Nikt mnie nie chce udusić

2014-10-19 12:01:00(ost. akt: 2014-10-18 21:31:40)
— Z młodości pamiętam, że na przystanku autobusowym w Raczkach co weekend zatrzymywało się kilkanaście wypełnionych po brzegi autobusów jadących w kierunku Mazurek, bo w Mazurkach była dyskoteka Kaskada, a kawałek dalej, w Janowie — Panderoza. Nie wszyscy do nich jednak wsiadali. Część ludzi szukała czegoś innego — o północnej duszy, Kate Moss i bluesie w środku Puszczy Białowieskiej rozmawiamy z Tomaszem Organkiem, muzykiem.
— „Nazywam się Organek i mam w sercu ranę” — tak się przedstawiasz… Szczera muzyka zawsze rodzi się w bólach? Musi wypływać z jakiegoś dramatu?
— Przede wszystkim musi wypływać z przeświadczenia, że ma się coś do powiedzenia, z chęci zrobienia czegoś prawdziwego, niepodpatrzonego, nienadmuchanego, niekoniecznie modnego. Czegoś, co siedzi w człowieku. Muzyka musi wypływać z serca. A to, czy jest w nim rana, to kwestia drugorzędna.

— W twoim wypadku ta rana jednak jest. Mam na myśli śmierć ojca. To ona była katalizatorem dla twojej muzyki?
— To trudny temat... Mój ojciec umarł wiele lat ...

Zostało jeszcze 95% treści artykułu.