O mazurskich mormonach ze wsi Zełwągi

2017-06-17 17:20:00(ost. akt: 2017-06-16 11:50:56)
Katarzyna Enerlich

Katarzyna Enerlich

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Historia Mazur to kopalnia fantastycznych opowieści. Jedną z nich niewątpliwie są dzieje mormonów ze wsi Zełwągi. Opowiada nam o tym Katarzyna Enerlich, która napisała o nich książkę „Wiatr od jezior”. Już wkrótce premiera!
— Kiedy rozmawiałyśmy ostatni raz, ukazała się pani książka „Rzeka ludzi osobnych”, w której przedstawiła pani odchodzący świat staroobrzędowców. Najnowsza książka nosi tytuł „Wiatr od jezior”. O czym tym razem pani opowiada? 

— O mormonach, którzy mieszkali przed II wojną światową i po jej zakończeniu na Mazurach w niewielkiej wsi Zełwągi.


— To niebywałe! Skąd się tu wzięli mormoni? Przecież to wyznanie powstało w Stanach Zjednoczonych i to tam, w Salt Lake City jest ich główna siedziba. 

— Mieszkańcy Zełwąg byli ewangelikami. Wyznanie zmienili pod wpływem mieszkańca wsi, który wyjechał w głąb Niemiec i po latach powrócił. Tam zainteresował się naukami mormonów i przeszczepił ich wiarą na mazurski grunt. Pojawili się też mormońscy misjonarze z Niemiec.

Nie wszyscy mieszkańcy Zełwąg przystąpili do nowego kościoła. Ale jeszcze w latach 70. XX wieku mormoni tam mieszkali. Do dzisiaj żyją osoby, które ich pamiętają. W 1946 roku do Zełwąg dotarła jeszcze jedna mormońska misja. Ze Stanów Zjednoczonych przyjechał Ezra Benson (zmarł w 1994 roku; 13 prezydent Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich/The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints — red.), który chciał zobaczyć, jak żyją mormoni. Podczas pobytu w Polsce i na Mazurach napisał pamiętnik. Dotarłam do niego dzięki Marcinowi Kuliniczowi z Warszawy. W ten sposób w mojej książce ukazała się chyba pierwsza w Polsce publikacja pamiętników Bensona. 


— Ale nie jest to naukowa praca historyczna.

— To nie jest nawet reportaż. Napisałam bardzo luźną opowieść, wspierając się swoją wyobraźnią. Niektórzy bohaterowie są zupełnie fikcyjni, choć są też w mojej książce fakty. Wyjaśniam, skąd wziął się grób przy dawnej mormońskiej kaplicy. Historia jest prawdziwa, choć zmieniłam personalia bohaterów. 


— Pokazuje też pani, że na Mazurach dość późno przecież schrystianizowanych, długo obecne były wierzenia pruskie.

— Wszystko się tu miesza. Są katolicy i ewangelicy, ale też starowiercy i mormoni. Ta wyznań jest bardzo charakterystyczna. Kiedyś w niewielkiej wsi pod Mrągowem znalazłam 6 różnych wyznań!


— Ciekawe, że mimo prób ujednolicenia czy to wyznaniowego, czy ideologicznego Mazur, duch tej ziemi się nie poddał. 

— Nie! Nadal jest niezłomny.


— Idą wakacje. Gdzie pani wyjeżdża?
— Nigdzie. Czasami znajomi pytają mnie właśnie o wakacje. Odpowiadam, że nigdzie nie wyjeżdżam, bo ja mieszkam na wakacjach. Mam dom z ogrodem na skraju wsi. Z okien rozciąga się widok po horyzont.
Najlepiej odpoczywam we własnym domu i ogrodzie. Pomysły na książki przychodzą do mnie same. Poddaję się fali oczekiwania. Nie popędzam niczego. I rzeczywiście pomysły się pojawiają.


— Ale czasem gdzieś jednak pani wyrusza. Na przykład na Targi Książki do Warszawy.

— To chyba jedyne targi, jakie odwiedzam. Jeżdżę też oczywiście na spotkania z czytelnikami.

— I o to chciałam zapytać. Ja idę na spotkanie z pisarzem, żeby zobaczyć, jak wygląda, jak i co mówi. Nie mam pretensji, gdy się rozczaruję, bo i tak najważniejsze jest to, co pisze. A co pani wynosi ze spotkań z czytelnikami?

— Wiele ciekawych historii! Nie z każdej powstała od razu cała książka, ale wykorzystuję je jako wątki.
Nie wszystkie spotkania są owocne, ale wiele jest. Zdarza się, że wykorzystuję losy osób spotkanych w drodze. Przykładem może być pan Artur ze Zdzieszowic. Rzeźbiarz i obrońca gwary śląskiej stał się jednym z bohaterów książki „Prowincja pełna złudzeń”. Ujął mnie swoją pasją do obrony regionalnego dziedzictwa — w tym przypadku Śląska Opolskiego. U nas takich ludzi jest niestety mniej.


— Wiem, że prowadzi pani zajęcia jogi. Co w tym ciekawego? 

— Joga jest wspaniała. Jest szansą nie tylko na zdrowie fizyczne, ale też na zmianę wewnętrzną samego siebie. Dzięki jodze zwolniłam i patrzę na świat inaczej.

Ewa Mazgal




Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Fajna kobieta..... #2267980 | 83.9.*.* 17 cze 2017 20:06

    zapewne mężatka, niestety... ;)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. man #2268055 | 88.156.*.* 17 cze 2017 21:57

    są fajniejsze

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz