Chłopak z olsztyńskiego Zatorza buduje buggy

2014-09-17 13:22:56(ost. akt: 2014-09-17 13:57:16)

Autor zdjęcia: Andrzej Mielnicki

— Bergg'go nigdy nie oddam, za żadne pieniądze — zarzeka się Mateusz Berk, student z olsztyńskiego Zatorza, który zbudował pojazd typu buggy.
— Dlaczego chłopak z Zatorza wziął się za budowę samochodów?
— Bo zawsze ciągnęło mnie do aut.

— Mnie też, ale moje konstrukcje nie wyszły poza kawałek kija z kółkiem. Jest pan samoukiem?
— Nie. Jestem po automatyce i robotyce. Studia inżynierskie skończyłem na Politechnice Gdańskiej, a magisterskie właśnie kończę na Wydziale Mechatronicznym na Politechnice Warszawskiej. Została mi już tylko obrona pracy magisterskiej.

— W Gdańsku nie mógł pan dokończyć studiów?
— Mogłem, ale studia w Warszawie są trochę lepsze. I to nawet nie idzie o prestiż, ale po prostu są bardziej ukierunkowane na przemysł. A po drugie, choć może po pierwsze, moja dziewczyna studiuje w Warszawie. Jest na tym samym kierunku, co ja. Chcieliśmy być razem.

— Dlaczego wybrał pan politechnikę?
— Chodziłem do III LO w Olsztynie, do klasy matematyczno-fizycznej. Przedmioty ścisłe nie sprawiały mi kłopotu. Stąd wybór politechniki. Poszedłem do Gdańska na mechatronikę, która łączy w sobie mechanikę, automatykę i informatykę.

— Kiedy zaczął pan budować pojazdy?
— Na studiach. Uznałem, że trzeba coś robić w wolnym czasie. Na razie zbudowałem tylko jeden samochód, ale przyznam, że marzy mi się mała fabryczka, w której powstawałyby prawdziwe buggy.

— Pana pojazd też jest z krwi, kości i metalu?
— Ale jeszcze trzeba włożyć w niego sporo pracy, no i pieniędzy, żeby mój buggy nabrał pełnego blasku. Jako dziecko bardzo lubiłem jeździć gokartami i początkowo myślałem o zbudowaniu gokarta. Ale trafiłem na informacje o buggy i zafascynowałem się tą konstrukcją. Zacząłem szperać, szukać materiałów. To było na pierwszym roku.

— I od razu wziął się pan za budowę.
— Nie, najpierw powstał model komputerowy, taki wirtualny Berggy, bo tak nazwałem swój pojazd, a potem wziąłem się za budowę. Trochę to trwało, bo nauka, bo brak czasu, bo pieniądze. W sumie to budowa buggy zajęła mi trzy lata. Ale to w pełni autorska konstrukcja, od nikogo nic nie ściągnąłem, nie skopiowałem. Buggy tak mnie pochłonął, że moja praca inżynierska była na temat konstrukcji aktywnego zawieszenia do pojazdu typu buggy. I te rozwiązania wykorzystałem przy budowie swojego pojazdu.

— Wszystko zrobił pan sam?
— Na początku pomagał mi spawacz, ale później, jak nauczyłem się spawać, to resztę zrobiłem sam. Spawałem, skręcałem. Silnik pochodzi od hondy VFR750. Ma moc nieco ponad 100 KM. Większość części, kupiłem na szrotach. Znam chyba każdy w Polsce. Na początku zakładałem, że wydam na pojazd 8 tys. zł.

— I zmieścił się pan w tej kwocie?
— Nie, buggy kosztował mnie ponad 15 tys., ale to nie jest dużo jak na takie konstrukcje.

— Ile wyciąga Beggry?
— Tego dokładnie nie wiadomo, ale na „jedynce” rozpędza się do 90 km/h. Jechałem nim już 140 kilometrów i to było tylko na „dwójce”. Był więc jeszcze spory zapas. Myślę, że 200 km jest w jego zasięgu. Jednak to lekka konstrukcja, pojazd waży tylko 550 kg. I jak człowiek mocniej naciśnie pedał gazu, to tylne koła, bo tu jest napęd na tył, wyrywają ziemię.

— Ale hamulce chyba są?
— Są, tarczowe na wszystkie koła, do tego wspomaganie elektryczne hamulców. To już moje, autorskie rozwiązanie. I zdaje egzamin.

— Wrażenie z pierwszej jazdy?
— Fantastyczne, ale za pierwszym razem nie było tak pięknie. Pomyliłem cewki na dwóch cylindrach. Pojazd nie miał mocy. Myślałem, że wszystko diabli wezmą, ale ustaliłem przyczynę. Wystarczyła zamiana przewodów i Berrgy ruszył z kopyta.

— Nie znam się na tym, ale jak silnik jest od motocykla, to berggy może jechać tylko do przodu?
— Tak, rzeczywiście nie ma wstecznego. Można było to zrobić, ale to sporo zachodu i nie wiem, czy warto, bo Berggy i tak nie może poruszać się po drogach.

— ...?
— Bo nie jest dopuszczony do ruchu. Kiedy zacząłem go budować, można było rejestrować takie samodzielne konstrukcje. Teraz wymaga to przeprowadzenia homologacji niemal na każdą część. A to kosztuje. I tak naprawdę dla jednej konstrukcji nie opłaca się w to wchodzić.

— Może więc lepiej by było sprzedać ten pojazd?
— Berggy'ego? Nigdy, za żadne pieniądze.

— To Berggy zardzewieje w garażu?
— Nie pozwolę na to. W Polsce są specjalne tory, gdzie odbywają się wyścigi buggy. Powstała nawet liga. Chciałbym w niej startować. Berggy na pewno nie zardzewieje. Ale teraz to trzeba jeszcze trochę się nim zająć. Pomalować, żeby błyszczał, jakby wyszedł prosto z fabryki. Tylko że te z fabryki to kosztowne konstrukcje, bo pojazdy z mocniejszymi silnikami — 600, 700 cm sześć. — potrafią kosztować nawet 20 tys. dolarów. Dlatego marzy mi się własny zakład, w którym budowałbym swoje buggy. Ale to marzenie.

— Ponoć te się czasami spełniają.
— Tak jest! Już za kilka dni spełni się jedno z moich. Ze swoją dziewczyną i jeszcze dwoma kolegami ze studiów jedziemy rowerami do Włoch. Naszą wyprawę nazwaliśmy „W drodze na południe”. Na Facebooku mamy stronę poświęconą tej wyprawie. Ma już ponad 400 fanów. To będą nasze ostatnie wakacje, bo potem to już będą tylko urlopy.

Andrzej Mielnicki



Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (23) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. no tak #1486761 | 89.228.*.* 17 wrz 2014 14:09

    Ale po co?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. extra #1486773 | 188.33.*.* 17 wrz 2014 14:17

      to jakaś promocja regionu czy kolegy?

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

    2. ouk #1486786 | 88.156.*.* 17 wrz 2014 14:40

      Zatorze reprezentant :D

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    3. pit #1486791 | 79.187.*.* 17 wrz 2014 14:45

      i tak tego nie zarejestruje w naszym POpapranym kraju

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. ja też #1486794 | 89.228.*.* 17 wrz 2014 14:49

        się zarzekałem, że Malucha nigdy nie sprzedam. I co? I sprzedałem go 3 tygodnie temu.

        odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

        Pokaż wszystkie komentarze (23)