Sorry Boże, nie miałem racji. Ale zobaczyłem i uwierzyłem. Darek Malejonek o wierze i świętach [WYWIAD]

2017-04-16 08:00:00(ost. akt: 2022-02-07 22:19:09)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Dzięki Jezusowi może być dobry dla swojej żony i dzieci. On go prowadzi, podaje mu rękę. Jak to możliwe? Mówi, że to wiara czyni cuda. Dzięki niej chce też pomagać ludziom. W Aleppo, w Warszawie. Wszędzie. Z Darkiem Malejonkiem, muzykiem, rozmawia Ada Romanowska
— Przed nami… trochę wolnego. Co drugi Polak tak myśli.
— Sam tak kiedyś podchodziłem do Wielkanocy. Właściwie do wszystkich świąt. To był czas, kiedy można było więcej zjeść, posiedzieć, poleżeć, poleniuchować. Przy okazji spotkać się z rodziną, wypić za czyjeś zdrowie… I jest fajnie. Wielkanoc nigdy nie była dla mnie niczym więcej. Dzisiaj wiele osób też tak ma. Cieszy się, że w poniedziałek nie pójdzie do pracy. Ot, taki długi weekend. Ja już tak nie myślę.

— Zmartwychwstałeś?
— Coś w tym sensie… Ludzi nie warto osądzać, przekreślać. Łatwo jest rzucać słowa, oceniać, wytykać palcami. Powiem tak — każdy orze jak może i robi to, co uważa za stosowne. Ludzie, którzy doświadczyli miłości Pana Boga myślą zupełnie inaczej niż ci, którym wszystko jedno. Banał? Życiowa prawda. Dla wierzących Jezus jest ratownikiem, który wyciąga ich z kłopotów. A niewierzący? Każdy znajduje się kiedyś na życiowym zakręcie. A Jezus wyprowadza z trudnych sytuacji, takich bez wyjścia. Bo właśnie jest tym ratownikiem, który podaje rękę. Zgadza się, można wtedy mówić o zmartwychwstaniu.

— Jezus może dziś być wzorem?
— Mogę mówić o sobie... A ja nawet nie mogę go naśladować! Nie mam szans! Upadam i grzeszę cały czas, więc nawet nie myślę, by się do niego upodabniać. Mogę tylko brać od Jezusa. On mnie podtrzymuje każdego dnia. Daje mi też miłość, której często sam nie potrafię wygenerować. I tylko wtedy, gdy mam od Niego tę łaskę, siłę i wiarę, mogę być dobry dla mojej żony i dzieci. Mogę być też wolontariuszem w Aleppo. Bez pomocy Boga nic bym nie zrobił. Zasklepiłbym się w swoim egoizmie i myślałbym o swoich czterech literach. I w końcu dupa by z tego wyszła.

— Wielu tak ma…

— Bo mało w nas wiary. Ale nigdy nie było za wiele. I właściwie nie ma się czemu dziwić. Jezus urodził się dwa tysiące lat temu, świat do tej pory nie został zbawiony. Ciągle słyszy się o wojnach, ludzie zabijają ludzi, giną niewinne dzieci, walą się domy, więc jak tu wierzyć? O co tu w ogóle chodzi? To wcale nie jest takie łatwe. Jezus oddał za nas życie i teraz najważniejsze jest to, czy się to przyjmuję. Większość to olewa. Niestety olewa. Ale człowiek, który odrzuca Boga, w końcu znajduje się w trudnej sytuacji. W końcu dopada go tragedia. I wtedy… jak trwoga, to do Boga? Gdy będzie już u kresu swojej życiowej wędrówki, stanie przed obliczem Najwyższego. Będzie miał wtedy ostatnią szansę, żeby się naprawić. Może wtedy powiedzieć: „sorry Boże, nie miałem racji. Nie wierzyłem w ciebie, ale zobaczyłem Cię i uwierzyłem”. Na ostatniej prostej można się jeszcze nawrócić, można się wyprostować. Można zmartwychwstać.

— A co z tymi, którzy mimo wszystko Boga odrzucają?

— No właśnie… W swojej rodzinie miałem takich ludzi, którzy nawet na łożu śmierci odwracali się od Boga. Ale dostali wolną wolę. Nie można nikogo zmusić do wiary. Tak jak nikogo nie zmusi się do miłości. Jednak w Apokalipsie św. Jana jest napisane, że w pewnym momencie Jezus zainterweniuje. Kiedy to zło zacznie się mocno przelewać, Jezus postawi tamę. Dla wielu ludzi będzie to szok.

— Czy warto w takim razie się starać, skoro i tak Jezus nas zbawi?
— Warto. Dużo nauczyła mnie podróż do Aleppo. Tam ludzie cały czas kłaniają się kulom. Wiedzą, że w każdej chwili mogą zginąć, ale mimo wszystko nie chowają się w kącie. Każda chwila nabiera innego wymiaru. Mówią, że i tak zginą — czy za godzinę, czy za tydzień, czy za kilka lat. Jaka to różnica? Życie przecież zawsze kończy się śmiercią.

— Jak to się ma do walki o życie?

— Wszyscy w Aleppo mówią, że my w Europie bawimy się w chrześcijaństwo. Żyjemy sobie z dnia na dzień, kłócimy się o głupoty i nie zastanawiamy nad tym, co dzieje się na świecie. A zamachów terrorystycznych jest coraz więcej, co pokazuje, że życie jest kruche. Można je stracić w jednej sekundzie. Trochę byłoby szkoda…

— Może warto to przemyśleć w Wielkanoc?
— A czym te święta tak naprawdę są? Co one wnoszą? Ja ci powiem… Dla mnie są one życiem. Nie ma śmierci, bo grób jest pusty. Zmartwychwstanie jest realne. To pokazuje mi, że Jezus zapłacił ogromną cenę za moje życie. Za każdego z nas. Dzięki niemu możemy żyć wiecznie i możemy być wolnymi ludźmi. Dzięki niemu możemy przełamywać lęk w krańcowych, ciężkich sytuacjach. Zawsze wtedy jest nadzieja. Ludzie, którzy tego nie widzą, nie czują, często targają się na swoje życie. Stąd mamy dzisiaj tyle samobójstw. Co ciekawe, najczęściej w taki sposób życie kończą ludzie z krajów cywilizowanych. Nikt w Afryce nie myśli, żeby się zabijać. Tam śmierć na własne życzenie jest nie do pojęcia! Tam życie jest z byt cenne. I zbyt piękne.

— Wiara czyni cuda?

— Życie jest cudem. W Aleppo widać to na każdym kroku. A czy wiara czyni cuda? Człowiek może te cuda czynić. Nagrałem płytę „Nieśmiertelni” o współczesnych męczennikach, którzy nie wahali się oddać życia dla Jezusa. Każda piosenka to historia człowieka prześladowanego — z Pakistanu, Egiptu, Sudanu, Nigerii i Peru. I te przykłady budują wiarę, dla młodych ludzi mogą być wzorami.

— Cierpienie cię zainspirowało?
— Syria mnie zainspirowała. Bo gdy zobaczyłem te gruzy w Aleppo, momentalnie skojarzyły mi się z Warszawą z 1944 roku… I właśnie w Muzeum Powstania Warszawskiego miała miejsce premiera tej płyty. Zagraliśmy też koncert, który będzie można obejrzeć w telewizyjnej jedynce w niedzielę o 17.30. Akurat na święta... Do przemyślenia. Do współpracy zaprosiłem wielu znanych muzyków — między innymi Milo Kurtisa, Muńka Staszczyka, Sebastiana Karpiel-Bułeckę, Natalię Niemen, braci Golców. Płyta to kawał dobra. Dochód zostanie przeznaczony na pomoc ofiarom z Aleppo. Dlatego zachęcam was do kupna. I życzę spokoju w te święta… I wiary, bo ona rzeczywiście czyni cuda.


Komentarze (14) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Pięknie powiedziane: #2224248 | 95.90.*.* 16 kwi 2017 11:02

    My tu w Europie bawimy się w Chrześcijaństwo. I pewnie sporo w tym prawdy.

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  2. Typ #2224214 | 77.114.*.* 16 kwi 2017 09:33

    Trochę cię poniosło gościu z tym Jezusem .

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

  3. aleks #2224196 | 83.9.*.* 16 kwi 2017 08:35

    no cóż każdy ma swoje doświadczenia. Ja byłem ochrzczony, komunia etc... a dzisiaj oddalam się od KK coraz bardziej

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. rewa #2224640 | 217.99.*.* 17 kwi 2017 12:41

      Piękny tekst. Zmusza do refleksi

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Agnostyk #2224523 | 37.248.*.* 17 kwi 2017 07:34

        "kiedy zło zacznie się przelewać Jezus zainterweniuje" A czy ono wiele razy już się nie przelewało, holokaust, wołyń - to jeszcze nie to? To jeszcze nie powód aby Jezus zainterweniował? Mnie nie trzeba też czyjejś ręki aby właściwie traktować rodzinę i przyjaźnie innych ludzi, mieć empatię i pomagać innym. No cóż każdego nawiedzonego można zgonić w kozi róg, a on będzie powtarzał swoje.

        Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (14)