Jan Muchliński, rocznik 1901, z Nowego Miasta Lubawskiego brał udział w walkach polsko-bolszewickich. Opowiadają nam o tym jego syn i wnuk. W sobotę 15 sierpnia obchodzimy 95. rocznicę bitwy warszawskiej, która zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę.
Po wybuchu II wojny założył w Nowym Mieście komórkę tajnej organizacji podziemnej Rota. W wyniku zdrady kolejno aresztowano członków organizacji, a w tym Muchlińskiego. — Jako 6-letni chłopak pamiętam dzień aresztowania ojca. Był poranek. Do mieszkania weszli niemieccy tajniacy z nakazem aresztowania.Zdjęcie znajduje się w rodzinnym albumie Romana Amroziaka. Na fotografii widać jego dziadka Jana Muchlińskiego podczas uroczystości patriotycznej na rynku w Nowym Mieście Lubawskim. Jest upalne lato 1932 roku. Wachmistrz zawodowy, zastępca dowódcy Krakusów, stoi w mundurze, blisko swojego konia. W tle — mieszkańcy Nowego Miasta, czekają na uroczystość. — Zdjęcie było przekazywane z rąk do rąk w naszej rodzinie — mówi Roman Amroziak. Jest rencistą, mieszka w Toruniu. — Dostałem je od wuja Zbigniewa Muchlińskiego. To jedyne zdjęcie, na którym dziadek jest w mundurze. To moja relikwia. Miał tam 31 lat. Nikt się nie spodziewał, że zostało mu tylko 10 lat życia.
Choć Roman nigdy nie poznał swojego dziadka, bo Jan zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym, to zawsze dzięki przekazom rodzinnym, czuł jego patriotyzm. Dzięki opowiadaniom matki Janiny i wuja Zbigniewa, którzy choć słabo pamiętali ojca, poznał jego losy.
Poznajcie tę historię...
Choć przez wiele lat w oficjalnej historii Polski nie istniała data 1920 roku, Amroziak wiedział wszystko na temat walk z bolszewikami. Przecież jego dziadek walczył na froncie wschodnim wojny polsko-bolszewickiej. Podobnie, jak jego przodek, nigdy nie ukrywał sympatii do marszałka Józefa Piłsudskiego. Zaangażował się nawet w prace nad budową pomnika marszałka w Toruniu. Monument powstał 15 lat temu.
Jan Muchliński urodził się na ziemi kaszubskiej w 1901 roku, lecz życie rodzinne związał z Nowym Miastem Lubawskim. Po ukończeniu niemieckiej szkoły powszechnej, z polecenia ojca, zajął się gospodarstwem rolnym. Potem losy rzuciły chłopaka do firmy Schwarzkopf w Berlinie, gdzie pracował w biurze w fabryce budowy maszyn. Berliński epizod przerwała rewolucja w Niemczech w 1918 roku. Wrócił do rodzinnej wsi na Pomorzu jesienią 1918 roku i pomagał ojcu w prowadzeniu gospodarstwa rolnego. 17-latek nie wiedział, czy zostać na ojcowiźnie, czy wyruszyć do tworzącej się w Poznaniu jednostki kawalerii.
— W listopadzie 1919 roku dziadek Jan opuścił rodzinną miejscowość i pojechał do Poznania. Tam, na podstawie rozkazu dowódcy wojska wielkopolskiego, generała Dowbora-Muśnickiego, rozpoczęto organizowanie pułku ułanów, przeznaczonego dla ziemi pomorskiej — mówi Roman Amroziak.
Jan wstąpił do wojska wielkopolskiego z przydziałem do I szwadronu 4 pułku Ułanów Nadwiślańskich. — Wiem, że na początku miał bardzo intensywne szkolenie. Zadania stawiane ułanom były takie same, jakie wytyczano szwoleżerom i strzelcom konnym, po prostu poruszali się konno, a walczyli pieszo — opowiada Roman Amroziak.
W połowie stycznia 1920 roku I szwadron Ułanów Nadwiślańskich z Janem Muchlińskim przybył koleją do Torunia, skąd po kilku tygodniach pobytu wraz z utworzonym z ochotników II szwadronem, został przetransportowany na stałe do Grudziądza. Tam zmieniono oficjalnie nazwę pułku na 18. Pułk Ułanów Pomorskich. Wkrótce wyruszyć miał na wojnę z bolszewikami.
W osobistych zapiskach Jan Muchliński odnotował, że 28 maja 1920 roku, wraz z 18. pułkiem, wyruszył na front litewsko-białoruski, gdzie brał udział we wszelkich bitwach. Jego pułk pod dowództwem rotmistrza Ossowskiego, transportem kolejowym z Grudziądza przez Wilno, został skierowany na teren działań operacyjnych frontu północno-wschodniego w okolice Dyneburga. Dywizjon 18. pułku miał bocznymi drogami dopaść wycofujące się oddziały sowieckie. W czerwcu po przedarciu się na tyły bolszewików dywizjon walczył pod Nowymi Krukami. Wówczas Sowieci ponieśli poważne straty. Niestety I szwadron dywizjonu też poniósł duże straty, tracąc większość koni. 18. Pułk Ułanów Pomorskich dostał kolejne zadanie: patrolowanie brzegów Dźwiny. Po walkach pułk ułanów, w którym służył Muchliński, po wycofaniu się z frontu, by uniknąć niewoli, dotarł nad Bałtyk do Rygi, Lipawy i Kłajpedy, skąd drogą morską ewakuował się do Polski.
18 sierpnia statki stanęły na redzie w Gdańsku i nie mogąc zejść na ląd, dywizjon wyładował się na polskim brzegu w rybackiej wówczas wiosce Gdyni. Do połowy września 1920 roku pułk reorganizował się w Toruniu, po czym został przewieziony koleją do stacji Hajnówka i Narewka. Po wyładowaniu pułk z Janem Muchlińskim przeszedł przez całą Puszczę Białowieską. Od tego momentu rozpoczęła się faza tzw. Bitwy Niemeńskiej. Pułk, w którym służył Jan Muchliński, został przydzielony do grupy operacyjnej generała Władysława Junga. W bohaterski sposób przyczynił się do zwycięskich potyczek z wycofującą się Armią Czerwoną, po jej klęsce sierpniowej pod Warszawą. Poza zwycięstwami pod Nowym Dworem, Krzesłami, wsią Klepacze, oddział przeprowadził też znaną szarżę pod Skrobowem. Za akcję pod Skrobowem, a także wcześniejsze, 18. Pułk Ułanów Pomorskich otrzymał pochwałę w rozkazie gen. Junga. „…18 Pułk Ułanów wniósł zamieszanie w szeregi 27. dywizji sowieckiej i ułatwił sytuację XXIX Brygadzie Piechoty płk. Wrzalińskiego znajdującej się w ciężkim boju z przeciwnikiem. W imieniu służby wyrażam uznanie i dziękuję wszystkim oficerom i ułanom 18 pułku…” — napisano w rozkazie. W styczniu 1921 roku szwadrony 18 pułku przewieziono koleją do Borodziejów, gdzie pułk wszedł w skład V Brygady Jazdy. Szwadrony strzegły granicy nad Niemnem.
— Jest to czas bardzo znamienny dla Jana Muchlińskiego. W dniu 3 maja 1921 roku, z rozkazu dowódcy V Brygady Jazdy, za bohaterski udział w bitwach z bolszewikami nadany mu został Krzyż Walecznych — opowiada wnuk.
Do dziś zachowała się opinia o Janie Muchlińskim, którą wystawił podporucznik Bańkowski: „staranny, sumienny, bardzo obowiązkowy w służbie i poza służbą, zachowanie doskonałe, inteligentny, wielkie poczucie patriotyzmu, twardych zasad moralnych”.
W połowie sierpnia 1924 roku wachmistrz zawodowy Jan Paweł Muchliński poprosił o zwolnienie ze służby czynnej do rezerwy. Syn Jana Pawła Muchlińskiego — Zbigniew, dziś 81-letni mieszkaniec Torunia, wspomina ojca jako człowieka sumiennego, pracowitego, kochającego rodzinę.
— W wieku 27 lat ojciec przeniósł się z Pucka, gdzie pracował w Sądzie Grodzkim, do Nowego Miasta. Początkowo zajmował stanowisko adiunkta kancelarii. Właśnie w Nowym Mieście poznał żonę Łucję. Pobrali się 6 listopada 1929 roku. Wertując rodzinne zdjęcia z tego czasu widać, że rodzice brali udział w życiu towarzyskim. Jednak żołnierz kawalerzysta i miłośnik koni szukał okazji, by kontynuować swoje pasje — wspomina syn Zbigniew.
Wraz z przyjaciółmi w Nowym Mieście założył Przysposobienie Wojskowe Konne Krakusi i został zastępcą dowódcy. Organizacja o charakterze paramilitarnym krzewiła wśród poborowych zamiłowanie do koni, uczyła służby ochrony dróg, linii kolejowych i pocztowych na wypadek konfliktu zbrojnego. Jan Muchliński nie ukrywał swojej sympatii do marszałka Józefa Piłsudskiego. Ponadto należał do Organizacji Wojskowej Pomorza i Kujaw, Związku Obrony Kresów Wschodnich i Polskiego Związku Zachodniego.
Po wybuchu II wojny założył w Nowym Mieście komórkę tajnej organizacji podziemnej Rota. W wyniku zdrady kolejno aresztowano członków organizacji, a w tym Muchlińskiego. — Jako 6-letni chłopak pamiętam dzień aresztowania ojca. Był poranek. Do mieszkania weszli niemieccy tajniacy z nakazem aresztowania. Ojciec w pożegnalnym geście przytulił moją głowę. Na piaszczystej drodze pozostały tylko ślady opon. Próbowałem z chłopakami dogonić samochód, którego już nie było — wspomina Zbigniew Muchliński.
Jan Muchliński został zamęczony w obozie Mauthausen-Gusen 30 czerwca 1942 roku, a jego symboliczny grób znajduje się na nowomiejskim cmentarzu parafialnym.
Pan Roman, gdy przyjeżdża na grób swojej matki do Nowego Miasta, zawsze składa kwiaty pod tablicą na symbolicznej mogile swojego dziadka. — Z opowiadań i zapisów dokumentów wiem, że był wspaniałym człowiekiem. Bardzo podziwiam go za to, w jaki sposób walczył o odradzającą się ojczyznę — mówi Roman Amroziak
Stanisław R. Ulatowski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez