Praca z psem ratownikiem to związek na całe życie

2017-07-16 19:00:00(ost. akt: 2017-07-16 10:43:13)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

To związek na całe życie — mówi Bernard Kemesies o wyjątkowej więzi, jaka łączy go z nowofundlandem Bungee, psem ratownikiem. Dzięki niemu spełnia swoje marzenia i cieszy się, że wspólnie mogą pomagać ludziom w potrzebie.
Kiedyś nowofundlandy pomagały człowiekowi... — W polowaniach na niedźwiedzie, a także rybakom przy wyciąganiu sieci — opowiada Bernard Kemesies z Olsztyna. — Dopiero później zaczęto szkolić je do ratowania ludzi.
Siedmioletni nowofundland Bungee został wyszkolony na ratownika wodnego. Jego właścicielem i przewodnikiem jest właśnie Bernard Kemesies z Olsztyna.
— Wybór tego psa był świadomy. Od zawsze wiedziałem, że będę z nim pływał i że to właśnie w tym kierunku będę go szkolił. Dzięki niemu spełniam swoje marzenia i cieszę się, że razem pomagamy ludziom — mówi.

Bungee nie jest pierwszym psem, z którym współpracuje. — To mój drugi pies. Wcześniej mieliśmy sunię, która też była szkolona na psa ratownika. Była jego matką. Odeszła w zeszłym roku. Bungee uczył się przy niej, jak był szczeniakiem — mówi.

Czy przygotowanie nufka (bo tak właściciele nowofundlandów często nazywają swoje zwierzęta) do pracy w charakterze ratownika jest trudne? Niespecjalnie. Jest jednak bardzo czasochłonne i wymaga wielu poświęceń.
— Tresura zaczyna się, gdy pies ma około dwóch lat i jest już w miarę ułożony — opowiada Bernard Kemesies. — Wtedy można rozpocząć pracę. Są różne etapy szkolenia. Zdaje się również egzaminy — wylicza przewodnik.

Nie jest jednak tak, że po przejściu szkolenia i zaliczeniu niezbędnych egzaminów pies przestaje regularnie trenować. — Tym psom musimy poświęcać dużo czasu. Trzeba z nimi pracować. I obaj musimy kochać wodę. Codziennie jesteśmy nad jeziorem. Godzinę poświęcamy na trening, a później jest zabawa — opisuje Kemesies. — Praca wygląda tak, że wsiadamy na łódź i płyniemy z ratownikami, bo oni też się doszkalają. Wtedy pies aportuje, pływa z wiosłem, które np. musi dostarczyć do łodzi. Reaguje również na komendy. Potrafi złapać za linę i holować łódź do brzegu. Potrafi też holować ludzi przytomnych i nieprzytomnych.

Ma specjalną kamizelkę, którą zakłada się do pracy. Jeśli osoba tonie, to ja wydaję komendę i pies do niej płynie. W przypadku, gdy osoba jest przytomna, to chwyta się kamizelki, na której są specjalne uchwyty i Bungee holuje ją do brzegu. Jeśli jednak człowiek jest nieprzytomny, to wtedy pies łapie go za nadgarstek. Generalnie z psem trzeba cały czas pracować, żeby to wszystko utrwalać i udoskonalać. Im więcej pracy włożymy, tym pies lepieju ją wykonuje.
Przewodnicy organizują również specjalne spotkania, w trakcie których zwierzęta są szkolone, a opiekunowie wymieniają się spostrzeżeniami na ich temat.

— Jeździmy też na obozy szkoleniowe. W grupach psy zachowują się zupełnie inaczej. One siebie naśladują, przekazują sobie wiedzę i dzięki temu bardzo szybko się uczą. Na szkoleniach spotykamy się raz w roku. Umawiamy się w różnych miejscach Polski, bo musimy znaleźć ośrodek, który się zgodzi na przyjęcie około 50 psów — mówi Kemesies.

Praca z Bungee, podobnie jak z innymi psami ratownikami, wymaga dużego poświęcenia. Bernard Kemesies zaznacza jednak, że są to inteligentne psy i łatwo się z nimi współpracuje.

— Ten pies jest pełen werwy i chęci do pracy. Nieraz mówię, że na dziś wystarczy, a on chciałby jeszcze. Czasami trudno go okiełznać — nie kryje ratownik.
Pies na wodzie jest jednak w pełni skoncentrowany. Nawet jeśli nie trenujemy, to potrafi odróżnić pracę od zabawy. Jeśli usłyszy jakiś krzyk, to od razu reaguje. Rozgląda się i jest w pełnej gotowości do niesienia pomocy. To wszystko wynika z jego charakteru — zapewnia przewodnik
I dodaje: — Czasami jest tak, że pies ma gorsze dni. Nie zdarzyło się jednak, żeby nie wykonał polecenia.

Bernard Kemesies nie ukrywa, że praca z psem wywołuje wiele emocji i tworzy wyjątkową więź ze zwierzęciem. — Nasz związek jest na całe życie — podkreśla.

Krzysztof Kucharczak
k.kucharczak@gazetaolsztynska.pl




Komentarze (17) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Piszanin #2287821 | 81.15.*.* 16 lip 2017 21:24

    Nareszcie jakiś ciekawy artykuł. Tak trzymać! Super ratownik.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  2. Gość #2288247 | 94.254.*.* 17 lip 2017 14:32

    W tym artykule jest stek kłamstw. Po pierwsze suka, a matka Bungee odeszła w tym roku w styczniu. Pań ten ,który kreuje się na miłośnika psa . Rozdzielił po 5 latach od suki Bungee, przyjeżdżając z kochanką TOZu kolejną miłośniczką zwierząt. Na skutek czego psy miały głęboką depresję. Na obozie szkoleniowym przez 13 lat od kiedy były psy w domu ,był raz. Pies nie jest ratownikiem tylko pomocnikiem ratownika. Nie zdawane są egzaminy a zdobywa się certyfikaty . Bungee nie holuje nieprzytomnego i nie podejmuje także wiosła. Szkolenie psa odbywa się od szczeniaka ,nie od 2 roku życia. Codziennie trenuje z ratownikami. Ciekawe skąd by mieli paliwo by wozić psa? Nigdy tak nie było i nie będzie. Przykro jest , gdy ktoś spija śmietankę z czyjejś ciężkiej pracy. To , że Bungee został w domu to mój wybór i wiele razy wspominany przez tego Pana co świadomie dokonał wyboru. Jestem zła i rozgoryczona. Panie redaktorze zanim się zamieścić artykuł trzeba sprawdzać , czy rozmówca mówi prawdę. Nie wystarczy zrobić zdjęcie. Widział Pań umiejętności psa ,o których tak mówił rozmówca? Lepiej niech Pan napiszę jak znika karma z TOZu dla prywatnych zwierząt.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Proszę się nie denerwować wpisem ,lecz #2287869 | 5.172.*.* 16 lip 2017 22:43

      długośc życia nowofunlanda to tylko ok 11 lat, dlatego proszę się nie przywiązywać za bardzo do psa gdyz potem jego odejście jest trudne.

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

    2. I jeszcze jedno #2298084 | 88.156.*.* 30 lip 2017 18:38

      I jeszcze jedno... 2 wielkie psy na 30 kilku metrach.. Hodowla?? Chyba pseudohodowla która powinna być zamknięta. Na takiej powierzchni co najwyżej hodować chomiki

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

    3. Sasiedzi #2298081 | 88.156.*.* 30 lip 2017 18:30

      Tak tak jak Carmen miała szczeniaki to smród i nic więcej. Po wyprowadze Pana B. Psy wyly i pani nie za bardzo się nimi opiekowała. Były brudne i smierdzace. Spacer tylko na chwilę na dwór i do domu. Niestety pies to nie zabawka. Nie obchodzą mnie państwa prywatne sprawy i rozwody. Ale psy jako rozgrywanie walk między ludźmi? No tak dzieci duże to czym facetowi można dowalic? A o byłej właścicielce psa już był artykuł, może ktoś pamięta jaki? Jak z nożem na kochankę... Czy to normalna kobieta? Nie. Normalna jest dumna a nie rozgrywki i zachowaywanie się jak zraniona Gówniara

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (17)