Wygrałem z Dariuszem Michalczewskim

2014-11-01 18:06:00(ost. akt: 2014-11-01 18:07:28)

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

— Rywalizowałem na przykład z Kenijczykami, z Etiopczykami, a to światowa czołówka. Ale zdarzyło się też, że startowałem w jednym z biegu z Dariuszem Michalczewskim. I byłem lepszy! — mówi w naszej rozmowie Zenon Markowicz z Barczewa, ślusarz z zawodu, a maratończyk z zamiłowania.
— Osiemnaście maratonów, półmaratony, biegi na krótszych dystansach i ani jednego zejścia z trasy. Jak zaczęła się ta przygoda ze sportem?
— Najpierw była piłka ręczna w szkole w Górowie Iławeckim. Dzięki niej zdobyłem ogólną sprawność fizyczną, wszedłem w rytm treningowy i poznałem, jak smakuje zwycięstwo. Ale że nie jestem dryblasem, więc z takimi warunkami fizycznymi kariery w piłce ręcznej zrobić nie mogłem. Potem było długo, długo nic, aż już jako stateczny ojciec rodziny zacząłem biegać tu, w Barczewie. Najpierw, od 1996 roku samotnie, dla przyjemności i zdrowia, potem, w 2006 roku kolega z pracy namówił mnie do startu w zawodach. Zacząłem z marszu od liczącego 17 km biegu w Ełku i go ukończyłem. To mnie podbudowało. Od kilku lat reprezentuję klub sportowy Pisa Tewes-Bis z Barczewa. Nie tylko promuję klub, ale również swoje miasto i Warmię.

— Ile razy stawał pan na podium?
— W swojej kategorii wiekowej, a urodziłem się w 1951 roku, wiele razy, jak 5 października w tegorocznym Biegu Europejskim wokół Jeziora Krzywego, w którym zająłem trzecie miejsce. A tak to w klasyfikacji ogólnej przeważnie plasuję się w środku stawki. Ale to też wielka satysfakcja, kiedy rywalizujesz w maratonie z trzema tysiącami zawodników i jesteś lepszy od półtora tysiąca!

— Biorąc udział w zawodach, ma pan zapewne okazję do poznania wielu znanych sportowców?
— O tak! Rywalizowałem na przykład z Kenijczykami, z Etiopczykami, a to światowa czołówka. Po biegu robię sobie z nimi zdjęcia, które trafiają do mojego albumu. Ale zdarzyło się też, że startowałem w jednym z biegu z Dariuszem Michalczewskim, byłym mistrzem świata w boksie. I byłem lepszy! Na mecie, kiedy mi pogratulował, powiedziałem panu Darkowi na pocieszenie: — Ale w boksie nie miałbym z tobą szans! Bardzo go to rozbawiło.

— Ile kosztuje uprawiania sportowego biegania?
— Wpisowe to 80-100 zł, obok tego koszty dojazdu, wyżywienie, czasem nocleg. Kasa? Duże pieniądze zarabia tylko czołówka. Za sam udział, za zwycięstwo i to w maratonach o uznanej renomie. A ja, amator? Widzi pan ten kwit? 50 zł!

— Niektóre maratony czy też półmaratony mają oryginalne nazwy...
— Na przykład Bieg dla Zosi i Bieg do Ula, oba w Mikołajkach, czy też Bieg Filipidesa w Pasłęku, upamiętniający posłańca, który dotarł do Aten z wieścią o zwycięstwie nad Persami pod Maratonem. Atrakcyjny jest też bieg Uwolnić Danuśkę. Ten ostatni odbywa się po schodach ratusza w Szczytnie. A jest ich aż 200! Biegałem tam dwa razy. Zgłaszając się po raz pierwszy, wyznałem organizatorom: — Moja żona ma na imię Danuta, pobiegnę więc uwolnić tę sienkiewiczowską.

— Słyszałem, że nigdy nie zszedł pan z trasy. A były chwile kryzysu?
— Każdemu się zdarza. Na przykład raz w Gdańsku na Westerplatte czy Bydgoszczy, kiedy temperatura dochodziła latem do 35 stopni. Człowiek ocieka potem, płyny podawane na trasie szybko wyparowują, na stopach pojawiają się pęcherze. Ale zaciskasz zęby i biegniesz dalej. Po pierwsze niesie cię ambicja, po drugie ten doping! Mnie dopinguje głównie rodzina. Ale również inni. Barwnie ubrani, niektórzy z biało-czerwonymi flagami.

— Tyle zaliczonych biegów wymaga zapewnie żmudnego treningu. Ile kilometrów przebiega pan w tygodniu?
— Co drugi dzień po 12, w weekendy 15. W sumie, łącznie z treningami i startami w zawodach, przebiegłem ponad 40 tys. km. Obok mnie w Barczewie biegają też inni. W tym roku z okazji 650-lecie miasta utworzyliśmy 8-osobową sztafetę i w ciągu tygodnia przebiegliśmy 650 km. Taki lokalny rekord.

— Czy w swoim mieście jest pan doceniany?
— Tak, za wyniki sportowe dwukrotnie zostałem wyróżniony dyplomem na Gali Sportu. Największą satysfakcję daje mi jednak to, kiedy zarażam kogoś z młodych swoją pasją i on, zamiast siedzieć przed komputerem, nakłada obuwie sportowe, dres i biegnie w teren. Dobroczynne skutki uprawiania tej dyscypliny sportu można odczuć już po kilku tygodniach. Czujesz się jak młody bóg!

— Jak długo zamierza pan biegać?
— Dopóki zdrowie pozwoli. Jan Ambrożko, maratończyk z Olsztyna, urodził się w 1938 roku i jeszcze startuje!

Władysław Katarzyński

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Zadzior #1529856 | 213.73.*.* 1 lis 2014 22:42

    Pełen szacunek dla Pana i pogratulować zciętości!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. bobby #1529848 | 81.15.*.* 1 lis 2014 22:38

    Otwarty, pozytywny, zawsze uśmiechnięty :) Oby więcej takich w naszym mieście :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz