Kiedyś płaciło się złotem, dzisiaj płaci się danymi

2017-08-29 20:30:00(ost. akt: 2017-08-29 13:56:40)
Zdjęcie jest ilustracją do treści

Zdjęcie jest ilustracją do treści

Autor zdjęcia: pixabay.com

Imię, nazwisko, numer telefon, PESEL. Każda z tych informacji ma swoją cenę, każdą można kupić lub sprzedać. Nasze dane osobowe to waluta XXI wieku. Gorzej, gdy trafi w niepowołane ręce… A oszuści coraz częściej na nas polują.
Portfela czy kluczy łatwo przypilnować, raczej nikt nam ich nie ukradnie. A co z danymi osobowymi? Czasami wpadamy w tarapaty i to na własne życzenie. Co trzeci Polak odczuwa na własnej skórze, że jego dane osobowe wymknęły się spod kontroli. Najczęściej odbieramy niechciane telefony lub e-maile z ofertami, ale zdarzają się także próby wyłudzeń kredytów. Jest się więc czego bać? 90 proc. z nas podkreśla, że jest świadoma zagrożeń, ale z czujnością już gorzej.

— W komentarzach na jakimś forum podałam swojego mejla. Chciałam być uczynna, a później musiałam zmienić adres. Skrzynkę zasypywały mi e-maile reklamowe — skarży się Patrycja Kibiś, młoda mama. — Kiedyś mój dziadek bezwiednie podał swoje dane. Miał problemy z pamięcią i nie potrafił zrozumieć, że nie zawsze słowo pisane rozumie się dosłownie. Myślał, że wygrał samochód, a tak naprawdę miał tylko okazję wziąć udział w loterii. Kilka razy prosiliśmy organizatora o usunięcie jego danych, ale bez skutku. Materiały o samochodzie cały czas przychodziły.

Dziadek pewny swojej wygranej prosił nas nawet, żebyśmy wybrali kolor z trzech podanych na folderze. Raz nawet dostał w kopercie kluczyk, był pewien, że otworzy nim swój samochód. Wtedy zagroziliśmy, że pozwiemy organizatora o nękanie starszego człowieka. Dopiero wtedy usunął dane.

Ludzie nie mają pojęcia, co się dzieje z danymi na ich temat — podkreśla Tomasz Zawadzki, informatyk. — Unikam podawania danych w różnych ankietach, bo wiem, że firma nie prosi o nie bez powodu. Nawet jeżeli jest klauzula, że dane nie zostaną udostępnione osobom trzecim, nie mamy takiej pewności. W żadnym wypadku nie wolno podawać adresu zamieszkania, numeru i serii dowodu oraz numeru PESEL. Nasz telefon też nie jest nikomu obcemu potrzebny. Łatwo podpiąć płatne usługi pod dany numer. Oczywiście często musimy podać swoje dane, żeby aktywować jakąś usługę. Wypełniamy formularz i zakładamy darmowe konto. Ale serwisy biorą nas pod włos — jeśli dostajemy dostęp do oprogramowania lub aplikacji, zazwyczaj płacimy za to danymi osobowymi. Dzisiaj nie ma nic za darmo.

Prywatne informacje to waluta XXI wieku. Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Przykład? W sieci aż roi się od ogłoszeń oferujących poufne informacje. „Dane osobowe kompletne: PESEL itp. itd. Jak w temacie. Bardzo duża ilość danych osobowych na sprzedaż. Zainteresowanych proszę o kontakt. 1 zł”. Koszty takich informacji uzależnione są oczywiście od rodzaju danych, a podawana cena jest najczęściej ceną jednego rekordu w bazie. I właśnie dlatego większość z nas odbiera niechciane telefony z ofertami marketingowymi (83 proc.) i e-maile (79 proc.).

Spam to jednak pikuś. Może być gorzej. 6 proc. Polaków przyznaje, że ktoś podszył się pod nich i zaciągnął pożyczkę. Krajowy Rejestr Długów dorzuca do tego fakty — banki w każdym roku wyłapują ponad 100 tysięcy przypadków prób wyłudzeń kredytów o wartości 250-300 mln zł na podstawie cudzych dokumentów. I nie chodzi tu tylko o skradzione dokumenty.

— Pozostawienie w zastaw dowodu osobistego może mieć negatywne skutki. Nie wiemy, komu zostawiamy ten dowód osobisty, a wykonanie fotokopii trwa ułamki sekund — podkreśla Marcin Zadrożny, rzecznik prasowy Fundacji Wiedza To Bezpieczeństwo. — Jeśli dowód osobisty lub jego fotokopia dostanie się w niepowołane ręce, na nasze nazwisko może zostać zaciągnięta pożyczka w parabanku, może też zostać wypożyczony samochód.

Wymyślono tysiące sposobów na wyłudzanie danych osobowych — numerów kont bankowych czy kart kredytowych, adresów zamieszkania i PESEL. Wszystkie bazują na ludzkich ułomnościach: nadmiernej ufności, naiwności, lenistwie, zapominalstwie i niedbalstwie. I chęci zysku.

W ostatnim czasie popularną metodą jest informowanie internautów o wygranej. Trzeba tylko podać swoje dane osobowe i potwierdzić nagrodę. Niby wiemy, że mamy uważać, ale z trudem nam to przychodzi. Co drugi z nas uważa, że kradzież danych raczej go nie spotka. Co trzeci ma natomiast pełne zaufanie do osób trzecich. Do tego stopnia, że nie wiążemy niechcianych e-maili z kradzieżą naszych danych. Dlatego rzadko też zgłaszamy naruszenie prawa do prywatności. Robi to zaledwie 35 proc. poszkodowanych. Większość z nich twierdzi, że jest to zbyt problematyczne lub uważa, że nie stało się nic poważnego. Zdecydowana większość jest przeświadczona, że są to czyny o niskiej szkodliwości.

— Nie czuję, żeby moje dane zostały gdzieś wykorzystane — twierdzi Krzysztof Kałudziński, handlowiec i tata Kingi, Kornelii i Kamila. — Znajomi też się na to nie skarżą. Może mamy większe problemy niż wykorzystanie przez kogoś naszych danych? Może tego nie zauważamy? Na pewno jestem ostrożny i tego uczę też moje dzieci. Bo strzeżonego Pan Bóg strzeże.
ar

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Olo #2316830 | 89.228.*.* 30 sie 2017 11:00

    A gdzie jest państwo? Konstytucyjny obrońca obywatela ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz