Kiedy jadę, to inni kierowcy 
unoszą kciuki w górę i trąbią


2016-09-23 20:04:48(ost. akt: 2016-09-23 19:08:49)

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Jest szczęśliwym właścicielem dwóch i... pół garbusa. Nie potrafi jeździć innym autem. O volkswagenach garbusach wie prawie wszystko. Napisał o nich nawet pracę magisterską. 


— Nauczyciel niemieckiego, historii, a kocha chrabąszcze? Może trzeba było biologię studiować?
— Też wolę określenie chrabąszcz niż garbus. Tylko u nas to garbus, wszędzie na świecie to po prostu chrabąszcz. To auto legenda, bo volskwagen garbus budzi wszędzie zachwyt, choć oczywiście szczególnie, ze zrozumiałych powodów w Niemczech, w Austrii. Jednak o dziwo tam ich już jeździ niewiele. Ale w ogóle spotkać teraz garbusa na drodze to naprawdę rzadkość. Nic dziwnego, że ludzie na widok mego auta, szczególnie starsi podchodzą, wypytują, robią sobie zdjęcia. Poklepują człowieka po ramieniu, uśmiechają się. Garbus przywołuje wspomnienia, ich młodość, ale nie tylko starsi są zachwyceni autem. Trzy lata temu gdy dojechałem moim garbusem do Gibraltaru, nawet tamtejsza miss świata nie oparła się jego urokowi — też zrobiła zdjęcie z chrabąszczem. Piękna kobieta i piękne auto...

— Pewnie pana garbus dużo starszy od tej gibraltarskiej piękności?
— I to sporo, bo mój kabriolet to rocznik 1975. Ale myślę, że przykuwa oko nie mniej niż miss świata.

— Tym bardziej że garbusa zna cały świat, niewiele gwiazd Hollywood, celebrytów mogłoby się pochwalić taką biografią. Jednak historia garbusa jest pogięta tak jak jego karoseria.
— To prawda. W garbusie jest ukryta cała historia Rzeszy, Hitlera, tych wszystkich zbrodni, okropności wojennych.

— To miał być samochód dla ludu, pierwszy powszechny. Dla dwóch dorosłych osób i trojki dzieci, miał mało palić i mało kosztować.
— I Ferdinand Porsche zrobił taki samochód. Prototyp nazywał V 1, a drugi V 2. Jednak jego produkcja na początku okazała się oszustwem. Każdy chętny miał odkładać co tydzień po 5 marek na samochód. Pieniądze deponowano w banku w Berlinie, tyle że te 300 milionów reichsmark, które wtedy zebrano od Niemców, nie poszły na fabrykę, a na zbrojenia, na wojnę.



W sobotnim wydaniu również:

- Od dekady występuje w spektaklu „Klimakterium”, ale najbardziej znana jest z głosu, którego użyczyła pszczółce Mai w kultowej kreskówce z lat 80.



Z Ewą Złotowską rozmawia Mateusz Przyborowski

- Uwielbia własnoręcznie przygotowane przetwory. Stawia też na zakupy na straganie. Bo tylko tam owoce i warzywa mówią do niego: kup mnie. Kupuje wtedy i działa. W kuchni oczywiście.

Z Andrzejem Polanem, kucharzem, rozmawia Ada Romanowska

- Jego specyficzna barwa głosu zachwyciła jurorów w The Voice of Poland. Zachwyciła też publiczność, jednak nikt nie wiedział, kto śpiewa: chłopak czy dziewczyna? On sam, choć kiedyś miewał momenty zwątpienia, teraz nie wstydzi się swojego głosu. Chce śpiewać teksty z przekazem i poświęca się temu całkowicie. Pracuje nad swoją debiutancką płytą pt. Mimowolnie.

Z Arkiem Kłusowskim rozmawia Ewelina Zdancewicz-Pękala

- Oglądała taśmy z nagraniami, czytała książkę i notowała: tak Zofia pali, tak kładzie rękę na biodrze, a tak mówi... W pewnym momencie poczuła, że staje się żoną Zdzisława Beksińskiego.

Z Aleksandrą Konieczną, odtwórczynią roli Zofii w filmie "Ostatnia Rodzina" rozmawia Katarzyna Guzewicz

- Pierwszą rolę dostała w wieku czterech lat. Dorastała grając w kilku serialach jednocześnie. Swoją miłość znalazła podczas programu "Taniec z Gwiazdami". W wolnych chwilach z radością oddaję się… pracom domowym.



Z Klaudią Halejcio rozmawia Adam Nowiński


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Wiesiek #2075615 | 81.190.*.* 29 wrz 2016 07:04

    Ciekawe, czy sam brudzi sobie ręce, czy tylko płaci za gotowy efekt.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz