Nad Krzywym w Olsztynie jest lepiej niż nad Balatonem, chociaż ryb o wiele mniej [FILM]

2017-08-26 20:30:09(ost. akt: 2017-08-26 20:32:26)
Zdjęcie jest ilustracją treści

Zdjęcie jest ilustracją treści

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Na środku jeziora można milczeć, ale można też rozmawiać. Dlatego wypływamy na wody Krzywego i gawędzimy z każdym, kto czuje się jak ryba w wodzie na kajaku, na łódce, żaglówce. Okazuje się, że sporo się można dowiedzieć, gdy do brzegu daleko.
Trzeba mi wielkiej wody… Na wszystkie moje pogody i niepogody duszy mej. Tak śpiewa Maryla Rodowicz. I ma sporo racji, bo gdy ucieka się z lądu, ucieka też się od problemów. A może właśnie zabiera się ze sobą? Ale gdy wiatr we włosach, o rzeczywistości trudniej myśleć. Podobno. Dlatego wypływamy na środek jeziora i rozmawiamy z ludźmi — o wszystkim i o niczym. Okazuje się, że te rozmowy bywają czasem ciekawsze niż na lądzie… gdzie często wcale ze sobą nie rozmawiamy.

Pogoda burzowa, ale śmiałków na olsztyńskim Krzywym nie brakuje. Jedni biorą kajaki, inni pływają na żaglówkach, jeszcze inni łowią ryby z łódek. My decydujemy się na rower wodny. Strasznie skrzypi, ale ten typ tak ma. Warkocz fali, jaki zostawiamy za sobą, też ma swój urok. Robimy trochę hałasu, nie ma co kryć.
— Wy mi nie przeszkadzacie! Najwięcej bałaganu robią skutery wodne i motorówki. Kajaki i rowery są w porządku, ryby nie przestraszą — opowiada Władysław Kowalski, emeryt w wielki kapeluszu. Łowi leszcze z łódki. — Ale i tak za dobrze tu nie biorą. Najczęściej płotki, czasem weźmie leszcz, najrzadziej lin. Ale branie zależy i tak od wędkarza. Jasne, ryba ma też swoje humory, ale gdy wędkarz dobrze wrzuci do wody, czyli porządnie nakarmi, ma szanse nałapać. Jest nawet takie powiedzenie wędkarskie: kto sieje, ten zbiera.

Dziś pan Władek ma dobry dzień. Z żółtej reklamówki, którą podpisał czarnym markerem „na ryby”, dumnie wyjmuje dwa leszcze.
— Złapałem na kolację! Ten większy waży ze dwa kilogramy. Mniejszy jest… mniejszy — cieszy się wędkarz. — Ale największy był kiedyś szczupaczek, która miał sześć i pół kilograma. Mierzył metr i pięć centymetrów długości. Sporo osób się nim najadło. Ale całe szczęście, że żona skrobie ryby. I potem je smaży. Bo u nas w małżeństwie role są podzielone. Żona tak lubi jeść ryby, że jest nawet skłonna zjeść rybę już w chwili, gdy zdejmuje są z patelni. Na talerz nie zdąży położyć, a już zje. Dla tego mam wielką frajdę, bo mam dla kogo łapać. A potem żona ma co robić.

Tylko nie zawsze jest co łapać. W Krzywym ryb jest mało.
— Jako wędkarz płacę składki i zezwolenia, a bardzo rzadko to jezioro jest zarybiane. Miasto na tym traci, bo turystów było więcej. Taki Ślązak czy warszawiak by sobie tu przyjechał i połapał. Z rodziną by przyjechał, z synem, z wnukami… Nawet z wnuczką! Bo dziewczynki dzisiaj też chętnie łowią ryby. Moja wnusia na przykład bardzo lubi. Bo to jest przecież hobby! Takie samo jak gra w piłkę czy żeglarstwo. Gdyby w tym jeziorze było dużo ryb, ludzie nie jeździliby wędkować do Norwegii, ale przyjeżdżali by też tutaj. Pamiętam, jak kiedyś byłem nad Balatonem na Węgrzech. Najpierw jeździłem tam zarobić. Najlepiej szły dziecięce ciuszki, a stamtąd przywoziłem dezodoranty. Pojechałem na tydzień, a przywoziłem pół pensji! Później byłem już rekreacyjnie. Wtedy w oko wpadło mi bardzo eleganckie małżeństwo. Niby przyszli na spacerek, ale weszli do przebieralni. Będą się kąpać? Wyszli jednak w strojach plażowych, ale dostosowanych do wędkowania. Wypożyczyli też wędki, wzięli łódeczkę i wypłynęli na środek jeziora. Nie wypatrywałem, co oni tam robią, ale wieczorem widziałem jak wracali. Znowu eleganccy, a w ręku mieli reklamówkę, z której wystawały wielkie rybie ogony. Znaczy, że nałapali! Czy w Olsztynie też nie mogłoby być takich możliwości? Przecież tu jest lepiej niż nad Balatonem.

Tylko czy pan Władek wyciągnął by na środek jeziora swoją żonę?
— Mojej żony nigdy do wody nie ciągnęło. Na szczęście ją zaraziłem — przyznaje. — Najpierw pływaliśmy jachtem. Nie chciała żeglować, ale raz, drugi, trzeci weszła na pokład, a później zejść nie chciała. Pływaliśmy, ja wędkowałem, ona się opalała, potem smażyliśmy sobie rybki, jedliśmy. Czy to nie fajne? Do wędkowania też jej nie ciągnęło. Ale teraz, gdy jest ładna pogoda, mówi: jadę z tobą! Ale ona musi mieć radyjko, kawę w termosie, fotel… Łowić też łowi, ale to ja muszę robaka jej założyć na haczyk, a potem zdjąć rybę, gdy coś wyciągnie z wody. Ale to mi się podoba!



Pogoda też dzisiaj taka, która może się podobać. Jednak tym, którzy mają żagle, taka aura raczej nie w smak. Grupa olsztyniaków na żaglowce wypatruje mocniejszego powiewu.
— Dobrze, że przypływacie. Będziecie nas holować! — woła Dominika Gralewska. — Bo stoimy, a nie tak miało być.
— Gdy wypływaliśmy, wiatr był. Teraz go nie ma — narzeka — Michał Leszek. — Możecie dmuchać w żagle, może ruszymy. Ale póki co wykorzystujemy ten spokój. Za kilka dni będziemy pływać po Jezioraku, więc spisujemy na kartce to, co potrzebujemy. Lista zakupów jest niezbędna. Warunki bezpieczeństwa też trzeba omówić.
Do zapisywania została wytypowana właśnie Dominika. Dziś debiutująca na wodzie.
— Jestem trochę niepocieszona — mówi. — Chłopaki załamani, bo chcieli pokazać jak fajnie się pływa na żaglach, a tu taka cisza. Chciałam poczuć, czym są przechyły, ale chyba nic z tego.
— Miejmy nadzieję, że jeszcze trochę powieje! Musimy dopłynąć do brzegu, bo musimy dzieciaki z przedszkola odebrać! — dodaje Michał Gralewski. — Szkoda, że dziś taka pogoda, bo rzadko pływamy. Czas nie pozwala. A kiedy znaleźliśmy już trochę wolnego, wiatr nam krzyżuje plany.
Po Jezioraku będą pływać już w większym składzie — czworo dorosłych i trójka dzieci. O ile uda się je odebrać z przedszkola na czas…

Michał Chyży też wraca właśnie na brzeg — zamiast stać na desce, odpycha się rękami, żeby dobić do brzegu. Gdy wiatru nie ma, żadna uciecha w windsurfingu. Aż przykro patrzeć, gdy żagiel spokojnie kołysze się na wodzie.
— Nie ma dziś wiatru, więc trudno surfować — mówi Michał, który spędza wakacje w Olsztynie. — Nauczyłem się windsurfingu w zeszłym roku. Zapisałem się na kolonie, dali mi deskę i spróbowałem. Po tygodniu zrezygnowałem i od tamtego czasu przychodzę sam. Można powiedzieć, że sam się nauczyłem pływać. Wcześniej zrobiłem patent żeglarski, czyli zawsze ciągnęło mnie do wody. Mieszkam jednak w Warszawie. Na szczęście w Olsztynie mam drugie mieszkanie i dzięki temu, że jestem tu w wakacje, mogę pływać codziennie. O ile wieje. Swojej deski jednak nie mam. Za każdym razem wypożyczam.

Wiatr się zrywa, nawet zaczyna trochę kropić. Ale nikomu to nie przeszkadza — rowerzyści w oddali pedałują, kajakarze wiosłują. Pan Piotr Ojciec z synem Wojtkiem przyjechali nawet z Kociewa, żeby popływać. Za nic z wody nie wyjdą.
— Córka była na obozie żeglarskim, więc wykorzystaliśmy okazję i przyjechaliśmy — opowiada Piotr Bebel. — I gdy tak pływamy, sporo rozmawiamy. Ale nie o problemach, bo nie od tego są wakacje. Takie tematy porusza się w domu i trzeba je rozwiązać. Latem trzeba odpocząć od codziennych obowiązków. A pracę mam ciekawą… Jestem przedszkolanką! Głowa na środku jeziora najlepiej mi odpoczywa. Cisza, spokój. Ale dzieci też są fajne — tym bardziej, że każde jest inne. Zaskakują mnie, kiedy wolą mnie, a nie moją żonę, z którą prowadzę przedszkole. Przez pierwszy okres czują do mnie dystans, a lgną do żony. Ona ma po dojście do dzieci, jak to kobieta. Po pewnym czasie maluchy i do mnie nabierają zaufania.

Pan Piotr z Kociewia za pracą wyjechał do Anglii.
— Tam łatwiej jest robić biznes. Nie ma takiej biurokracji jak w Polsce — tłumaczy. — Znam kilku Polaków, którzy prowadzą przedszkola. To ciekawy biznes, można prowadzić go w domu, nie ma szefa, a do tego praca z dziećmi jest ciekawsza niż układanie marchewki w supermarkecie. Z dziećmi można posadzić marchewkę, to lubią. Czy można też wypić sok marchewkowy? W Anglii warzywa mają bardzo dużo cukru, więc nie warto. Gdy dajemy dzieciom warzywa, nie powinny już jeść owoców. Dlatego lepiej, gdy piją wodę.

Spokój na wodzie czasem popłaca. Może nie taki dosłowny, bo żeglarze go przeklinają. Ważny jest, jak to mówią inni, spokój ducha.
— Gdy wypływaliśmy, pokłóciliśmy się, w którą stronę mamy płynąć — zdradza Karolina Wołonkiewicz. — To dowodzi, że można się pokłócić nawet w kajaku! W dodatku kolega jeszcze mocno kołysał, żeby mnie przestraszyć.
— Ale można się też pogodzić — dodaje Kuba Sobczyk. — Pływanie jest fajne, na pewno uspokaja. A jeśli już się kłócimy, to bardziej z żartem niż na serio. Tym bardziej na jeziorze w Olsztynie. Tu naprawdę jest ładnie i można pływać we wszystkie strony. I teraz też już na nas czas!
Karolina z Kubą odpływają, a my wracamy na brzeg. Ale to nic nie zmienia. Rozmowy na środku jeziora toczą się cały czas.

Komentarze (19) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. morzech #2321430 | 46.76.*.* 5 wrz 2017 21:31

    sprawa necierpiaca zwłoki

    odpowiedz na ten komentarz

  2. asd #2318721 | 95.160.*.* 1 wrz 2017 17:41

    ryba jest , tylko bardziej cwana niż kiedyś i bardziej cwana od tych poparancow z sondami, siatkami i pizdziotkami. Kiedyś wystarczył kij i żyłka, a teraz wiecej sprzetu niz talentu i nic złowić nie umieją. ot czasy

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Jakub #2315652 | 28 sie 2017 17:39

      Dzień, w którym zaczną po jeziorze pływać zdechłe ryby jak w Balatonie wcale nie jest taki odległy. Stopień zdegradowania obydwu akwenów jest porównywalny. Jeszcze więcej bud nastawiajcie to proces znacznie przyspieszy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

    2. wstg #2315623 | 46.230.*.* 28 sie 2017 16:58

      Krzywe to są ryje niektórych komentujących. A jezioro nazywa się Ukiel i to jest bardzo stara nazwa, jeszcze sprzed najazdu krzyżackiego (a właściwie polsko-krzyżackiego... na taką informację ryje niektórych z pewnością jeszcze bardziej się wykrzywią)

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. Wreszcie #2315468 | 188.146.*.* 28 sie 2017 11:44

        Krzywe a nie jakiś Ukiel.

        Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (19)