Jak wygląda Olsztyn z rowerowego siodełka? Śródmieście już nie odstrasza - wywiad z oficerem rowerowym

2016-05-16 20:33:00(ost. akt: 2016-05-18 10:25:02)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

— Dzięki poważnym zmianom układu drogowego jazda na rowerze po głównych ulicach Olsztyna jest nareszcie możliwa, a samo centrum raczej przyciąga cyklistów, a nie odstrasza — mówi Mirosław Arczak, oficer rowerowy, od 16 lat całoroczny rowerzysta miejski, który z perspektywy siodełka obserwuje olsztyńskie ulice i wprowadza pozytywne rozwiązania. Co sądzi o Łynostradzie, rowerach publicznych, inwestowaniu w tramwaje? Rozmowę ilustrują filmy nagrane na ścieżkach rowerowych w Olsztynie.
— Ile mamy kilometrów ścieżek rowerowych w Olsztynie?
— Drogowa sieć infrastruktury rowerowej liczy obecnie około 73 km. Składają się na to coraz liczniejsze wydzielone drogi dla rowerów, ale także tzw. ciągi pieszo-rowerowe i wybrane chodniki, gdzie dopuszczono ruch rowerowy. Stopniowo odchodzi się od odcinkowego wyliczania rozwoju sieci rowerowej podawanego w kilometrach na rzecz określania obszaru miasta przyjaznego rowerzystom. Długość dróg rowerowych niewiele bowiem mówi o spójności pomiędzy pojedynczymi odcinkami (może istnieć przecież wiele kawałków zupełnie ze sobą nie połączonych) oraz ma niewiele wspólnego z opisem poziomu bezpieczeństwa na sieci dróg rowerowych (można bowiem stworzyć drogi rowerowe wielokrotnie bardziej niebezpieczne dla rowerzystów niż zwykła jazda po jezdni).

Idea zrównoważonego transportu, która przyświeca zmianom dokonywanym w Olsztynie, przewiduje wspieranie ruchu rowerowego, pieszego i komunikacji miejskiej. To są sposoby przemieszczania się, które powinny się wzajemnie uzupełniać i tworzyć tzw. łańcuch ekomobilności
— Jak oceniasz stan ścieżek rowerowych w Olsztynie prywatnie, jako rowerzysta z zamiłowania?
— Przede wszystkim przy takiej ocenie biorę pod uwagę całokształt rozwiązań pro-rowerowych, a więc o wiele więcej niż tylko odseparowane drogi dla rowerów. Rowerzyści mogą przecież zgodnie z przepisami korzystać niemal ze wszystkich ulic w Olsztynie i to, jakie panują tam warunki do jazdy, jest dla mnie podstawowym wyznacznikiem jakości przestrzeni dla rowerzystów. Dlatego warto zauważyć, że jesteśmy w tej grupie polskich miast, w których z powodzeniem stosuje się skuteczne i tanie rozwiązania prowadzące do łączenia ruchu wszystkich pojazdów na uspokojonych jezdniach. Jest to na przykład tzw. kontraruch, kontrapasy albo strefy zamieszkania. Jeśli jednak skupić się na drogach tworzonych specjalnie dla ruchu rowerowego, to ich jakość na pewno wzrasta. Olsztyńskim standardem jest nareszcie nawierzchnia asfaltowa — najtrwalsza, najwygodniejsza i w dobrej cenie. Wszystkie nowe inwestycje drogowe zawierają rozwiązania dla rowerzystów (np. przejazdy rowerowe na skrzyżowaniach), a do tego coraz bliżej nam do stworzenia spójnej sieci dróg rowerowych obejmującej całe miasto.

— Podczas konsultacji nad projektem Zintegrowanego Programu Rozwoju Przestrzennego Śródmieścia Olsztyna mieszkańcy zgłaszali m.in. to, że dominuje u nas ruch samochodowy, piesi muszą naciskać guziki, żeby przejść przez jezdnię, Śródmieście jest niedostępne dla rowerów, ścieżki się ze sobą nie łączą... Jest lepiej po przebudowie?
— Z pewnością nowy układ komunikacyjny i nowa jakość przestrzeni w centrum Olsztyna sprzyjają używaniu roweru. Dzięki poważnym zmianom układu drogowego jazda na rowerze po głównych ulicach miasta jest nareszcie możliwa, a samo centrum raczej przyciąga cyklistów, a nie odstrasza. Oczywiście przed wyjazdem na miejskie ulice należy odświeżyć sobie kilka zasad ruchu drogowego, ale bez znajomości swoich obowiązków i przywilejów nie może być mowy o odpowiedzialnym korzystaniu z dróg. Takiej odpowiedzialności oczekuje się także od rowerzystów. W tym celu na przełomie roku urząd miasta poprzez Miejską Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego prowadził szeroko zakrojoną akcję edukacyjną, przygotowującą mieszkańców na zmiany w Śródmieściu. Wśród bezpłatnych szkoleń (m.in. dla taksówkarzy i osób niepełnosprawnych) była propozycja adresowana specjalnie do rowerzystów. Taka oferta jest zresztą wciąż dostępna — wystarczy zgłosić chęć udziału (indywidualnie lub grupowo) na adres: rowery@olsztyn.eu. Są to około 4-godzinne szkolenia składające się z części teoretycznej i praktycznej.


— Czy udało Ci się zaobserwować rowerzystów korzystających ze śluzy rowerowej i ścieżek wzdłuż alei Piłsudskiego? Pytanie może banalne, ale wciąż docierają do mnie głosy, że rowerzyści boją się jeździć po ulicach Olsztyna.
— Jeżdżę tamtędy bardzo często i widzę coraz więcej użytkowników prawidłowo korzystających z pasów rowerowych na Piłsudskiego oraz śluzy rowerowej na skrzyżowaniu z Kościuszki. Proszę pamiętać, że centrum Olsztyna przez długie lata było utożsamiane z przestrzenią totalnie nieprzyjazną i niebezpieczną dla kogokolwiek poza użytkownikami samochodów. Musi minąć trochę czasu, póki docenimy dokonane tam modyfikacje oraz zmienimy swoje przyzwyczajenia i opinie. A te zmienią się na pewno, bowiem pozytywne zmiany na najbardziej reprezentacyjnym fragmencie al. Piłsudskiego wskazują na dobry kierunek rozwoju. Nawiasem mówiąc, śluza znajduje się na takim skrzyżowaniu, które sporo rowerzystów omija, ponieważ znają krótsze i szybsze trasy przejazdu przez centrum. Rower daje sporo przewagi i ludzie coraz lepiej to wykorzystują, oszczędzając czas i pieniądze poświęcane na codzienne dojazdy.

— Ostatnio również na olsztyńskiej starówce pojawiło się kilka ułatwień dla rowerzystów.
— Starówka to obszar specyficzny — stosunkowo niewielki, ze zwartą zabudową otoczoną siatką wąskich uliczek o brukowej nawierzchni, a do tego intensywny ruch pieszych. Dlatego ruch rowerowy — bez szkody dla ogólnego bezpieczeństwa — może odbywać się każdą uliczką, nawet „pod prąd”. Rowerowe udogodnienia wprowadziliśmy w niemal 30 miejscach, a większość z nich funkcjonuje z powodzeniem już od ponad dwóch lat. Ostatnie zmiany były jedynie uzupełnieniem tego, co dobrze działało podczas dwóch poprzednich sezonów. Zasady jazdy po starówce powinny być czytelne i zrozumiałe dla wszystkich, bowiem wprowadzone oznakowanie jest kompletne i skierowane zarówno do rowerzystów, jak i kierowców.


— Dostrzegasz konflikt między rowerzystami a kierowcami o pierwszeństwo na drodze? Skąd biorą się takie uprzedzenia?
— Tak naprawdę wszystko zależy od człowieka — użytkownika drogi, uczestnika ruchu. Generalnego konfliktu na drogach nie ma, ale na pewno jest wiele spornych sytuacji, w których obie strony obwiniają się wzajemnie, często nie mając racji albo szukając prostego usprawiedliwienia dla swojej niewiedzy czy ogólnego braku kultury. Na pewno zbyt długo w Polsce pobłażano kierowcom ich nagminnego łamania przepisów, a także o wiele lat za późno zabrano się za systemowe zmiany w zakresie bezpieczeństwa drogowego. Tworzenie bezpiecznych warunków na drogach jest zbiorem wielu przenikających się czynników, a polskie podejście do tej sprawy jest wciąż bardzo ograniczone i zachowawcze, a ponadto brakuje konsekwencji i determinacji w podejmowanych działaniach. Osobiście zauważam wiele pozytywnych zmian w zachowaniu kierowców i rowerzystów. Mam dobre podstawy do wyciągania takich wniosków, bo od ponad 16 lat jestem całorocznym rowerzystą miejskim, więc sporo już widziałem z perspektywy rowerowego siodełka.

— Czy inwestycja w tramwaje nie kłóci się z ideą Olsztyna jako miasta przyjaznego rowerzystom?
— Absolutnie! Idea zrównoważonego transportu, która przyświeca zmianom dokonywanym w Olsztynie, przewiduje bowiem wspieranie ruchu rowerowego, pieszego i właśnie komunikacji miejskiej. To są sposoby przemieszczania się, które powinny się wzajemnie uzupełniać i tworzyć tzw. łańcuch ekomobilności. Nie każdy przecież musi tylko jeździć na rowerze, chodzić czy wszędzie dojeżdżać tramwajem. Ważne jest stworzenie mieszkańcom wyboru, w jaki sposób chcą zrealizować daną podróż w obrębie miasta czy przyszłej aglomeracji. Jednak każdy taki wybór powinien być przyjazny dla przestrzeni, środowiska naturalnego oraz zawierać troskę o przyszłe pokolenia olsztynian. Wracając do tramwajów, warto zauważyć, jak wiele nowych odcinków dróg rowerowych powstało wzdłuż linii tramwajowej i jak wiele odcinków zyskało dzięki temu nową, asfaltową nawierzchnię. Jest to efekt dodany tej inwestycji.

— Zdarza się, że mieszkańcy Olsztyna wysyłają oficerowi rowerowemu zapytania związane z infrastrukturą rowerową? Mówią o tym, jakie są problemy, czego brakuje?
— Zawsze przypominam, że taka możliwość istnieje. Mój służbowy adres to: arczak.miroslaw@olsztyn.eu. Jako aktywny olsztyński rowerzysta staram się regularnie pojawiać w różnych częściach miasta. W różnych porach roku, o różnej porze dnia, a nawet na różnych rowerach. Niekoniecznie jako urzędnik — po prostu mieszkaniec, ciekawy zmieniającego się oblicza swojego miasta. Dzięki temu dosyć dobrze orientuję się w aktualnej sytuacji rowerzystów w całym mieście. Otrzymuję jednak zgłoszenia związane z regularnie powtarzającymi się groźnymi sytuacjami na niektórych skrzyżowaniach, zgłaszane są źle działające sygnalizatory świetlne, braki w oznakowaniu czy źle utrzymana infrastruktura (np. dziury w nawierzchni, piasek pozostawiony po zimie czy wysokie krawężniki). Coraz więcej zgłoszeń dotyczy zbyt małej ilości stojaków rowerowych.

— Infrastruktura rowerowa to nie tylko miasto, ale również obszary leśne. Bardzo zmieniło się m.in. otoczenie Jeziora Krzywego i Długiego. Jak oceniasz ścieżki w Lesie Miejskim i na co jeszcze mogą w przyszłości liczyć rowerzyści?
— Jeśli przenosimy temat na obszary leśne, to zaczynamy mówić o typowej rekreacji rowerowej. Warunki do jej rozwoju mamy w Olsztynie wymarzone i część z tego potencjału udało się ostatnio uruchomić. Niedawny sukces tras wokół Jeziora Długiego oraz aktualny hit w postaci zagospodarowanych brzegów Jeziora Ukiel pokazują, że wypoczynek na rowerze jest lubianą i bardzo popularną formą spędzania wolnego czasu wśród mieszkańców i turystów. Jakość stworzonej infrastruktury wydaje się dobrze odpowiadać na zapotrzebowanie, jednak w cieniu pozostał Las Miejski, a według mnie to prawdziwa skarbnica pomysłów na rozwój turystyki i rekreacji rowerowej. Jeden z nich został zapoczątkowany w 2010 r., kiedy powstał tam zalążek Systemu Tras Rowerowych na czterech różnych poziomach trudności. Niestety, o takie plenerowe obiekty należy regularnie dbać oraz należycie je promować, a tego zabrakło już w pierwszym roku funkcjonowania. Pomysł stworzenia takiego leśnego „produktu turystycznego” wydaje się jednak wciąż świeży i godny uwagi.


— Jedną z platform wymiany informacji nie tylko między mieszkańcami Olsztyna, ale również z osobami z zagranicy jest projekt badawczy BikeLab. Skąd pomysł, żeby Olsztyn przyłączył się do tej międzynarodowej inicjatywy?
— BikeLab polega na wymianie rowerowych doświadczeń pomiędzy przedstawicielami Olsztyna, szwedzkiego Växjö i litewskiej Kłajpedy oraz wypracowaniu wspólnych wniosków na przyszłość. Odwiedzamy się wzajemnie, aby poznać nasze zasoby oraz wykazać niedoskonałości. Każde miasto jest inne, jednak zmierzamy do określenia wspólnych problemów i wskazania wspólnych rozwiązań. Kłajpedzie bardzo spodobało się u nas istnienie stanowiska oficera rowerowego, a Szwedzi z uznaniem ocenili nasze działania edukacyjne oraz jakość nowych inwestycji w centrum i nad jeziorem Ukiel. Aktualnie projekt BikeLab wkracza w fazę poszukiwania źródeł finansowania koncepcji, które zostały wybrane podczas finałowego wyjazdu do Szwecji. Działania zaproponowane dla Olsztyna obracają się wokół dużej kampanii promocyjnej skierowanej do ściśle określonych grup docelowych oraz wokół kilku konkretnych rozwiązań infrastrukturalnych, w tym np. zadaszonych parkingów rowerowych i specjalnego wyposażenia na głównych trasach rowerowych. 6-miesięczny, międzynarodowy projekt BikeLab pokazał wyraźnie, że już teraz nie mamy się czego wstydzić, ale wciąż pozostaje nam wiele do zrobienia, aby spełnić najważniejsze oczekiwania rowerzystów.

— Daleko nam jeszcze nie tylko do rozwiązań z zagranicy, ale nawet do standardów, które wypracowało chociażby Trójmiasto. Oceniasz i analizujesz rozwiązania rowerowe, które wprowadzają miasta w Polsce i zagranicą?
— Naprawdę nie jest tak źle, jak nam się często wydaje. Szybko nadrabiamy zaległości, ale jeszcze zbyt często powtarzamy błędy krajów zachodnich, zamiast śledzić ich doświadczenia, słuchać mądrych fachowców i od razu wskakiwać na wyższy poziom. Jako miasta i jako kraju nie stać nas na niską jakość inwestycji, pochopne podejmowanie decyzji, a potem dokonywanie częstych poprawek.
Jeśli chodzi o porównanie standardów naszej infrastruktury z innymi miastami, to siódme miejsce Olsztyna w uznanym ogólnopolskim rankingu (wśród 42 uczestników) jest dowodem na niezły poziom naszych działań. Owszem, większe miasta — Warszawa, Gdańsk, Wrocław — budują na potęgę, jednak wśród miast o podobnej wielkości wypadamy naprawdę dobrze. Jesteśmy też w tej grupie miast, które z powodzeniem stosują niskokosztowe rozwiązania opierające się na zmianach organizacji ruchu przyjaznych rowerzystom, czyli np. na kontraruchu, pasach ruchu dla rowerów, strefowym obniżaniu prędkości na jezdniach.


— Zwiedzałeś na rowerze inne stolice regionów? Które miejsce prywatnie uważasz za najbardziej przystępne rowerzystom?
— Rozsądny i myślący rowerzysta, znający przepisy poradzi sobie wszędzie. Osobiście nie mam problemów z jazdą po najbardziej ruchliwych ulicach Warszawy, podoba mi się kompleksowe myślenie i działanie widoczne w Gdańsku, z chęcią jeżdżę po Toruniu, a niedawna rowerowa eksploracja Krakowa także nie przysporzyła mi większych problemów. Uważam, że warto w praktyczny sposób poznawać rowerowe oblicza miast, z których bierze się przykład. Takiego podejścia w codziennej pracy brakuje wielu naszym specjalistom — zamykają się na nowości, blokują pozytywne zmiany, nie reagują na to, co dzieje się na polskich i olsztyńskich drogach. Jedną z takich niezaprzeczalnych zmian ostatnich lat jest masowe pojawienie się rowerzystów, którzy potrzebują właściwego miejsca na drodze i bezpiecznych warunków do jazdy.

— Skąd wzięła się u ciebie pasja jazdy na rowerze?
— W młodości często odwiedzałem babcię i dziadka mieszkających na wsi, 45 km od Olsztyna. Poza pociągiem (który notabene kursował wtedy co 2-3 godziny, a kolej nie miała tych problemów, z którymi boryka się obecnie) ciekawą opcją dojazdów okazał się właśnie rower, do którego skutecznie zachęcił mnie cioteczny brat, Marek. Serdecznie mu za to dziękuję! (śmiech) Potem moja rowerowa pasja potoczyła się równolegle w wielu kierunkach (i tak trwa do dzisiaj), ponieważ skupiłem się na propagowaniu licznych zalet roweru, który może służyć do turystyki, sportu, jako dobre narzędzie edukacji ekologicznej, promocji regionu czy aktywności obywatelskiej, aż wreszcie — do codziennej jazdy po mieście.

— Jednym z pięknych miejsc rowerowych w Olsztynie może być w przyszłości Łynostrada. W OBO projekt Łynostrady zebrał prawie 2,5 tysiąca głosów. To właśnie wart milion złotych trakt pieszo-rowerowy wzdłuż Łyny będzie realizowany w ramach projektu ogólnomiejskiego. Co o tym myślisz?
— Od początku popieram ten projekt, cieszę się, że olsztynianie korzystają z OBO i zgłaszają tam rowerowe projekty, a następnie tak licznie głosują. Idea trasy ciągnącej się wzdłuż brzegów Łyny ma same plusy. Konkretne ograniczenia napotkane w terenie nieco sprowadzają nas wszystkich na ziemię, jednak mam nadzieję, że zasadnicze założenia Łynostrady uda się zrealizować. „Rzeki dla rowerów” — to nazwa ciekawego profilu na Facebooku, który pokazuje liczne, dobrze zagospodarowane brzegi rzek na całym świecie. Cieszy mnie fakt, że również olsztyński fragment Łyny będzie przykładem takiego działania. Poza jeziorami mamy przecież właśnie rzekę, której liczne walory musimy zacząć poważnie wzmacniać i akcentować.


— A co z projektem olsztyńskiego roweru miejskiego? Popierasz tę inicjatywę?
— System roweru publicznego jest skutecznym i trafionym uzupełnieniem całego układu komunikacyjnego tylko wtedy, gdy stworzy się ku temu dobre warunki. Jednym z nich są bezpieczne ulice oraz stabilny system transportu publicznego. Budowa linii tramwajowej stworzyła pewne podstawy, jednak wciąż brakuje kluczowych decyzji na temat np. strefy tempo 30 w całym Śródmieściu, a także ostatecznych zasad funkcjonowania priorytetu dla tramwajów w ramach ITS. To są tylko pozornie odległe od siebie zagadnienia. Rower publiczny nie ma być przecież miejskim gadżetem czy rozrywką dla turystów, ale realnym ułatwieniem w codziennych podróżach. W rzeczywistości szybko mogłoby się bowiem okazać, że rower publiczny służy gównie do jazdy po chodnikach, bo jezdnie są wciąż zbyt obciążone ruchem samochodów, a więc dla wielu osób zbyt niebezpieczne. A przecież nie o to chodzi, aby stwarzać nowe problemy i zagrożenia. W dodatku za całkiem spore sumy, które wiązałyby się z corocznym utrzymaniem takiego systemu. Pilotażem, który promuję od lat jest Rower Uniwersytecki, a więc system mogący funkcjonować na obszarze kortowskiego kampusu i skierowany do społeczności studenckiej. Dosyć liczna i w miarę jednorodna wiekowo grupa z pewnością chętnie korzystałaby z tego środka transportu na niezbyt długich dystansach dzielących poszczególne fragmenty Kortowa.

— Myślę, że wielu rowerzystów zelektryzowała ostatnio wiadomość o planach wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej. Co myślisz o tych planach? Czy rowerzyści rzeczywiście nie znają przepisów ruchu drogowego i stanowią zagrożenie?
— Uważam za chybiony pomysł wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej dla dorosłych, którzy nie posiadają innego dokumentu uprawniającego do kierowania jakimkolwiek pojazdem. Z zadowoleniem odebrałem natomiast fakt, że zainteresowano się niską jakością kształcenia młodych rowerzystów ubiegających się o kartę rowerową. Ten mechanizm edukacyjny jest bowiem z natury niedoskonały. Porusza tylko kwestie teoretyczne, a pomija zagadnienia praktyczne! Kilka „cyrkowych sztuczek” wykonanych na torze przeszkód ustawionym na szkolnym boisku nieudolnie zastępuje porządne zajęcia, które powinny być przeprowadzone w ruchu drogowym, a przynajmniej w dobrze zaprojektowanym miasteczku ruchu drogowego. To wymaga oczywiście odpowiednich warunków, sprzętu i wyszkolonej kadry, ale jeśli ceną jest bezpieczeństwo najmłodszych rowerzystów oraz możliwość wczesnej pracy na rzecz wychowania nowych pokoleń odpowiedzialnych kierowców, to takie działania powinny być szybko rozpoczęte.

Jeśli chodzi o ogólny poziom znajomości przepisów, to mam wrażenie, że rowerzyści nie różnią się od pozostałych uczestników ruchu na polskich drogach. Na niski poziom wiedzy nakłada się jeszcze powszechne łamanie tychże przepisów i nasza niemal „narodowa” cecha, czyli przyzwolenie na zachowania niezgodne z zasadami ruchu drogowego. Tragiczne statystyki dotyczące wypadków w Polsce nie kłamią i od lat udowadniają, że szybka, ale bezpieczna jazda samochodem to szkodliwy mit! Od dwóch lat w Olsztynie staramy się poprawiać tę nieciekawą sytuację i w ramach Miejskiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego opracowaliśmy i systematycznie realizujemy „Strategię BRD Olsztyna na lata 2014 - 2020”, która została nawet uchwalona przez Radę Miasta. Jest to dokument wyjątkowy w skali kraju, bowiem wychodzimy w nim przed szereg innych miast i na bazie rzetelnej diagnozy przewidujemy realizację szeregu ambitnych zadań na rzecz poprawy bezpieczeństwa na ulicach naszego miasta. Aktualnie ten dokument ma zastosowanie w wielu bieżących działaniach służb miejskich, jednostek urzędu miasta, w tym także oficera Rowerowego.

— Jak na co dzień, jako oficer rowerowy Olsztyna, dbasz o infrastrukturę rowerową w Olsztynie i o relacje z rowerzystami?
— Praca oficera rowerowego to opiniowanie dokumentacji, które będą podstawą inwestycji realizowanych w najbliższej przyszłości, reagowanie na bieżące zgłoszenia ze strony mieszkańców, opracowywanie wniosków na bazie własnych obserwacji i doświadczeń, praca w ramach cotygodniowej Komisji BRD, a także działania edukacyjne w olsztyńskich przedszkolach, podstawówkach i gimnazjach (ale także spotkania z seniorami czy różnymi grupami zawodowymi). Poza tym, śledzę na bieżąco rozwiązania wprowadzane w innych polskich miastach, a od czasu do czasu mam zaszczyt oficjalnego reprezentowania Olsztyna na konferencjach i seminariach organizowanych w całym kraju. Staram się także wspomagać profil Rowerowy Olsztyn na Facebooku, gdzie niemal codziennie ukazuje się coś ciekawego, co dotyczy rowerowego spojrzenia na nasze miasto.

— Z perspektywy czasu, jako społecznik, jak ogólnie oceniasz pracę oficerów rowerowych?
— Oficer rowerowy to bardziej instytucja niż funkcja. To najczęściej skuteczne zapełnienie luki w samorządach, które kilka, kilkanaście lat temu zdały sobie sprawę z potrzeby poważnego potraktowania tematu komunikacji rowerowej. Oficerowie rowerowi to niemal zawsze aktywni rowerzyści znający wagę dobrej infrastruktury. Nie bez powodu tworzenie takich stanowisk było jednym z trzech podstawowych postulatów (obok opracowania strategii rozwoju dróg rowerowych oraz lokalnych standardów technicznych budowy dróg rowerowych) kierowanych do samorządów w całej Polsce. Wszędzie tam, gdzie taka funkcja powstaje i jest obsadzona przez kompetentną osobę, temat komunikacji rowerowej zyskuje na znaczeniu i szybko widać pozytywne zmiany w przestrzeni miasta.

— Ciekawa jestem przyszłych planów i projektów, które zmienią na lepsze infrastrukturę rowerową w Olsztynie. Na co w przyszłości mogą liczyć rowerzyści z Olsztyna?
— Bez większego echa przeszedł bardzo istotny fakt, iż pod koniec 2015 r. urząd miasta przeznaczył ponad milion złotych na opracowanie projektów budowlanych 10 tras rowerowych na terenie całego miasta. Są to trasy, które połączą fragmenty już istniejące, a także takie, które są zaplanowane przy wszystkich inwestycjach drogowych przewidzianych w najbliższym czasie. Gotowe projekty tych 10 tras są warunkiem podjęcia starań o unijne dofinansowanie na ich budowę, a więc wydatek był w pełni uzasadniony.

Nowa infrastruktura rowerowa powstanie np. dzięki budowie dróg prowadzących do obwodnicy (Towarowa, Płoskiego, Pstrowskiego). Na zaawansowanym poziomie są przygotowania do inwestycji drogowych podejmowanych w porozumieniu z sąsiednimi gminami, gdzie także uwzględnia się stworzenie spójnej infrastruktury rowerowej służącej skomunikowaniu całej aglomeracji. Istotnymi zmianami będą dalsze ułatwienia dla ruchu rowerowego wprowadzane za pomocą samego oznakowania, a więc kolejne uliczki z możliwością jazdy „pod prąd”, uspokajanie ruchu samochodów w centrum i na osiedlach, a także wyznaczanie pasów ruchu dla rowerów. Oczywiście potrzebna jest nie tylko infrastruktura, ale także rzetelna wiedza na temat zasad bezpiecznego z niej korzystania. Dlatego zapowiadam kontynuowanie udanych działań edukacyjnych i informacyjnych skierowanych do rowerzystów w każdym wieku. Będą to programy: Rowerowy Autochodzik, Rowerowa Szkoła i Rowerowa Wieczorówka.

Rozmawiała Małgorzata Szwarc

***

Komentarze (29) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Antek świr #1994205 | 83.14.*.* 17 maj 2016 08:24

    oficer rowerowy następny ratuszowy darmozjad. Jaką szkołę oficerską ten koleś kończył że się oficerem mianuje?

    Ocena komentarza: warty uwagi (25) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. :D #1994024 | 82.139.*.* 16 maj 2016 20:57

      rowery na tory

      Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. ed #1994296 | 31.6.*.* 17 maj 2016 09:44

        Sam jeżdżę na rowerze - fakt, że bardziej rekreacyjnie niż z konieczności ale robienie z jazdy na rowerze świętości i kultu przez eko-rowerzystów to przesada. Nawet jak jadę ścieżką to zwracam uwagę na pieszych bo to ja jadę szybciej, jestem z tyłu i ja ich pierwszy widze a nie oni mnie. Nawet jak jestem na ścieżce i mam pierwszeństwo na przejazdach to i tak zwracam uwagę na pojazdy bo wiem, ze większą szansę na wzajemne zauważenia mam ja niż kierowca. Poza tym w kolizji to ja bardziej ucierpię jako rowerzysta. Eko-rowerzyści muszą zrozumieć, że nie są świętymi krowami nawet na ścieżkach, a piesi i kierowcy wcale na nich nie polują celowo.

        Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. Jest słabo! #1994234 | 5.185.*.* 17 maj 2016 08:54

          Oceniam komunikację w Olsztynie jako pieszy, rowerzysta, motocyklista i kierowca samochodu. Przykro mi, ale we wszystkich kategoriach jest słabo. Widać brak myślenia, planowania miasta jako całości, a nie tylko małych fragmentów. Ścieżki rowerowe kończą się tam, gdzie dana inwestycja, np. skrzyżowanie, a potem nic. Gratuluję panu oficerowi dobrego samopoczucia.

          Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

        2. Radek #1994208 | 88.156.*.* 17 maj 2016 08:30

          Też jestem rowerzystą. Sporo po mieście jeżdżę, ale prowadzę też firmę i wożę towar samochodem. Wyjazd z zatorza to makabra. Rowerem 3 minuty autem pół godziny.... Jeżeli zmiany poprawiły warunki dla rowerów to fajnie, gorzej jest z jazdą samochodem. Do Bema korek cały dzień.

          Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (5)

          Pokaż wszystkie komentarze (29)