaczyk nic. Kubańczycy to bardzo mili ludzie, uśmiechnięci na nasz widok. Ale tylko oni wiedzą jaki przeżywają dramat — mówi Jolanta Świdwa. — Oni nie mają tutaj żadnych zabezpieczeń ani miejsc ewakuacji. Zniszczenia usuwają niemal gołymi rękami. Nie ma sensu wysyłać pieniędzy, bo nie trafią one do mieszkańców. Wszystko zabierze państwo albo urzędnicy. — Palmy leżące na ziemi, poprzewracane i połamane, i liście usuwają czymś wyglądającym jak cepy. Nie mają żadnego porządnego sprzętu. Aż się płakać chce, jak się na to patrzy — mówi Ewa Dorozińska. — Świat powinien wysłać na Karaiby pomoc humanitarną. Tutaj większość tych małych wysp została dosłownie zmieciona.

Olsztynianki z Varadero wyleciały we wtorek po południu. Na początku dostały informację, że będą leciały przez Dominikanę do Anglii i dopiero stamtąd do Warszawy. Okazało się jednak, że trafiły prosto do Anglii. Teraz są już w domach. Irma pozostanie w ich wspomnieniach na zawsze. Ewa Dorozińska, która uwielbia podróże i zjechała już pół świata, ma za sobą ciężkie doświadczenia. Po wizycie w Gambii leczyła się przez długie miesiące. Teraz, po Irmie, mówi: — To była nauczka, żeby nie ryzykować życia, bo było na włosku. Jolanta Świdwa: — Ale też żeby niczego nie odkładać na później, bo później może nie być.

Ani Jolanta, ani Ewa nie żałują decyzji o wyjeździe na Kubę. Żałują tylko, że tak ich podróż musiała się skończyć. Musiały ją opuścić, bo rezydentka tłumaczyła, że istnieje zagrożenie chorobami, wielką wodą i bandytyzmem.

Dramatyczna sytuacja jest w Hawanie, stolicy Kuby. Miasto jest zalane i niemal doszczętnie zniszczone. Podobnie jak wiele innych, mniejszych miejscowości, przez które przeszła Irma. Na Karaibach huragan zabił czterdzieści osób.

Małgorzata Kundzicz
m.kundzicz@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. gosia #2330091 | 83.135.*.* 17 wrz 2017 23:17

    nie wiem co wam ignoranci odpowiedziec, ja dzis przyjechalam z Varadero . Jakie idiotki ? nie idiotki tylko zszokowane osoby tak jak ja i tysiace tam ludzi przebywajacych!!!dziekujemy ze zyjemy

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Podróżnik #2329033 | 83.6.*.* 15 wrz 2017 22:40

      Klaus Herrmann, bohaterski dyrektor - pozytywny niemiecki bohater??? Wielkie podróżniczki bywalczynie hoteli??? Varadero - owszem piękne, ale czy to jest zwiedzanie Kuby? Pobyt w hotelu? Wylot na Karaiby kiedy prognozy jednoznacznie zapowiadają nadejście huraganu. Gambia? Pewnie też w hotelu. Dawno nie czytałem większego bełkotu. Ani redaktor, ani bohaterki nie robią wrażenia. Bezmyślność - tylko to mogę napisać. Na marginesie dodam, że z plecakiem zwiedziłem ok. 70 państw naszego globu.

      Ocena komentarza: warty uwagi (15) odpowiedz na ten komentarz

    2. Hahaha #2328774 | 213.73.*.* 15 wrz 2017 15:25

      Średnio rozgarnięty człowiek, wybierając się na daleką wycieczkę, sprawdza, jaka ma być pogoda i jakie warunki panują w miejscu, do którego się jedzie. Nie wierzę też, że dwóch idiotek nikt nie ostrzegał przed huraganem. Trzeba się cieszyć, że swojej bezmyślności nie przypłaciły życiem. Chociaż w tym przypadku byłby to sztandarowy przykład działania selekcji naturalnej.

      Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)