Artyzm w świecie gier. Recenzja "Rime" na PS4

2017-06-26 14:50:52(ost. akt: 2017-06-26 15:27:05)

Autor zdjęcia: screenshot

„Rime”, nowość studia Tequila Works na PlayStation 4 to prawdziwa gratka dla fanów gier logicznych. Jednak grając w tę propozycję, ciężko jest uwolnić się od ciągłego porównywania jej do „The Last Guardian”. Na szczęście na korzyść „Rime'a”.
Mało brakowało, a „Rime” nigdy nie zostałby wydany. Pierwotnie miał wyjść tylko jako gra na XOne. Potem jednak Microsoft zrezygnował z tej historii i grę przejęło Sony. Japoński gigant podobnie jak Microsoft planował wydać grę w wersji exclusive na PlayStation 4. Jednak tutaj ponownie pojawiły się problemy produkcyjne i Sony też zrezygnowało z tej gry. Ostatecznie wydawca Gray Box wykupił prawa do niej i zainwestował w jej wydanie. „Rime” pojawił się na rynku w maju tego roku.

Jeszcze zanim „Rime” trafił na konsole graczy, wielokrotnie był porównywany do „The Last Guardian”. Gra zapowiadała się więc jako odtwórcza propozycja czegoś, na co fani czekali przez 10 lat. Jednak choć „Rime” rzeczywiście mocno jest inspirowany historią chłopca z towarzyszącym mu tajemniczym stworzeniem Trico, to śmiało można stwierdzić, że jest to lepsza wersja tego typu rozgrywki.

„Rime” to logiczna gra zręcznościowa studia Tequila Works, odpowiedzialnego m.in. za mroczną platformówkę „Deadlight”. W tej grze akcję obserwujemy z perspektywy osoby trzeciej, czyli młodego chłopca, który usiłuje wydostać się z tajemniczej wysypy skrywającej mroczny sekret. Za przewodnika służy mu tajemnicze zwierzę, magiczny lis. Tak, zgadza się, już kiedyś to widzieliśmy. Nasz bohater rozwiązuje szereg pradawnych zagadek - to też już miało miejsce - jednak na koniec docieramy do zaskakującego finału, który całkowicie zmienia postrzeganie tej historii.

Istotnym elementem, który odróżnia „Rime” od „The Last Guardian” jest fakt, że nowa gra w podobnej atmosferze nie frustruje gracza. Gdybym miała komuś pomóc w wyborze między tymi dwoma grami, zdecydowanie polecałabym propozycję Tequila Works. Chociażby dlatego, że w tej nie musimy polegać na sztucznej inteligencji towarzyszącego nam stwora, która nie zawsze się sprawdza. Przez to w „The Last Guardian” gracz tracił sporo czasu na niektóre zagadki. Tu na szczęście tego nie doświadczamy. W zagadkach „Rime” wykorzystana została perspektywa, światło i cień, manipulowanie źródłem tajemniczej błękitnej energii oraz ucieczki. Tymi zabiegami możemy wprawiać w ruch rozmaite mechanizmy, a jeśli to nie zadziała, to możemy polegać na wokalu naszego bohatera. Całość jest spójna, sterowanie jest proste (nie ma tu denerwującego i nieintuicyjnego sterowania kamerą - tego, które towarzyszyło nam w „The Last...”), mamy też proste interakcje i własną interpretację zdarzeń. Przy okazji gra nie pozwala graczowi się zgubić, a naszemu bohaterowi co jakiś czas pomaga towarzyszący mu lis. Rozgrywka jest krótka, trwa ok. 6 godzin. To dobra propozycja, jeśli ktoś ma wolny dzień i chce się zrelaksować, ale jednocześnie wytężyć też trochę umysł.

Co ważne, „Rime” sprawia wrażenie otwartego świata, jednak wcale takim nie jest. Wynika to z tego, że nie jest to do końca gra eksploracyjna, choć ma na nią zadatki. Patrząc na to, jak jest wykonana, aż chciałoby się po prostu pospacerować po tym świecie. „Rime” ma sporo elementów platformowych. Wielkim plusem gry jest bardzo kolorowa, komiksowa grafika. Mimo tego, że czasami da się zaobserwować lekkie spadki klatek, to wciąż jest to obraz świata, który z przyjemnością się ogląda. Szczególnie wnętrza świątyń oddają tajemniczy klimat gry. Grafika w konkretnych momentach potrafi być zachwycająca, szczególnie w obszarze, w którym pada deszcz, wygląda to cudownie. Śmiało można stwierdzić, że twórcy bardzo się tu postarali. „Rime” został przygotowany w konwencji sztuki na konsolę, pełen jest więc poetyckiego artyzmu. Przeżycia estetyczne dopełnia piękna muzyka pojawiająca się w ważnych momentach, więc wszyscy esteci, którzy wybiorą „Rime'a”, z pewnością będą zadowoleni. A biorąc pod uwagę zakończenie tej historii, zadowoleni będą też wielbiciele niebanalnych i wzruszających opowieści pełnych metafor.

Choć ogólny odbiór gry jest świetny, zwłaszcza po zaniżonych oczekiwaniach względem porównań do „The Last Guardian”, to właśnie m in. przez ten tytuł pojawia się odczucie, że to już gdzieś kiedyś było. Poczucie wtórności towarzyszy graczowi przez całą rozgrywkę. Z drugiej strony można to wybaczyć, bo „Rime” to dobra propozycja do relaksu i doskonała odskocznia po mocnych horrorach na PlayStation 4. Na pewno oszczędza graczowi stresu związanego z poczuciem bezsilności wobec niektórych zagadek: wszystkie są po prostu proste. Nic dziwnego, w końcu jest to tytuł sklasyfikowany jako odpowiedni dla siedmiolatków. Gra wybacza błędy; jeśli doprowadzimy do śmierci bohatera, to wracamy do niej praktycznie w tym samym momencie i nie musimy nic nadrabiać. Możemy dalej cieszyć się przygodą.

Nasza Ocena
7/10

Ewelina Zdancewicz-Pękala
e.zdancewicz@gazetaolsztynska.pl