Zanim klikniesz „kup teraz”, pomyśl dwa razy

2015-02-26 00:00:00(ost. akt: 2015-03-05 14:52:39)   Artykuł sponsorowany
DESKA TARASOWA — zanim klikniesz „kup teraz”, pomyśl dwa razy. Możesz stracić nawet kilkanaście tysięcy złotych — to spotkało wielu olsztynian.
Powszechne zakupy internetowe stały się faktem i negowanie tego zjawiska to strzał we własne kolano. Dlaczego? Bo podejrzliwi potencjalni nabywcy uznają, że zamiast dorabiać Cię, wolą kupić ”taniej” w sposób nowoczesny i bez fatygowania się do sklepu. No, może jedna wizyta, żeby przejrzeć asortyment i dowiedzieć się maksymalnie dużo, co ułatwi wybór. I rzeczywiście, jeśli nie brać pod uwagę, że ktoś się za darmo nad nami napracował, ofiarowując latami nabytą wiedzę, jesteśmy w stanie trochę zaoszczędzić. Jest jednak jedno znaczące ale...

Ale pod warunkiem, że klikając zamawiamy przedmioty, co do parametrów których jesteśmy absolutnie pewni, że są powtarzalne i odbierzemy dokładnie to, co zamawialiśmy. Możemy zatem w ciemno zamówić telewizor, komputer, samochód i książkę. Ale czy możemy bez ryzyka kupić deskę tarasową?

Stało się!


Trzeba było zapłacić z góry nie oglądając towaru, ale niech tam. To przecież 15 procent taniej. Pieniądze zapłacone, a towaru nie widać. Kupujący jeszcze nie wie, że sprzedający dopiero po otrzymaniu wpłaty zamawia deski u jakiegoś dostawcy. Trochę to trwa. Doliczyli za transport. Sporo, bo 400 zł. Trudno, w końcu to długie deski i jaki ciężar... No właśnie — trzeba to ręcznie rozładować na własnych plecach. Trochę wysiłku nie zaszkodzi. Żona się ucieszy i nie będę słuchał: „nic tylko kanapa i pilot”.

Nazajutrz rano


Z pochylonym krzyżem oglądamy wymarzoną deskę tarasową. Hmm, na zdjęciu trochę inaczej to wyglądało... Zupełnie inaczej!!! Jakieś plamy, spękania, no i nie chciałem z tego materiału robić nart ale piękny taras. Spokojnie. Mamy prawo do zwrotu. W ciągu 14 dni.

Zamawiamy transport. Tym razem płacimy znacznie więcej. Nie mamy przecież stałej umowy z przewoźnikiem. Jednak rozładować było dużo lżej. Problem z głowy. Jeszcze tylko zwrócą moje pieniądze. Zwrócili po dwóch tygodniach. Z małym potrąceniem za 4 rzekomo uszkodzone deski. Ale co tam, pozbyliśmy się kłopotu.

Problem z głowy


Nadal nie mamy tarasu i w głowie ciągle świdruje „nic tylko ta kanapa”... To był bardziej optymistyczny wariant. Proszę mi wierzyć, z życia wzięty. Mniej korzystny i zapewne nie jednostkowy przypadek to taki, że wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Taras został ułożony. Wypiliśmy nawet pierwszą kawę — mówi inny zwierzający się klient. Po pierwszym słońcu z desek zaczęła wychodzić jakaś klejąca się substancja. Po paru tygodniach było jej tak dużo, że uniemożliwiła korzystanie z wymarzonego tarasu. Poproszeni o pomoc rozpoznaliśmy w załamującej ręce osobie naszego niedoszłego klienta. Rozpoznaliśmy również problem. Zamiast zamówionego tarasu z drewna Bangkirai klient zamontował deski Angelim Pedra, czyli materiał z którego można wykonać co najwyżej legary. A prezentowana na zdjęciu substancja to charakterystyczna dla tego gatunku żywica.














Poczuliśmy się nieswojo. Czyżbyśmy poświęcili klientowi za mało czasu? W powrotnej drodze uznaliśmy, że gdyby tylko klient odwiedził nas kilka razy, to może zdążylibyśmy wyedukować go, jak rozpoznawać gatunki drewna?

Szkoda


Podwójna szkoda. Klient stracił 9500 zł. My straciliśmy klienta. Zgodnie z prawami matematyki zyskał internetowy sprzedawca, ponieważ na fakturze sprytnie nazwał taras „drewno egzotyczne”, co odpowiada prawdzie i klienta czeka długa sądowa droga, jeśli się na nią zdecyduje, żeby odzyskać swoje pieniądze. Co do strat, to ułamkowo stracili wszyscy mieszkańcy regionu. Zarobione pieniądze zwykle są wydawane w regionie i w tym wymiarze lokalny ekonomiczny patriotyzm ma sens.

Jerzy Safijański
współwłaściciel firmy PROGRESJA