Kolorowo nie jest, ale robimy swoje

2017-01-24 12:00:00(ost. akt: 2017-01-25 21:15:39)
Reprezentacja Polski po zwycięstwie z Argentyną

Reprezentacja Polski po zwycięstwie z Argentyną

Autor zdjęcia: Norbert Barczyk\pressfocus.pl

Słabo to wygląda, chociaż ani nikt o tym za bardzo nie mówi, ani nikt nie patrzy na nas — komentuje sytuację w klubie Marcin Malewski, najlepszy strzelec zespołu oraz drugi trener piłkarzy ręcznych Warmii Traveland Olsztyn.

— Grał pan kiedyś w meczu, gdzie rywal przez 12 minut nie jest w stanie rzucić bramki, a pana zespół odrabia pięciobramkową stratę i wygrywa?
— Mówi pan o wtorkowym spotkaniu Polski z Argentyną? Ja nie pamiętam takiego przypadku z własnego doświadczenia, choć jest to możliwe, bo takie historie w piłce ręcznej się zdarzają. A Argentyna miała już w tych mistrzostwach jeszcze gorszy dołek, kiedy w meczu z Katarem rzuciła do przerwy tylko... dwie bramki (było 2:9 — red.).

— Krótko mówiąc: piłka ręczna potrafi być denerwująco nieprzewidywalna.
— Tak, i to pokazuje też, ile znaczy bramkarz i dobra obrona. Z boku można by powiedzieć „Co to za sztuka wrzucić piłkę do takiej bramki?”, ale jak stanie przed tobą taki chłop, co ma ze 110 kilo wagi, to jednak robi się problem...

— W końcówce tego meczu Mateusz Kornecki bronił jak natchniony, ale wielką robotę zrobili też jego koledzy z obrony, bo po ich paru wyblokach piłka straciła impet.
— Zgadza się. Tak naprawdę w piłce ręcznej jest taka zasada, że obrońcy starają się zasłonić któryś z rogów bramki, aby bramkarz miał w ten sposób mniej opcji do obrony. Jak na przykład obrońcy zasłonią długi róg, to wiadomo, że teoretycznie przeciwnik musi rzucić tam, gdzie jest wolne okienko, czyli w krótki róg. A tam powinien być już bramkarz. Chyba że ktoś ma na tyle dużego „skoka”, że przeskoczy blok i rzuci ponad nim: wtedy już nie ma za dużo czasu na skuteczną interwencję.

— Jak pan skwituje występ Polaków w tych mistrzostwach?
— Wszyscy głośno mówią o zmianie pokoleniowej w reprezentacji, ale szkoda, że tak wyszło. Bo ja bym wolał, żeby ta zmiana przechodziła łagodniej, płynniej, a nie tak, że na mistrzostwa jedzie praktycznie nowy skład. Ale z drugiej strony trzeba też pamiętać o kontuzjach, które zdziesiątkowały dotychczasowych kadrowiczów, przez co trener Dujszebajew musiał wystawić taki skład, jaki miał do dyspozycji.

— Czyli co: ten zespół zdziałał tyle, ile mógł zdziałać w tym składzie?
— Na to wygląda. Po pierwszym meczu mogliśmy być optymistami, bo przegrana dwoma bramkami z Norwegią ujmy nie przynosi, ale ja zwracałem wtedy uwagę w rozmowach z kibicami i kolegami, że tak naprawdę to Norwegowie zagrali słabe spotkanie. A później rywale, szczególnie Brazylijczycy, pokazali nam, w którym miejscu teraz jesteśmy. Zresztą to pokazuje też miejsce, na którym zakończyliśmy ten turniej. Niestety...
— Polska trafiła też do niełatwej grupy, gdzie tylko Japonia odstawała od reszty.
— Odstawała, ale prawie udało nam się z nią nie wygrać (uśmiech). Piłka ręczna na świecie jest już na takim etapie, że jeżeli się nie wybiega pełnych 60 minut i nie zagra na odpowiednim poziomie skuteczności, to nie da rady wygrać spotkania, ot, tak sobie. Wydaje mi się, że kiedyś było trochę inaczej: 15 minut pozwalało wygrać cały mecz. A teraz trzeba zagrać równo przez 60 minut, o czym przekonała się właśnie Argentyna, która prowadziła z nami „piątką” i co? I nic. Wydawało się, że już jest po meczu, ale coś się zacięło w ich grze, zaczęli tracić piłki, a my wygarnęliśmy w obronie parę piłek, poszło kilka kontr i wszystko się odwróciło. I dobrze: niezależnie od stawki, zawsze to wygrana.

— Dobrze zwłaszcza dlatego, że to całkiem nowa drużyna, która — jak wszyscy podkreślają — ciągle zbiera doświadczenie.
— To prawda, ale to są jednak kadrowicze, którym zwyczajnie nie przystoją błędy typu brak chwytu czy złe podanie. A takich błędów było, moim zdaniem, trochę za dużo. Jak się gra w kadrze, to kibice mają prawo wymagać już czegoś więcej, a nie tylko słuchać, że się ogrywamy. Pamiętajmy, że te chłopaki nie mają po 19-20 lat, tylko trochę więcej, więc nie ma co zasłaniać się młodością. Doświadczeniem w kadrze — tak, ale wiekiem już nie do końca... Gdzieś wyczytałem, że przez ostatni rok ci wiodący kadrowicze rozegrali ok. 150 spotkań: mistrzostwa Europy, krajowa liga, Puchar Polski, Liga Mistrzów, igrzyska, eliminacje kolejnych ME. Tak że mają prawo być psychicznie zmęczeni.

— Nawiązując do kontuzji i problemów ze zdrowiem: w jakiej kondycji wrócił pan z sobotniego turnieju w Sierpcu (wygranego przez Warmię Traveland — red.)?
— Przed tym turniejem byłem w treningu dopiero od tygodnia, więc po meczu z gospodarzami zacząłem trochę czuć tę kostkę, która jednak miała miesiąc „wolnego”. Bałem się, że jak rozegram jeszcze jedno spotkanie na pełnych obrotach, to się może coś stać z tą nogą, ale jednak zagrałem, żyję i nie jest źle (uśmiech). Teraz trochę czuję tę kostkę, ale to normalne po takim wysiłku, bo przecież ta noga przez miesiąc nie była „w użytku”.

— Podobno byliście już mocno spragnieni gry...
— Tak i muszę przyznać, że dużo nam pomogły wewnętrzne sparingi ze Szczypiorniakiem Olsztyn, bo w tygodniu poprzedzającym turniej rozegraliśmy trzy takie mecze. Pierwszy w ogóle nie wyglądał, w drugim było trochę lepiej, a w trzecim już jakoś to wyglądało. No i w Sierpcu rozegraliśmy te dwa spotkania już tak, jak powinniśmy je rozegrać. To, co chcieliśmy tam sprawdzić od strony taktycznej czy ustawień, to sprawdziliśmy i zagrali wszyscy, tak że te mecze dały nam dużo. Dzięki tym „wprowadzającym” sparingom ze Szczypiorniakiem.

— Tuż przed ligą czeka was jeszcze 1/8 finału Pucharu Polski (prawdopodobnie 1 lutego, a liga rusza 5 lutego — red.), gdzie nie udało się trafić na kogoś z ekstraklasy.
— Nie udało się, ale za to mecz ze Stalą Gorzów gramy u siebie. My, zawodnicy mamy więc taki plan — podkreślam: my, zawodnicy — żeby wygrać to spotkanie i w następnej rundzie spotkać jakiegoś superligowca. Najlepiej tego z Elbląga (śmiech).

— Czemu podkreślił pan „my, zawodnicy”? Nadal sytuacja w klubie jest ciężka?
— Delikatnie mówiąc, nie jest kolorowo. I ani to żadna nowość, ani specjalna tajemnica.

— Warmia Traveland zalega wam z wypłatami?
— Klub ma wobec nas dwumiesięczne zaległości. Co mogę powiedzieć... Słabo to wygląda, ale nikt o tym za bardzo nie mówi, nikt nie patrzy na nas i czujemy się trochę tak, jakbyśmy byli drugoplanowymi bohaterami. Wykonujemy swoją pracę jak należy i nic z tego nie wynika.

— Prezes Stanisław Tunkiewicz stwierdził niedawno na jednym z portali, że wszystko zależy od zawodników: jak się zgodzicie na obniżenie zarobków, to klub być może wyjdzie na prostą z długami.
— Czytałem tę wypowiedź i... nie chciałbym tego komentować. Powiem tylko tyle, że my, zawodnicy robimy wszystko, do czego zobowiązują nas umowy.

— Miasto ma przekazać na klub 70 tys. złotych dofinansowania na cały rok...
— Z czego 50 tys. pochłoną koszty wynajmu Uranii od OSiR-u, czyli — tak naprawdę — te pieniądze w pewien sposób i tak wrócą do miasta. A nam zostanie 20 tys. na cały rok... Tak że chwalenie się, że klub dostanie od miasta 70 tys., jest tyleż prawdziwe, co zamazujące rzeczywistość.


KONIEC MUNDIALU
W meczu o 17. miejsce w mistrzostwach świata Polacy pokonali w Breście Argentynę 24:22 (13:13), zdobywając Puchar Prezydenta IHF. Warto podkreślić, że w 48. min gry zespół trenera Tałanta Dujszebajewa przegrywał... 17:22 (tylko cztery trafienia przez pierwsze 18 minut po przerwie!), ale ten ostatni fragment spotkania Biało-Czerwoni wygrali 7:0! Stuprocentową skuteczność między słupkami zanotował wówczas, wprowadzony za Adama Malchera, Mateusz Kornecki, który obronił wszystkie siedem strzałów Argentyńczyków! 23-letni bramkarz Górnika Zabrze został zawodnikiem meczu (MVP).

• Polska — Argentyna 24:22 (13:13)
POLSKA
: Malcher, Kornecki – Daćko 3, Łyżwa 1, Jachlewski, Krajewski 6, Walczak, Moryto 3, Daszek 2, Przybylski 4, Paczkowski 1, T. Gębala 3, Chrapkowski 1; kary: 8 min
Dla Argentyny najwięcej bramek: F. Fernandez 8, P. Simonet, Vieyra - po 4; kary: 8 min. pes



Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mokat #2167246 | 176.221.*.* 24 sty 2017 18:51

    WSTYD WSTYD panowie prezesi i inni żeby w OLSZTYNIE NIE BYŁO SPORTU A ELBLĄG może to czegoś tu nie rozumiem WSTYD WSTYD

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz